Rebelianci dokonali masakry - 211 zabitych, 109 rannych
W zeszłotygodniowych atakach rebeliantów w południowo-wschodnim Sudanie zginęło 211 osób, a 109 odniosło obrażenia. Większość zabitych to cywile - powiedział minister ds. humanitarnych rządu południowego Sudanu James Kok.
Kok dodał, że bilans nie obejmuje ofiar po stronie atakujących bojówek.
Sekretarz generalny rządzącego południem kraju Ludowego Ruchu Wyzwolenia Sudanu (SPLM) Pagan Amum, oskarżył rząd w Chartumie o uzbrajanie i finansowanie rebeliantów na południu.
Według południowosudańskiego wojska, w zeszłą środę i czwartek zwolennicy George'a Athora zerwali zawieszenie broni, przeprowadzając serię ataków w stanie Dżunkali (Jonglei). Jest to największy, ale jednocześnie najmniej stabilny z 10 stanów południowego Sudanu.
Athor, były wysoki rangą przedstawiciel armii, odszedł z wojska przed zeszłorocznymi wyborami, które odbyły się w kwietniu. Po przegranej walce o urząd gubernatora Dżunkali, Athor rozpoczął rewoltę w tym regionie. W styczniu, kilka dni przed referendum w sprawie niepodległości południa, Athor podpisał zawieszenie broni z południowosudańskim wojskiem.
Zeszłotygodniowy wybuch przemocy wzbudził obawy na temat bezpieczeństwa południa Sudanu. Mieszkańcy tej części kraju w zeszłym miesiącu opowiedzieli się w referendum za oderwaniem południa kraju od północy.