Reakcja na artykuł o prezydencie jest nieodzowna
Jako "obrzydliwy" określił premier
Kazimierz Marcinkiewicz opublikowany pod koniec czerwca artykuł o
prezydencie Lechu Kaczyńskim w niemieckiej gazecie "Tageszeitung". Premier oświadczył, że reakcja polskiej ambasady w
Berlinie w tej sprawie "jest nieodzowna".
04.07.2006 | aktual.: 05.07.2006 14:04
Tak się nie robi, to jest zupełnie zadziwiająca sytuacja. Trudno sobie wyobrazić, aby w Polsce ktokolwiek pozwolił sobie na tego typu teksty o prezydentach innych państw. Reakcja musi być - powiedział Marcinkiewicz, który we wtorek rano był gościem programu "Kwadrans po ósmej" w TVP1.
Tekst pod tytułem "Młody polski kartofel. Dranie, które chcą rządzić światem" niemiecka gazeta opublikowała 26 czerwca - na kilka dni przed planowanym w Weimarze szczycie z okazji 15-lecia Trójkąta Weimarskiego.
Według autora artykułu w "Tageszeitung" "wzorem do naśladowania dla Kaczyńskich był twórca Polski z 1919 r. Józef Piłsudski, który w 1926 r. odkrył sterowaną demokrację i do 1935 r. napędzał półfaszystowski reżim wojskowy".
Obydwaj udowodnili, że z przodu i tyłu są czyści. Lech zabronił mężczyznom w Warszawie paradować z gołymi tyłkami (to aluzja do zakazania przez ówczesnego prezydenta Warszawy Lecha Kaczyńskiego Parady Równości w 2005), Jarosław zaś mieszka z własną matką, ale przynajmniej bez ślubu - pisze niemiecka gazeta.
Według wtorkowej "Gazety Wyborczej", to nie pierwszy atak "Tageszeitung" na Kaczyńskich i ich partię. We wrześniu 2005 r., tuż po wyborach parlamentarnych w Polsce, gazeta oskarżyła Jarosława Kaczyńskiego o antysemityzm. Gdy sprawę upubliczniły media, Gabriella Lesser, warszawska korespondentka "Taz", przepraszała na łamach "Gazety" za swoją redakcję.
"Tageszeitung" powstała w 1978 roku, określa się mianem "lewicowej" i związanej z lewym skrzydłem SPD i antyglobalistami. Ma nakład 60 tys. i - jak pisze "GW" - uchodzi za gazetę raczej niszową.
Jak napisała "Gazeta Wyborcza", artykuł był jedną z przyczyn pogorszenia zdrowia polskiego prezydenta, który w niedzielę odwołał swój udział w planowanym na 3 lipca szczycie. Także według "Rzeczpospolitej" publikacja mogła być powodem przełożenia szczytu. W spotkaniu mieli wziąć udział - poza polskim prezydentem - niemiecka kanclerz Angela Merkel i prezydent Francji Jacques Chirac.
Premier, pytany, czy to publikacja niemieckiej gazety była powodem odwołania szczytu w Weimarze, odparł: ja bym jednak tych dwóch rzeczy ze sobą nie łączył. Marcinkiewicz podkreślił, że to względy zdrowotne wykluczyły udział prezydenta w weimarskim szczycie.
Marcinkiewicz był też pytany o odwołanie ze stanowiska dyrektora Departamentu Systemu Informacji MSZ Pawła Dobrowolskiego. "Życie Warszawy" poinformowało w sobotę, że przyczyną dymisji Dobrowolskiego było prawdopodobnie opublikowanie na stronie internetowej MSZ skrótu artykułu z "Tageszeitung".
To sytuacja troszkę zadziwiająca. Jeśli obrzydliwy artykuł jest wywieszany na stronach MSZ, to chyba sytuacja niedopuszczalna i reakcja musi być w takim przypadku natychmiastowa - powiedział premier.