Reagują po słowach Tuska. Generał o "zagrożeniu na polskiej granicy"
W poniedziałek Donald Tusk powiedział, że tylko w maju na polsko-białoruskiej granicy polscy żołnierze ponad 700 razy użyli broni w celach ostrzegawczych. W ostatnim półroczu miało dojść do ponad tysiąca takich sytuacji. O te liczby zapytaliśmy generałów. "Konieczna jest zmiana prawa" - stwierdzili zgodnie rozmówcy WP.
10.06.2024 20:47
- Nasi wojskowi i straż graniczna nie strzelają do ludzi. Ale używają broni w celach ostrzegawczych. Ta broń używana była ponad tysiąc razy w ostatnich sześciu miesiącach na granicy. Chciałbym, żebyście wszyscy zdali sobie sprawę, z jak naprawdę masywnym, poważnym problemem mają nasi żołnierze, strażnicy, policjanci tutaj na granicy - mówił podczas poniedziałkowego briefingu prasowego po posiedzeniu rządu Donald Tusk.
Premier dodał, że tylko w maju na granicy polsko-białoruskiej ponad 700 razy użyto broni palnej w celach ostrzegawczych.
Szef rządu zapowiedział również nowelizację ustawy o obronie ojczyzny. Mają zmienić się zasady użycia broni przez wojskowych w czasach pokoju. Chodzi m.in. o: odparcie bezpośredniego bezprawnego zamachu na nienaruszalność granicy państwowej, na życie, zdrowie lub wolność żołnierza albo innej osoby; niepodporządkowanie się wezwaniu do rzucenia broni lub sytuację, w której ktoś bezprawnie usiłuje odebrać broń palną żołnierzowi lub innej osobie uprawnionej do jej posiadania.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Coraz trudniejsza sytuacja na granicy
O informacje podane przez premiera zapytaliśmy ekspertów z zakresu wojskowości gen. Romana Polko i gen. Bogusława Packa.
- Liczby podane przed premiera pokazują, że liczba naruszeń prawa, które wymagają interwencji polskich służb, jest duża. Żołnierz nie strzela dla zabawy, to jest ważna decyzja, nawet przy strzale w powietrze. Trzeba to potraktować jako rosnące duże zagrożenie na polskiej granicy z Białorusią - przyznał w rozmowie z Wirtualną Polską gen. Pacek.
- To jest dowód na to, że wojska nie powinno być na granicy - stwierdził natomiast gen. Polko. - Bo jeżeli strzela 700 razy i za każdym razem strzela na postrach tzn., że ci bandyci się przyzwyczaili i wiedzą, że nic im nie grozi. Jest to akt desperacji, po który żołnierze sięgają, kiedy są atakowani. Strzelali w powietrze, bo tyle mogli zrobić, ale to już wrażenia na migrantach nie wywiera - uważa były dowódca GROM.
"Nie używa się armaty na muchę"
- Dlaczego wojska nie wysyła się przeciwko kibolom? Nie używa się armaty na komara. Wojsko jest od kilku lat wykorzystywane do zadań, do których nie jest przystosowane. Żołnierz powinien być na poligonie i szkolić się z innymi oddziałami - kontynuuje gen. Polko.
Zdaniem wojskowego właściwe uposażenie do walki z uzbrojonymi w kamienie i noże migrantami mają inne służby. - Jeżeli ktoś rzuca kamieniami i dzidą, to nie ma sensu używać broni ostrej. Doskonale sobie z tym poradzi policja, jak np. w starciu z kibolami. Wojsko powinno pojawić się, kiedy dojdzie do eskalacji, kiedy włączą się wojskowe jednostki białoruskie czy rosyjskie. Gdyby np. pojawiło się kilkudziesięciu uzbrojonych członków grupy Wagnera. Wtedy powinien powstać obszar, na którym dowodzi wojskowy, a nie straż graniczna, i prowadzi działania zbrojne - argumentuje gen. Roman Polko.
Zasadność obecności wojska widzi natomiast prof. gen. Bogusław Pacek. - Żołnierz nie ma pałki, ani broni elektrycznej. Żołnierz jest przygotowywany na wypadek wojny. Jak wykorzystać wojsko w tej sytuacji, to jest kwestia, która powinna być wyjaśniona kilka lat temu. Działać na granicy powinni przede wszystkim policjanci, straż graniczna i żandarmeria wojskowa. Wojskowi powinni być, ale przeszkoleni i uposażeni jak policja. Polska ma za mało służb policyjnych, żeby tylko one były na granicy. To naturalne, że wysyła się tam również żołnierzy, żeby granica była szczelna, ale powinni zostać odpowiednio przeszkoleni i wyposażeni. Każde państwo w takiej sytuacji wysyła również żołnierzy - podkreśla były rektor Akademii Obrony Narodowej.
Konieczna zmiana prawa
- Druga strona to sposób wykorzystania polskich służb na granicy. To oczywiste, że żołnierz strzela w górę z broni, kiedy jakoś musi zareagować. Zagrożenie na granicy z Białorusią nie przypomina czasu pokoju, kiedy kogoś trzeba zatrzymać albo zakuć w kajdanki. Migranci, inspirowani przez Białorusinów, zachowują się jak przeciwnicy na wojnie. Służby białoruskie są coraz bardziej zdeterminowane, trzeba zmienić obowiązujące prawo - podkreśla gen. Pacek.
- Wprowadzenie wojska na granicę jest żartem, bo nic nie mogą zrobić i nie mogą wykorzystać nic z tego, do czego są szkoleni - jeszcze dobitniej mówi gen. Polko. - Po co broń, skoro nie można jej użyć - pyta były szef GROM, dodając, że "lepiej byłoby najpierw dać sygnał ostrzegawczy, np. używając armatek wodnych".
- Procedurę trzeba napisać adekwatnie do zagrożenia i stopniować narzędzia. Jesteśmy w stanie na dystans skutecznie zniechęcić migrantów do prób przekraczania granicy Polski. Jeżeli dojdzie do eskalacji, to obecność wojska jest zasadna. Incydentalnie, kiedy białoruskie służby np. oślepiają polskie służby laserami, to żołnierze powinni mieć prawo je niszczyć - dodaje gen. Polko.
- Żołnierz może użyć broni w czasie pokoju w przypadku zamachu na jego życie lub innej osoby. Zamach musi być bezpośredni i realny. Żołnierz, przy takim podejściu prawnym, jest na z góry przegranej pozycji. To nie jest typowa sytuacja pokojowa, to też nie jest sytuacja w pełni wojenna. To wyraz agresywnej polityki prowadzonej przez Białoruś, która wpisuje się w duże rosyjskie zadanie destabilizacji w Europie Zachodniej i trzeba znaleźć sposób na takie używanie wojska, by mogło działać skutecznie - podsumowuje prof. gen. Bogusław Pacek.
Justyna Lasota-Krawczyk, dziennikarka Wirtualnej Polski