Ratownicy w górach nie świętowali
Ponad 100 interwencji zanotowali w okresie świąteczno-noworocznym ratownicy beskidzkiej Grupy GOPR - poinformował jej naczelnik Jerzy Siodłak. GOPR- owcy podkreślają, że warunki w górach są trudne.
03.01.2005 | aktual.: 03.01.2005 11:23
Od niedzielnego popołudnia do czwartej rano w poniedziałek ratownicy poszukiwali w rejonie Babiej Góry czterech turystów z Poznania. Odnaleźli ich po słowackiej stronie granicy. W dwóch minionych dobach w rejonie Babiej Góry zgubiły się też dwie inne grupy turystów.
Te interwencje zakończyły się szczęśliwie, ale bagatelizowanie trudnych warunków w górach może się skończyć tragicznie. Po raz kolejny apelujemy o rozwagę - podkreślił Siodłak.
Bardzo wiele interwencji GOPR dotyczyło narciarzy. Ratownicy zwozili ze stoków wielu poszkodowanych; niektórzy z nich po wypadkach byli nieprzytomni (np. w rejonie Pilska narciarz doznał złamania podstawy czaszki).
Na święta w Beskidy przyjechało bardzo wielu gości, niestety panujące na stokach warunki są trudne - wiele odcinków tras dla narciarzy jest dośnieżanych - powiedział naczelnik.
Siodłak podkreśla, że w Beskidach, szczególnie w partiach szczytowych, wieje silny wiatr, jest słaba widoczność, a w niektórych miejscach bardzo ślisko. GOPR odradza wyprawy powyżej górnej granicy lasu.