Raport ws. śmierci Olewnika; "mamy wiele uwag"
Posłowie z komisji śledczej ds. Olewnika mają wiele poprawek do przygotowanego przez szefa komisji Marka Biernackiego (PO) projektu sprawozdania kończącego sejmowe śledztwo. Za mało jest w nim o nieprawidłowościach w działaniu policji - mówią.
01.02.2011 | aktual.: 01.02.2011 20:01
Komisja śledcza do zbadania działań władz państwowych wobec porwania i zabójstwa Krzysztofa Olewnika pracowała na zasadzie konsensusu między przedstawicielami partii koalicyjnych i opozycyjnych. Tym też posłowie, którzy chcą wprowadzenia poprawek do raportu, tłumaczą, że przed dyskusją nad sprawozdaniem nie chcą upubliczniać swoich uwag do rozesłanego im projektu.
Dokument przygotowany przez Biernackiego ma charakter roboczy i będą nad nim jeszcze dyskusje. - Dopiero po nich poznamy ostateczną wersję sprawozdania z prac komisji śledczej - powiedział Biernacki.
Według jego wersji raportu zmienić powinny się zasady sprawowania prokuratorskiego nadzoru nad śledztwami, prokuratorzy powinni się specjalizować w poszczególnych rodzajach przestępczości, należy przedłużyć okres przedawnienia zarzutów dyscyplinarnych i wprowadzić odpowiedzialność karną funkcjonariuszy państwa za zaniedbania, w wyniku których śmierć poniósł obywatel.
- Mam wiele uwag i poprawek m.in. co do niedocenienia w projekcie raportu zaniedbań policji, a uwypuklenia tych z prokuratury - powiedział jeden z członków komisji. Inny wskazuje, że zbyt drastyczna wydaje się propozycja jednoosobowej odpowiedzialności funkcjonariuszy za zaniechania, których skutkiem jest śmierć człowieka.
Pusta pozostaje na razie część raportu, w której komisja miałaby napisać o personalnych wnioskach co do zaniedbań w wieloletnim śledztwie ws. uprowadzenia i zabicia Krzysztofa Olewnika. Wiceszef komisji Andrzej Dera zapowiadał w grudniu, że będzie to dotyczyć w sumie kilkudziesięciu osób.
Roboczy dokument, opisany przez "Gazetę Wyborczą", zawiera kalendarium sprawy i opisuje działania oraz zaniechania policji, prokuratury i więziennictwa. Według autora raportu, sprawę, nad którą do dziś pracuje gdańska prokuratura, udało się wykryć dzięki determinacji i zamożności rodziny Olewników, która pukała do każdych możliwych drzwi - inna kwestia, że rzadko jej otwierano.
W raporcie znalazł się postulat reformy systemu nadzoru prokuratorskiego, który w sprawie Olewnika okazał się fikcją. Główny postulat do organów ścigania to dążenie do specjalizacji prokuratorów i powrót do starego rozwiązania - wydzielenie z prokuratur apelacyjnych pionów do zwalczania przestępczości zorganizowanej i podporządkowanie ich bezpośrednio Prokuratorowi Generalnemu. Wskazano także na konieczność dookreślenia zasad, kiedy śledztwo odbiera się jednemu prokuratorowi i przekazuje innemu (w sprawie Olewnika prokuratorów prowadzących śledztwo było prawie 10).
Na kanwie doświadczeń z tej sprawy posłowie chcą też wypracowania przez policję innych niż obecnie zasad współpracy z firmami detektywistycznymi.
"Ustalenia w sprawie, również te związane z imprezą w domu Krzysztofa Olewnika (po której został porwany), obfitują w dowody, które jednoznacznie wskazują na istnienie patologicznych relacji o charakterze lokalnym pomiędzy sferą biznesu, przestępczości i organów ścigania. Te uwarunkowania, oceniane z perspektywy dnia dzisiejszego, wskazują na zasadność zajmowania się tego rodzaju zdarzeniami przez wyspecjalizowane i niezależne, od lokalnych powiązań, piony organów ścigania takie jak CBŚ czy też Wydział do Spraw Przestępczości Zorganizowanej Prokuratury" - czytamy w dokumencie.
Autor projektu raportu chce też, aby wprowadzić do prawa odpowiedzialność karną do 12 lat więzienia funkcjonariusza państwowego za jego błędy lub zaniedbania - jeśli ich skutkiem będzie śmierć człowieka. Wskazuje się też na potrzebę reformy struktur policji i konieczność przeniesienia siedziby mazowieckiej komendy wojewódzkiej policji z Radomia ponownie do Warszawy.
Krzysztof Olewnik, porwany w październiku 2001 r. syn mazowieckiego biznesmena, był przez policję i prokuraturę nieskutecznie poszukiwany przez kilka lat. W trakcie śledztwa prowadzonego w prokuraturze w Sierpcu do 2005 r. nie udawało się wpaść na trop porywaczy. Już wówczas rodzina zabiegała o przekazanie sprawy do Warszawy. Mijały kolejne miesiące, a postępów wciąż nie było. Tymczasem rodzina Olewników przekazała porywaczom 300 tysięcy euro okupu - nie przyniosło to oczekiwanego efektu. Kilka miesięcy późnej Krzysztof Olewnik został zamordowany.
Śledztwo przyspieszyło dopiero potem - gdy sprawa trafiła w ręce prokuratora Radosława Wasilewskiego z wydziału ds. przestępczości zorganizowanej Prokuratury Okręgowej w Warszawie. Dzięki wnikliwszej niż poprzednio analizie dowodów i zmianie ekipy policyjnej udało się zatrzymać osoby uznane za porywaczy i zabójców. W tym czasie śledztwo przekazano do prokuratury w Olsztynie (co komisja ocenia jako niepotrzebne przenosiny). Obecnie nieprawidłowości i zaniechania w całej sprawie bada Prokuratura Apelacyjna w Gdańsku.
Wcześniej, w latach 2001-2005, nietypowe rzeczy działy się z aktami sprawy: z parkingu w stolicy skradziono policyjne auto z materiałami śledztwa (prokuratura umorzyła dochodzenie, choć policjanci konwojujący akta początkowo mieli w nim zarzuty).
Kolejne niezwykłe zdarzenia w sprawie to samobójstwa trzech sprawców zbrodni: herszta bandy Wojciecha Franiewskiego (powiesił się po zatrzymaniu) oraz Sławomira Kościuka (odebrał sobie życie w celi po ogłoszeniu wyroku dożywocia) i Roberta Pazika (także powiesił się w areszcie) oraz strażnika więziennego pilnującego kilku ze skazanych w sprawie. Wszystkie te przypadki do dziś bada prokuratura.
W projekcie raportu wskazano też błędy policji popełnione przy zabezpieczaniu dowodów - a konkretnie tego, czego nie zabezpieczyli i nie sprawdzili, np. dopiero obecnie w domu Olewników odnajduje się niezabezpieczone przed ośmiu laty ślady krwi.
Opisano też, jak policja przez kilka lat nie przesłuchała sprzedawczyni z salonu telefonicznego, która potrafiłaby rozpoznać osobę, która kupiła u niej telefon użyty potem przez porywaczy (był to Franiewski). Osobny fragment dokumentu to nieudana policyjna operacja zabezpieczenia przekazania okupu. Oględziny miejsca przekazania okupu policja przeprowadziła dopiero trzy dni po fakcie.