Rany i połamane palce - kontroler ścigał pasażera
Połamane palce, rany i zadrapania na rękach, nagłe wyskakiwanie z tramwaju. To nie film akcji, ale pościg kontrolerów za pasażerami. O "niesfornych" pasażerach pisze Katarzyna Ponikowska.
15.07.2011 | aktual.: 15.07.2011 11:25
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Czytaj także: Wybuch bomby w Krakowie przy ul. Skarżyńskiego. Jedna osoba ranna (ZDJĘCIA)
Tramwaj nr 11. Jedzie w kierunku Płaszowa. Około godziny 13.30 na przystanku obok ul. Miodowej wsiadają kontrolerzy. Zaczynają sprawdzać bilety przed przystankiem Starowiślna. Jedna z pasażerek oświadcza, że właśnie idzie do automatu kupić bilet. Kontrolerzy widzą jednak, że kobieta próbuje się w ten sposób wykręcić od zapłacenia kary. Widzieli bowiem, że jedzie już co najmniej dwa przystanki. Postanawiają ją "spisać".
Uciekła, zostawiając swój dowód
I tu zaczynają się problemy. Pasażerka stwierdza, że nie ma ani dokumentów, ani pieniędzy na karę. Kiedy tramwaj staje na przystanku, a drzwi otwierają się, kobieta popycha kontrolera i rzuca się do ucieczki. Ten uderza ręką o poręcz i wybija sobie palec.
W międzyczasie kierowca blokuje wyjście z pojazdu i wzywa policję. W zajezdni Mały Płaszów pasażerka decyduje się w końcu pokazać dokumenty. Mówi: "Pisz to sobie i oddawaj dowód!". Kiedy kontroler każe kobiecie zaczekać na policję, ta zostawia dowód i ucieka. Do zdarzenia doszło 28 czerwca. MPK skierowało sprawę do sądu. Takich zajść jest jednak więcej.
Nie chcesz dać się spisać, płać tysiąc
- Odkąd w życie weszły nowe przepisy, przypadków, w których pasażer próbuje uciekać, jest około 10 miesięcznie - mówi Marek Gancarczyk z MPK. Od 1 marca obowiązuje bowiem znowelizowana ustawa prawo przewozowe i kontrolerzy mają obowiązek zatrzymać siłą pasażera, jeśli ten nie chce poczekać na policję, która ustali jego tożsamość. Niesforny pasażer musi się liczyć ze sporą karą, może zapłacić nawet tysiąc złotych. Za próbę ucieczki grozi 500 zł, za nieokazanie dokumentu - kolejne 500 zł.
Kiedy przepisy wchodziły w życie, pojawiły się obawy, że znowelizowana ustawa sprawi, iż sprawdzający bilety będą nadużywać przemocy. Tymczasem w sądzie toczy się kilka spraw nie przeciwko "kanarom", ale przeciwko osobom, które odmówiły okazania dokumentów, próbowały ucieczki lub użyły przemocy wobec kontrolera. - Kontrolerzy są szkoleni przez specjalistyczne firmy. Uczą się, co mogą robić, a czego im nie wolno - wyjaśnia Elżbieta Bliska z firmy kontrolerskiej E&K.
Skarga do prokuratury za złamany palec
W kwietniu uciekający pasażer złamał palec kontrolerce. - Kiedy poprosiła go o okazanie dokumentów odepchnął ją i uciekł - opowiada Elżbieta Bliska. Kobieta złożyła skargę do prokuratury. - Nadal ma z tym palcem problem, bo złamanie miało miejsce w stawie - dodaje Bliska.
Podobne sprawy nie zawsze jednak trafiają do sądu. W kwietniu w autobusie nr 105 przy Galerii Krakowskiej pasażerka popchnęła kontrolera i próbowała wyskoczyć z autobusu. Jej noga utknęła jednak pomiędzy krawężnikiem i autobusem.
- Kontroler podał jej ramię, inaczej mogłaby upaść głową na chodnik - opowiada Elżbieta Bliska. Sprawdzający bilety miał otarte ręce i siniaki na nogach. Zdecydował się jednak nie składać skargi. Wezwał policję. Kobieta dostała mandat 100 zł i musiała zapłacić za bilet.
A pasażerowie skarżą się na kanarów
Pasażerowie twierdzą jednak, że jest też druga strona medalu. - Kontrolerzy również nie są święci. Sama byłam kiedyś świadkiem, jak starszy mężczyzna groził młodej dziewczynie, że będzie miała problem z policją. A potem jeszcze ją szarpał, żeby nie mogła wstać z miejsca - opowiada pasażerka, Małgorzata Wilk.
Marek Gancarczyk przyznaje, że do MPK wpływa sporo skarg na kontrolerów. - Ludzie zgłaszają na przykład, że kontroler straszył pasażera mandatem. A to nie jest straszenie. Takie jest po prostu prawo - wyjaśnia. Michał Kondzior z małopolskiej policji potwierdza, że ludzie przychodzą na komisariaty i żalą się na kontrolerów. - Narzekają, że są opryskliwi czy niegrzeczni. Ale zwykle nie chcą tego zgłaszać pisemnie - mówi Kondzior.
Skargi pasażerów na kontrolerów są zazwyczaj wyjaśniane w MPK. Nie trafiają więc do sądu.