Rafał Ziemkiewicz: Turcja rzuciła wyzwanie "zdychającemu mocarstwu Putina"
- Wreszcie jakieś państwo nie przestraszyło się Rosji, tylko jak przekroczyła ona granice terytorialne, to poniosła tego konsekwencje - oznajmił Sławomir Sierakowski z "Krytyki Politycznej" w programie #dziejesienazywo, komentując zestrzelenie rosyjskiego bombowca nad Turcją. Publicysta "Do Rzeczy" Rafał Ziemkiewicz stwierdził z kolei, że Turcja rzuciła wyzwanie "zdychającemu mocarstwu Putina".
Jak powiedział Sierakowski, Rosja zawsze prowokowała, ale ostatnio "w sposób niedopuszczalny". - Ta sytuacja jednoznacznie stawia Turcję po stronie jej otwartych przeciwników. Możemy być pewni reakcji Putina - dodał.
Rozmówca WP podkreślił, że Turcja, która podczas napaści na Ukrainę natychmiast podporządkowała się sytuacji, tym razem się odważyła. - To poważna zmiana w regionie - ocenił.
Ostrzał nastąpił z ziemi?
Według źródeł w Ankarze, rosyjski bombowiec Su24 naruszył turecką przestrzeń powietrzną. Tymczasem Ministerstwo Obrony Rosji przekonuje, że tak zwane "obiektywne środki kontroli lotu" nie wskazywały, aby samolot wleciał w turecką przestrzeń powietrzną.
Według strony rosyjskiej, gdy samolot dosięgły rakiety, przebywał na wysokości 6 tysięcy metrów. Co więcej, strona rosyjska twierdzi, że ostrzał SU-24 nastąpił najprawdopodobniej z ziemi. Jego szczątki spadły na terytorium Syrii w prowincji Latakia.
Rosyjscy piloci biorący udział w operacji wojskowej na terytorium Syrii w przeszłości wielokrotnie naruszali przestrzeń powietrzną Turcji. Ankara uprzedzała, że otworzy ogień do intruzów. W październiku Turcy zestrzelili rosyjskiego drona.
Buro premiera Turcji poinforowało, że Ahmet Davutoglu polecił urzędnikom ministerstwa spraw zagranicznych nawiązanie kontaktu z przedstawicielami NATO i ONZ w celu wyjaśnienia incydentu.