PublicystykaRafał Woś: to PiS myśli dziś najbardziej nowocześnie

Rafał Woś: to PiS myśli dziś najbardziej nowocześnie

Dawno, dawno temu PiS mógł łatwo uchodzić za partię wsteczną i niewiele rozumiejącą ze współczesnego świata. Ale dziś jest dokładnie odwrotnie. Dziś to Kaczyński jest nowoczesny. I dlatego ciągle zaskakuje anachroniczną opozycję - pisze Rafał Woś dla Wirtualnej Polski.

Rafał Woś: to PiS myśli dziś najbardziej nowocześnie
Źródło zdjęć: © Eastnews | Jan Bielecki
Rafał Woś

Gong oznajmił początek meczu bokserskiego. A PiS (tym razem w czerwonym narożniku) postanowił nie czekać na oklaski. Ciach! Lewy sierpowy i program 500+ już działa. Ciach! Lewy prosty i zapowiedź programu Mieszkanie+. Z rynkiem pracy trochę się spóźnili (bo miało być od lipca), ale jednak i ten cios doszedł celu. Od stycznia będzie minimalna stawka 13 złotych za godzinę pracy. Co w poważnym stopniu odśmieciuje polski rynek pracy. Państwowa Inspekcja Pracy dostanie (wreszcie!) nowe uprawnienia i trochę więcej pieniędzy. Można narzekać, że zbyt mało, ale trudno zaprzeczyć, że krok jest słuszny.

Ale to nie koniec. Bo ważne jest również to, że w tych elementach kampanii wyborczej, które niepokoiły najbardziej, PiS jednak potrafił się cofnąć. Obniżki wieku emerytalnego na razie nie ma. I bardzo dobrze, bo sprawę emerytur trzeba uregulować w sposób dużo bardziej całościowy. Podwyżki kwoty wolnej też nie ma i to też jest świetna wiadomość, bo taki ubytek budżetowy bez podwyżki podatków dla najbogatszych byłby przejawem braku ekonomicznej odpowiedzialności. Fakt, nogi się trochę PiS-owi poplątały w temacie podatkowym (miały być poprawa ściągalności i podatek sklepowy). Ale i tak trzeba przyznać, że bokser walczy dużo sprawniej, niż się tego po nim spodziewano. Tymczasem opozycja przyjmuje te ciosy z pełnym niedowierzania wyrazem twarzy. I właściwie na polu ekonomicznym nie odpowiada w absolutnie żaden sposób.

A na dodatek jeszcze gdzieś w narożniku krząta się Mateusz Morawiecki. Udało mu się już całkiem sporo. Przygotował sobie pozycję w partii (wkrótce ma być wiceprezesem, a może i delfinem Jarosława Kaczyńskiego), wygrał międzyresortową wojnę z ministrami Szałamacha i Jackiewiczem o narzędzia, by swój plan zrealizować. Zebrał je w ramach Polskiego Funduszu Rozwoju, czyli pierwszego w historii III RP banku rozwojowego z prawdziwego zdarzenia (Niemcy, Francuzi czy Włosi mają takie od dawna). Pokazał założenia tzw. Konstytucji dla biznesu (która ma tak zmienić ustawę o działalności gospodarczej, by zniknęła niepewność prawa, na którą narzekają przedsiębiorcy). Niedługo mamy poznać szczegółowy plan integracji danin publicznych (czyli pomysł lansowany przez PO w kampanii wyborczej) oraz plan na wprzęgnięcie pieniędzy z OFE w plan Morawieckiego. Co na to opozycja? Szydzi. Że slajdy, że szklane domy i gierkowska propaganda. Zero merytorycznej krytyki konkretnych rozwiązań, albo pokazania własnej alternatywnej
filozofii działania. Przypomnę, że pół roku po wyborach 2011 wspierający PiS Instytut Sobieskiego (wtedy kierowany przez Pawła Szałamachę) siedział już nad planem gospodarczym na wypadek wyborczego zwycięstwa. Dziś nie widzę takiego namysłu ani w PO ani w Nowoczesnej, ani tym bardziej u Kukiza.

I tak w zasadzie to jedyne co może w tej chwili PiS-owi przeszkodzić to on sam. A zwłaszcza niepohamowanie ich własnego obozu politycznego w bezwstydnym obsadzaniu stanowisk, psucie instytucji (Trybunał, prokuratura) i dalsze jałowe zatargi z Brukselą. Plus generalne i nieskrywane poczucie pychy, że "teraz to już wszystko możemy i co nam zrobicie?". Tylko na tej skórce od banana PiS faktycznie może się wyłożyć. I wtedy ani się obejrzy, jak stanie się równie obciachową partią władzy, co poprzednicy z Platformy. Może nawet szybciej niż oni.

To wszystko nie zmienia jednak prostego faktu, że PiS jest dziś najnowocześniej myślącym ugrupowaniem sejmowym. Albo jak kto woli, tą częścią establishmentu III RP, która z porażek minionych 27 lat zrozumiała najwięcej. I nie zmieni tego nawet tysiąc memów o Kaczyńskim, który nie ma konta bankowego.

Ta nowoczesność PiS-u opiera się na zerwaniu z przekonaniem, że kraj taki jak Polska nie powinien (albo nie może) prowadzić własnej niezależnej polityki ekonomicznej. PiS to przekonanie otwarcie poddał w wątpliwość, idąc na przekór głównemu nurtowi ekonomicznej debaty (również na prawicy mocno podszytej dziecięcą chorobą liberalizmu). I nagle się okazało, że wiele rzeczy da się zrobić. Że można przeznaczyć więcej pieniędzy na państwo dobrobytu (500+). Da się wzmocnić pracownika i wspomóc w ten sposób predystrybucję dochodu narodowego. Albo, że jest możliwe zacząć mówić (na razie to, niestety, tylko słowa) o wyższych, sprawiedliwszych i bardziej progresywnych podatkach. Niby proste, ale jednak poprzednicy (czy to PO, czy SLD czy nawet pierwszy PiS) za każdym razem mówili, że się nie da. A politykę to proszę bardzo realizować sobie w obszarach innych niż gospodarka.

Efekt był taki, że ani postkomunistyczna lewica, ani socjaliberałowie z PO nigdy nawet nie zaczęli rozumować w kategoriach popytowych. Cały czas mówili o ułatwieniach dla biznesu, albo ewentualnie o udogodnieniach dla konsumentów. Zapominali natomiast, że społeczeństwo w lwiej części składa się z osób, które na życie zarabiają pracą. Więc trudno oczekiwać, byśmy mieli zdrowe społeczeństwo i naprawdę prężną gospodarkę w sytuacji, gdy spora część tegoż społeczeństwa prawie w ogóle w obrocie ekonomicznym nie uczestniczy. Bo nawet jak pracuje, to zasila szeregi prekariatu, którego stać tylko na realizację swoich najbardziej podstawowych i prymitywnych potrzeb konsumpcyjnych. Nie mówiąc już o obywatelskiej samorealizacji. Nie rozumieli, że na tym tle nie tylko kwitną nierówności ekonomiczne, ale wręcz pęka społeczeństwo. Co nam się z resztą niestety przytrafiło (o czym pisałem choćby *tu*)
.

Nie twierdzę, że PiS ma program idealny. Ani nawet optymalny. Są tematy w których PiS błądzi. Na przykład hołdując przekonaniu, że wszystkie nasze kłopoty to efekt spiętrzenia się wrażych sił (banksterzy, zagraniczny kapitał, establishment III RP). Co więcej, PiS nie docenia faktu istnienia różnic klasowych (kapitał kontra praca), który idzie przez środek wspólnoty narodowej. Zbyt słabo wybija też niechęć Polaków (w tym rodzimego biznesu) do dzielenia się owocami dochodu narodowego.

Różnica między PiS-em a obecną sejmową opozycją jest przynajmniej taka, że on tych odpowiedzi szuka. I dlatego wciąż zaskakuje nowymi celnymi ciosami. Na ich tle opozycjoniści są wsteczni. Każdy trochę po swojemu. Jedni (PO, PSL) rozpamiętują dawną świetność. Drudzy (.Nowoczesna) śnią, że pas mistrzowski sam wpadnie im w ręce. A trzeci (Kukiz'15) twierdzą, że rozwiązań należy szukać poza ringiem. W tej formie żaden z nich czoła, świetnie tym razem przygotowanemu, Kaczyńskiemu i spółce nie stawi.

*Rafał Woś dla Wirtualnej Polski*

Rafał Woś - publicysta "Polityki", autor "Dziecięcej choroby liberalizmu", laureat nagrody Fikusa i Grand Press Economy.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (710)