Rafał Trzaskowski tłumaczy kontrowersyjne słowa. "Walczyliśmy o to, by pieniądze nie przepadały"
Działania PO sprawiły, że Komisja Europejska, zamiast bezpowrotnie odbierać Polsce pieniądze za uchybienia praworządności, tylko je zablokuje do czasu poprawy sytuacji. W ten sposób Rafał Trzaskowski w rozmowie z WP tłumaczy swoją kontrowersyjną wypowiedź.
Chodzi o słowa kandydata Platformy Obywatelskiej z porannego wywiadu w Radiu Zet.
- Dzięki naszym staraniom te pieniądze nie przepadają, tylko te pieniądze będą mrożone, w związku z tym, jak my wygramy kolejne wybory, to te pieniądze zostaną odmrożone i Warszawa skorzysta wtedy z olbrzymich pieniędzy na inwestycje - powiedział wtedy.
Wypowiedź wywołała kontrowersje i lawinę komentarzy polityków i publicystów. Politycy PiS znaleźli w niej dowód na "układ PO z UE" i "działanie na szkodę Polski i Polaków". Poseł Paweł Szefernaker stwierdził, że "to wymaga natychmiastowego wyjaśnienia". "Kto i z kim zawarł taką umowę?!" - zapytał. Z kolei rzecznik klubu PiS Beata Mazurek nazwała te słowa "skandalicznymi".
Trwa ładowanie wpisu: twitter
W podobnym tonie wypowiedział się m.in. korespondent TVP w Berlinie Cezary Gmyz. "Chłopak szczery jak złoto. O wyniku wyborów w Polsce ma decydować kurek z pieniędzmi z Brukseli" - skomentował na Twitterze. Przy okazji używając cytatu z Sienkiewiczowskiego Zagłoby zasugerował, że Trzaskowski jest zdrajcą.
Trzaskowski odpowiada
W rozmowie z WP były wiceszef MSZ tłumaczył sens swoich słów. Jak powiedział, odnoszą się one do proponowanego przez Komisję Europejską projektu rozporządzenia wprowadzającego mechanizm uzależnienia unijnych funduszy od spełniania kryteriów praworządności.
- W debacie pojawiły się propozycje, by unijne pieniądze blokowane w związku z uchybieniami praworządności przepadały bezpowrotnie. My tłumaczyliśmy, że skoro wiązanie praworządności z budżetem jest nieuchronne, to aby pieniądze nie przepadały, ale były mrożone do czasu przywrócenia praworządności. Dzięki Bogu najgorsza opcja dla Polski nie pojawiła się w projekcie rozporządzenia, który został ogłoszony w maju - powiedział polityk PO. Jak dodał, w mechanizmie chodzi o to, by "dać szansę rządowi PiS wycofać się z najbardziej kontrowersyjnych decyzji" łamiących praworządność.
- Jeśli tego nie zrobią, to znaczy, że będą musieli przegrać wybory i wtedy ci, którzy nie będą łamali praworządności sprawią, że pieniądze zostaną odmrożone - tłumaczył.
Jak zaznaczył Trzaskowski, że jest to zarazem "olbrzymia szansa dla PiS".
- Odpowiedzialność za to, że nie będzie pieniędzy na inwestycje samorządowe, spoczywa w 100 procentach na ich barkach. Więc jeśli pójdą po rozum do głowy i wycofają się z niektórych decyzji, lub przynajmniej w bardziej profesjonalny sposób będą tłumaczyć swoje racje, unikną wstrzymania pieniędzy. Dzięki temu, że pieniądze są mrożone, jest pole do negocjacji - stwierdził polityk.
Według Trzaskowskiego, to właśnie kwestia funduszy, a nie sankcje z powodu uruchomienia artykułu 7. są główną stawką obecnych negocjacji polskiego rządu z Komisją Europejską, reprezentowaną w poniedziałek w Warszawie przez jej wiceszefa Fransa Timmermansa. Kandydat na prezydenta Warszawy stwierdził, że jeśli PiS nie weźmie przykładu z zachowania Viktora Orbana, który "potrafił wycofać się z najbardziej kontrowersyjnych decyzji", ucierpią na tym samorządy i zwykli obywatele.
Zobacz także: Jeden wielki hałas, smród”. Mieszkańcy gminy Baranów są zdruzgotani budową CPK
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl