"Dramatyczna sprawa". Lawina pytań po tragedii w Warszawie
- Matki, które mordują swoje dzieci, zazwyczaj nie mają profilu złych czy patologicznych. Te kobiety zwykle wcześniej dobrze traktują swoje pociechy albo przynajmniej mimo niekorzystnych okoliczności starają się. Często te zdarzenia dzieją się nagle, są szokiem dla rodziny - twierdzi w rozmowie z Wirtualną Polską Magdalena Grzyb, kryminolożka z Uniwersytetu Jagiellońskiego. Nasza rozmówczyni komentuje morderstwo, do którego doszło w warszawskim Wilanowie. Okazuje się, że podobnych spraw w Polsce jest kilkanaście rocznie.
Przypomnijmy, w nocy z soboty na niedzielę na prestiżowym osiedlu w stolicy doszło do zabójstwa miesięcznej dziewczynki. Ze wstępnych ustaleń wynika, że zginęła od ran kłutych. Ranni zostali również dwaj chłopcy w wieku 3 i 9 lat.
Śledczy nie podają szczegółów dotyczących sprawy. Wiadomo jednak, że matka dzieci uciekła z mieszkania. Policja znalazła ją kilkanaście godzin później na cmentarzu w Starych Babicach. Kobieta w poniedziałek trafiła do szpitala. Jest zatrzymana w związku z toczącym się śledztwem.
Jak podaje Polska Agencja Prasowa, przed śmiercią niemowlaka pomiędzy 32-letnią Magdaleną i jej mężem Tomaszem miało dojść do kłótni. Podczas niej mężczyzna wyszedł z mieszkania. W nocy mama Tomasza - a babcia chłopców - otrzymała SMS-a, że Magdalena "chce ich pozabijać". Babcia natychmiast skontaktowała się z drugim synem i razem z nim pojechała do mieszkania przy al. Wilanowskiej. Nie mogli dostać się do środka. Okazało się jednak, że ranny 9-latek był w stanie zrzucić im klucze przez balkon. Wtedy na miejsce dojechała policja, która razem z rodziną dokonała makabrycznego odkrycia.
Depresja poporodowa?
- Cała ta sytuacja jest do zbadania. Na pewno dużą rolę odegrają tutaj psychiatrzy. Nie wiemy, co było w głowie tej kobiety, ale jest prawdopodobne, że usiłowała zabić też starsze dzieci, tylko jej się to z jakichś powodów nie udało. Miesięczne dziecko nie jest w stanie się obronić, kilkuletnie może na przykład wyrywać się lub uciec - komentuje kryminolożka Magdalena Grzyb.
Jak twierdzi nasza rozmówczyni, 32-latka mogła chorować psychicznie. - Być może miała depresję poporodową. Możliwe, że czuła się w tym wszystkim sama. Pewne jest, że w normalnej sytuacji partnerzy po kłótni nie zabijają swoich dzieci. Nie wiemy, co mąż powiedział tej kobiecie w czasie kłótni i jak wyglądała ich sytuacja i wzajemne relacje wcześniej. Na pewno sytuacja ciąży, porodu i połogu jest dla kobiety, pod względem psychicznym, wyjątkowo delikatna - mówi.
- Kobiety, które zabijają dzieci, często mają ze sobą problem lub problemy życiowe, które wydają im się nie do przezwyciężenia. W ich głowach pojawia się myśl, że nie mogą tego dziecka zostawić samego. Dochodzi wtedy też do tzw. rozszerzonych samobójstw, czyli sytuacji, gdy kobieta odbiera sobie życie i jednocześnie "zabiera swoje dzieci ze sobą". To są niesamowicie dramatyczne sprawy. W zeszłym roku w Pułtusku kobieta utopiła się razem z małą 5-letnią córką w Narwi. Miała męża i dwie starsze córki, ale "zabrała ze sobą" tylko najmłodszą - opowiada kryminolożka.
Zabójstwo w Wilanowie. Dlaczego doszło do tragedii?
- Nie da się do końca przewidzieć zachowań takich osób. Pamiętam sprawę z Gdańska, gdzie matka przyszła na komendę z martwym dwumiesięcznym dzieckiem, które udusiła. Dlaczego w przypadku Wilanowa, kobieta uciekła i znalazła się na cmentarzu? Nie wiem. Cmentarz to miejsce, gdzie życie spotyka się ze śmiercią. Jest to miejsce odpoczynku naszych zmarłych i miejsce, gdzie oddajemy im cześć - dodaje Grzyb.
Dlaczego dochodzi do takich tragedii? Czy da się im zapobiec? - pytamy naszą ekspertkę.
- Jeszcze raz powtarzam, to są niezwykle dramatyczne sprawy. W Polsce jest ich nawet kilkanaście rocznie. W tym przypadku z relacji sąsiadów wynikało, że mieliśmy do czynienia z klasą średnią. Do takich tragedii dochodzi w normalnych domach, a matki wcześniej bardzo dbają o swoje dzieci - odpowiada.
- Wiemy też, jaki mamy styl życia na grodzonych osiedlach. Tam nie dochodzi do szerokich interakcji społecznych i mechanizmy nieformalnej kontroli społecznej są ograniczone. Tym bardziej trudno jest zauważyć, że z kimś jest coś nie tak. W tej sprawie nie mamy informacji o relacjach rodzinnych. Rodzina, jeśli miała bliski kontakt, mogła coś zobaczyć, wręcz powinna, ale na to nie ma reguły. Mogło być tak, że kobieta zadziałała w sposób nagły a otoczenie nie mogło tego wychwycić. Kobiety, które siedzą w czterech ścianach z dziećmi, też mogą odczuwać ogromną samotność i czuć się przytłoczone sytuacją - wyjaśnia kryminolożka.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Putin chce się wycofać z Ukrainy? Gen. Bieniek: to może być zawoalowany sygnał
32-latka trafiła do szpitala
Kluczowe w tej sprawie będą badania psychiatryczne. Jeżeli lekarze orzekną o niepoczytalności, to śledztwo prokuratorskie zostanie umorzone, a sąd umieści kobietę w zakładzie psychiatrycznym.
- Na pewno będzie wysłana na obserwację. Potem są trzy możliwości: uznanie, że działała w stanie zniesionej poczytalności, ograniczonej w stopniu znacznym lub stwierdzenie, że była poczytalna. W dwóch ostatnich przypadkach kobieta staje przed sądem i zostanie osądzona na normalnych zasadach z art. 148 k.k. - podsumowuje Grzyb.
Jeśli kobieta stanie przed sądem i będzie odpowiadała za zabójstwo, może jej grozić kara pozbawienia wolności na czas nie krótszy od lat 8, kara 25 lat pozbawienia wolności albo dożywocie.
Mateusz Dolak, dziennikarz Wirtualnej Polski