Putin najedzie Ukrainę jak Czeczenię? Są niepokojące sygnały
W czwartek w Moskwie zgłoszono ponad dwa tysiące alarmów bombowych. W związku z istniejącym zagrożeniem ewakuowano ponad sześć tysięcy osób. Zamachy bombowe w Rosji poprzedziły drugą wojnę czeczeńską. Wtedy oskarżano o nie Federalną Służbę Bezpieczeństwa. Władze w Moskwie przypisały ataki Czeczenom i najechały kaukaską republikę.
W czwartek Moskwę sparaliżowały anonimowe donosy o podłożeniu w różnych miejscach miasta ładunków wybuchowych. W sumie donosy dotyczyły dwóch tysięcy miejsc - poinformowała agencja Interfax.
Groźby otrzymało ponad 200 placówek oświatowych i zdrowotnych, sześć dworców autobusowych, prawie 80 hoteli i 50 galerii handlowych, zdradziło agencji źródło zaznajomione ze sprawą.
- Anonimowi ludzie poinformowali również o "zaminowaniu" 1,5 tys. sklepów, sądów rejonowych i innych obiektów w całym mieście - wyjaśniło źródło agencji.
Tysiące ewakuowanych. Zagrożenie niepotwierdzone
W związku z istniejącym zagrożeniem ewakuowano łącznie sześć tysięcy osób, poinformowała agencja Interfax. Po sprawdzeniu sygnałów, zagrożenie nie zostało w żadnym wypadku potwierdzone.
Służby otrzymały podobne doniesienia również w środę. Wtedy to odebrano łącznie cztery tysiące zgłoszeń o podłożonych ładunkach. Ewakuowano wtedy trzy tysiące osób.
Zobacz też: Rosja liczy się tylko z USA? "Europejczyków uważają za mięczaków i frajerów"
Jak informuje agencja, sytuacja powtarza się cyklicznie. Największy tego typu "atak" miał miejsce w grudniu 2019 roku kiedy to postawione na nogi służby musiały sprawdzić ponad tysiąc lokalizacji. Ewakuowano wtedy ponad 170 tys. osób.
Łącznie w związku z fałszywymi alarmami ewakuowanych zostało już ponad 800 tysięcy osób.
Pretekst do interwencji na Ukrainie?
Za bezpośredni pretekst do wybuchu drugiej wojny czeczeńskiej rosyjskim władzom posłużyły zamachy bombowe na budynki mieszkalne w Bujnaksku, Moskwie i Wołgodońsku, do których doszło we wrześniu 1999 roku. W wybuchach zginęło wtedy blisko 300 osób. Ilość fałszywych alarmów budzi zaniepokojenie, że któreś z doniesień okaże się prawdziwe.
O udział w zamachach z września 1999 roku oskarżana była rosyjska służba FSB. Informacje na ten temat przekazał Aleksandr Litwinienko, były oficer FSB, który uciekł do Wielkiej Brytanii. Został potem otruty polonem w herbacie w jednym z londyńskich lokali. Media twierdziły, że była to robota agenta Moskwy w zemście za ujawnienie informacji przez Litwinienkę.