Putin wykorzystuje tragedię. Chce "usprawiedliwić swoją agresję"
25 lat temu, NATO rozpoczęło intensywne bombardowania Jugosławii, które miały na celu zakończenie wojny w Kosowie. Srdzian Cvijić, analityk z Belgradzkiego Centrum Polityki Bezpieczeństwa (BCBP), zauważa, że "Putin odwołuje się do tej tragicznej historii, aby usprawiedliwić swoją agresję na Ukrainę".
- Bombardowania były pogwałceniem prawa międzynarodowego; podobnie jak w przypadku wojny w Iraku w 2003 roku, nie otrzymano mandatu RB ONZ. Putin nawiązuje do tej tragedii nie dlatego, że broni interesów Serbii, ale dlatego, że wykorzystuje ten precedens do usprawiedliwienia swojej brutalnej agresji na Ukrainę - zauważa ekspert w rozmowie z PAP.
- Gdyby obywatele Serbii potrafili spojrzeć na sprawę realistycznie, a nie tylko przez pryzmat prorosyjskiej propagandy rozpowszechnianej codziennie w mediach prorządowych kraju, to z natury rzeczy byliby bardziej solidarni z Ukrainą - dodaje analityk.
W kampanii bombardowań, która trwała 78 dni, zginęło około 500 cywilów. Rosyjski prezydent, Putin, twierdzi, że naloty - podobnie jak jednostronna deklaracja niepodległości Kosowa w 2008 roku - stworzyły precedens, naruszając międzynarodowe prawo i porządek. Putin wykorzystuje te wydarzenia do uzasadniania aneksji Krymu i prób odłączenia od Ukrainy wschodnich części kraju, kontrolowanych przez prorosyjskich separatystów.
Cvijić, pytany o to, jak 25 lat po rozpoczęciu nalotów obywatele Serbii postrzegają NATO i euroatlantycki kierunek integracji swojego państwa, odpowiada, że "ich stosunek do NATO i Zachodu znacząco determinuje antyzachodnia retoryka władz".
- Bombardowanie z pewnością i tak wpływałoby na stosunek do integracji Serbii z NATO, ale wyglądałoby to inaczej, gdyby nie antyzachodnia retoryka większości mediów, które znajdują się pod kontrolą prezydenta (Serbii) Aleksandara Vuczicia" - ocenia analityk BCBP.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Negatywny stosunek Serbii do NATO
- Negatywne nastroje były powszechne jeszcze przed 2012 rokiem (dojściem do władzy obecnego rządu - pryzp.red), ale nie w takim stopniu, jak obecnie. Bezpośrednio po bombardowaniu liczba obywateli Serbii opowiadających się za członkostwem kraju w NATO wynosiła prawie 30 proc., obecnie jest to liczba jednocyfrowa. Poparcie dla NATO zaczęło wyraźniej spadać po jednostronnej deklaracji niepodległości Kosowa, jednak od 2012 roku spadek jest zawrotny" - wyjaśnia Cvijić.
- Jak wytłumaczyć fakt, że pokolenia, które doświadczyły bombardowań NATO, udzieliły większego poparcia członkostwu Serbii w tym Sojuszu niż obecne pokolenia, które tych wydarzeń nie doświadczyły. Odpowiedzią jest właśnie propaganda - podkreśla.
Minister obrony Serbii Milosz Vuczević powiedział w piątek, że "celem agresji NATO była niewątpliwie okupacja i konfiskata części terytorium naszego kraju i cele te utrzymują się do dziś". - Nadal bezwstydnie przekonują nas, że powinniśmy się pogodzić i zaakceptować oddanie części naszego terytorium - oświadczył, odnosząc się do nieuznawanej przez Belgrad niepodległości Kosowa.
Pomimo głoszonej przez serbskie władze "neutralności militarnej" kraj uczestniczy w ćwiczeniach NATO i utrzymuje z Sojuszem partnerskie relacje. - Temat współpracy Serbii z NATO rzadko, o ile w ogóle, pojawia się w mediach prorządowych, więc obywatele nie są z nim właściwie zaznajomieni. Można nawet powiedzieć, że współpraca z Sojuszem odbywa się w aurze medialnej tajności, przy jednoczesnym rozkręcaniu propagandowej wojny przeciwko NATO - zwraca uwagę analityk.
Zwraca uwagę, że aby Serbia kiedykolwiek wstąpiła do NATO, konieczna jest "polityczna wola, zaprzestanie antynatowskiej propagandy i geopolityczny zwrot Belgradu". - Mówiąc to, mam na myśli dołączenie do sankcji przeciwko putinowskiej Rosji i zerwanie z taktyką +grania na kilka frontów+, która w żaden sposób nie służy interesom Serbii - wyjaśnia Cvijić.
Podsumowując, podkreśla, że "bombardowanie z 1999 roku nie jest jedyną przyczyną (niechęci wobec NATO i Zachodu), chociaż pamięć o nim stanowi poważną przeszkodę". -Jednak odpowiedzialny rząd musi pozostawić historię historykom i skupić się na przyszłości" - dodaje.