Putin chciał uniknąć krytyki
Informując o szczycie Rady Europy w Warszawie prasa moskiewska zwraca uwagę m.in. na nieobecność wśród przywódców 46 państw pierwszych osobistości Rosji. "Rosja z
coraz większym trudem znajduje wspólny język z Radą Europy, która
za swoje główne zadanie uznała obronę zasad demokracji" - pisze dziennik "Kommiersant".
17.05.2005 | aktual.: 17.05.2005 13:28
"W tym roku po raz pierwszy od dziewięciu lat członkostwa Rosji w Radzie Europy na szczyt nie przyjechał Władimir Putin. Na czele delegacji rosyjskiej stoi minister spraw zagranicznych Siergiej Ławrow" - odnotowuje rządowa "Rossijskaja Gazieta".
Z kolei "Gazieta" zauważa: "Prezydent Rosji po raz pierwszy opuścił szczyt Rady Europy - zamiast podróży do Warszawy wybrał wizytę w obwodzie czelabińskim, gdzie czekały na niego spacery po muzeach i narada gospodarcza z szefami Uralskiego Okręgu Federalnego".
"Od rana pod Magnitogorskiem Putin zwiedzał skansen 'Arkami', na którego terenie znajdują się pierwsze południowouralskie osiedla, a wieczorem w Czelabińsku badał przyczyny odpływu kapitału z okręgu, w którym skoncentrowane są podstawowe zasoby naftowo- gazowe i przemysłowe Rosji" - relacjonuje dziennik.
Zdaniem "Kommiersanta", "nieobecność pierwszych osobistości państwa rosyjskiego w Warszawie nie jest przypadkowa". "Rosja z coraz większym trudem znajduje wspólny język z Radą Europy, która za swoje główne zadanie uznała obronę zasad demokracji".
"Kluczem do zrozumienia, dlaczego Władimir Putin i (premier) Michaił Fradkow zaprzepaścili możliwość porozmawiania razem z innymi kolegami ze Wspólnoty Niepodległych Państw o przyszłości Rady Europy i przyłączenia się do warszawskiego, demokratycznego hip-hopu, może być niedzielne oświadczenie sekretarza generalnego Rady Terry`ego Davisa. Komentując wypowiedzi przedstawicieli Rosji, domagających się zaprzestania monitoringu wywiązywania się przez Federację Rosyjską z obietnic wobec tej organizacji, pan Davis zauważył, że Rosja, która przystąpiła do RE w 1996 roku, jeszcze nie wykonała najważniejszych zobowiązań" - konstatuje dziennik.
Według "Kommiersanta", udział w obecnym szczycie Rady Europy mógłby przysporzyć kierownictwu rosyjskiemu wielu niezbyt przyjemnych przeżyć. "Przypomnijmy, że otwarcie szczytu zbiegło się w czasie z zaostrzeniem stosunków Moskwy z kilkoma przybyłymi do Warszawy radzieckimi republikami, których liderzy czują się tam, jak w domu" - pisze dziennik.
"Izwiestja" publikują wywiad z Siergiejem Ławrowem, w którym ten zadeklarował, że jego kraj jest otwarty na konkretną krytykę. Oto, co ciekawe: słyszeliśmy krytyczne uwagi na temat "sprawy Jukosu", "wyznaczania gubernatorów", ordynacji wyborczej do Dumy i wolności mediów. We wszystkich tych kwestiach przedstawiliśmy szczegółowe wyjaśnienia. Teraz akcent stawia się na pakcie Ribbentrop-Mołotow, na tym, że ZSRR bez mała ponosi taką samą odpowiedzialność za II wojnę światową, co hitlerowskie Niemcy. Jeśli oni rzeczywiście byliby zatroskani tym, że po 1995 roku staliśmy się mniej demokratyczni, to niech nas za to krytykują. A krytykują za przeszłość z przeniesieniem w przyszłość, domagając się przy tym rekompensat finansowych i terytorialnych - oświadczył Ławrow.
Jerz Malczyk