Putin 20 km od granicy z Polską. Oto, co zamierza zrobić w Grodnie
Władimir Putin będzie miał kolejną okazję, by bezpośrednio domagać się od białoruskiego dyktatora wysłania żołnierzy do Ukrainy. Prezydent Rosji i Alaksandr Łukaszenka spotkają się m.in. w Grodnie, kilkanaście kilometrów od granicy z Polską, podczas Forum Regionów Państwa Związkowego, które potrwa od 30 czerwca do 1 lipca. – Myślę, że usłyszymy otwarte lub zawoalowane groźby pod adresem Litwy, Polski i NATO – mówi w rozmowie z WP Siarhiej Pielasa, białoruski dziennikarz Biełsat TV.
Wizyta Władimira Putina na Białorusi, pierwsza od trzech lat, będzie jednocześnie jego pierwszym zagranicznym wyjazdem od czasu rozpoczęcia rosyjskiej inwazji na Ukrainę. Analitycy w rozmowie z Wirtualną Polską zwracają jednak uwagę, że w praktyce rosyjski dyktator chce zademonstrować, że nawet w Grodnie - kilkanaście kilometrów od granicy z Polską – czuje się jak u siebie.
Rozmowy z Łukaszenką odbędą się przy okazji Forum Regionów Państwa Związkowego i oficjalnie mają dotyczyć tematów gospodarczych. Putin będzie mógł wykorzystać okazję, by naciskać na Łukaszenkę, by ten wysłał swoich żołnierzy do Ukrainy.
Białoruski dziennikarz Siarhiej Pielasa w rozmowie z Wirtualną Polską podkreśla, że wybór miejsca spotkania nie jest przypadkowy. - Putin odwiedzi Grodno, tuż przy granicy z Polską. Będzie więc niedaleko przesmyku suwalskiego, czyli miejsca, które nazywane jest najbardziej niebezpiecznym w całym NATO. Przesmyk łączy Polskę z Litwą i w razie ataku na któreś z państw bałtyckich pozwalałby wysyłać pomoc lądową – podkreśla. Nie bez znaczenia jest również to, że w tym samym czasie będzie trwał szczyt NATO w Madrycie z udziałem partnerów spoza sojuszu oraz ze zdalnym udziałem prezydenta Ukrainy – podkreśla.
Dziennikarz i analityk spodziewa się, że w Grodnie Putin nie straci okazji, by propagandowo zaatakować sojusz. – Już teraz warto śledzić komunikaty Kremla przed wizytą. Myślę, że możemy się spodziewać otwartych lub zawoalowane gróźb w stosunku do Litwy, być może Polski i całego NATO. Rosja jednak nie posiada możliwości, by z Białorusi czy obwodu kaliningradzkiego mogła przeprowadzić realną kampanię wojenną przeciwko któremukolwiek krajowi NATO. W Kaliningradzie co prawda znajdują się znaczące siły rosyjskie wielkości kilku brygad i część floty bałtyckiej, ale nie są one w stanie komukolwiek zagrozić, będzie to więc gra obliczona na wzrost napięć – dodaje.
Napięcia między Litwą a Rosją
Kreml od początku tygodnia zaczął grozić Litwie w związku ze stosowaniem unijnych sankcji. Wolno blokuje kolejowy tranzyt części ładunków do Kaliningradu, co wywołało emocjonalną reakcję Moskwy. Ministerstwo Spraw Zagranicznych zażądało od Litwy natychmiastowego zniesienia "wrogich restrykcji".
"Jeśli w najbliższym czasie tranzyt towarów między obwodem kaliningradzkim a resztą Federacji Rosyjskiej przez Litwę nie zostanie w pełni przywrócony, Rosja zastrzega sobie prawo do podjęcia działań w celu ochrony swoich interesów narodowych" – czytamy w oświadczeniu resortu.
Litewska dyplomacja odpowiedziała, że "zakaz tranzytu kolejowego stali i wyrobów z metali żelaznych między Kaliningradem a Rosją przez Litwę nie wynika z decyzji władz w Wilnie, lecz z sankcji Unii Europejskiej nałożonej na Rosję z powodu jej inwazji na Ukrainę". Siarhiej Pielasa uważa, że Kreml jednak nie odpuści tego tematu również podczas wizyty Władimira Putina.
– Warto zwrócić uwagę, że Białoruś przedłużyła ćwiczenia na wielu poligonach, naliczyłem ich około dziesięciu, mimo że miały zakończyć się wcześniej. Białoruska propaganda w swojej odjechanej wizji twierdzi, że jest to konieczne, bo "Polska chciałaby oderwać zachodnią Ukrainę i wprowadzić tam swoje siły". Prawdziwy cel jest oczywiście inny, chodzi o to, by odciągać ukraińskie wojska z Donbasu. Putin podczas tej wizyty może dalej namawiać Łukaszenkę do udziału w wojnie, a symbolicznie chce też pokazać, że jest u siebie, na swoim terenie i czuje się tam bezpiecznie, mimo że jak doskonale wiemy, w ostatnim czasie rzadko pojawiał się publicznie i wolał przebywać w bunkrze – dodaje.
Siarhiej Pielasa nie wierzy jednak, że wizyta Putina zmieni podejście Łukaszenki do wysłania białoruskich wojsk. Według niego białoruski dyktator ma świadomość, że nadal będzie się opierał, bo wie, że nie jest to odpowiedni moment, a białoruscy żołnierze nie są w stanie przynieść przełomu na froncie. Dodatkowo przedstawiciele białoruskiej opozycji, skupieni wokół Swiatłany Cichanouskiej, wielokrotnie podkreślali, że nawet zwolennicy białoruskiego dyktatora sprzeciwiają się angażowaniu w wojnę.
Konflikt w białoruskiej armii?
O coraz większych napięciach i podziałach w białoruskiej armii mówi też Marcin Samsel, ekspert ds. bezpieczeństwa. – Od tygodni pojawiają się spekulacje, że rozkaz ataku białoruskiej armii na Ukrainę tak naprawdę padł, ale nie ma woli jego wykonania. Legion Białorusinów–ochotników, którzy walczą w Ukrainie, informuje, że coraz więcej białoruskich żołnierzy – ich byłych kolegów – sygnalizuje zastój w armii. Uważam, że sygnałem problemów mogą być też przedłużające się ćwiczenia wojskowe. Dodatkowo białoruscy żołnierze przekazali rosyjskiej armii amunicję, smary, oleje, więc podkreślają, że nie mają niezbędnego wyposażenia – zaznacza.
Ekspert zwraca uwagę, że białoruska propaganda próbuje również przekonywać, że problemy gospodarcze kraju są winą Polski. – Łukaszenka jest między młotem a kowadłem, bo wie, że bez Putina przestaje istnieć, a jednocześnie boi się, że Moskwa go usunie, jeśli nie podejmie radykalnych kroków. Właśnie dlatego trwają ciągłe umizgi, przekonuje, że Białoruś będzie wspierała Rosję dzięki współpracy gospodarczej czy produkcji broni. Zdaje sobie sprawę, że podziały w armii są tak duże, że armia podzieli się na dwa obozy i wywoła potężny konflikt wewnątrz kraju, którego stroną będzie również Rosja – dodaje.
Informacje o wizycie Putina podał premier Rosji Michaił Miszustin. - Jestem przekonany, że zbliżające się Forum Regionów z udziałem prezydentów Rosji i Białorusi da jeszcze głębszy, nowy impuls do współpracy międzyregionalnej - powiedział szef rosyjskiego rządu. Władimir Putin i Alaksandr Łukaszenka widzieli się ostatnio 23 maja w Soczi. Według portalu "Ukrainska Pravda" białoruski dyktator miał podczas spotkania mówić o "obawach, że Polska i NATO chce zabrać Ukrainie jej zachodnie ziemie.
Patryk Michalski, dziennikarz Wirtualnej Polski