Pseudotaksówkarze ścigają swoje ofiary po sądach
Ostrzegamy! Korzystanie z usług pseudotaksówek stojących przy skrzyżowaniu ulic Lubicz i Radziwiłłowskiej grozi opróżnieniem naszego konta do cna.
04.03.2010 | aktual.: 04.03.2010 15:08
Szczególnie wystrzegać należy się przejażdżki bordowym audi z Edwardem Z. Przestrogą może być historia Piotra, studenta UJ, który we wrześniu dał się mu naciągnąć na krótki kurs za 162 zł. Nie zapłacił. Dziś musi walczyć w sądzie z kierowcą, który zażądał od niego 14 tys. zł odsetek.
Naciągacze stawiają fałszywy postój taksówek nieopodal Hotelu Europejskiego. Wielki szyld z napisem TAXI na starym maluchu wabi przyjezdnych wychodzących z dworca PKP. Ci wsiadają do aut myśląc, że jadą taksówką. Po kursie kierowca informuje ich, że jechali przewozem osób, gdzie nie ma limitów cenowych.
Zaczynają się kłopoty. Jeśli klient nie ma przy sobie gotówki, naciągacze zmuszają go do podpisania tzw. poświadczenia zapłaty. Jak nie ureguluje należności w ciągu dwóch dni, naliczane są lichwiarskie odsetki - 50% dziennie!
To właśnie spotkało Piotra z Dąbrowy Górniczej, który przyjechał we wrześniu do Krakowa, aby załatwić stypendium studenckie. Jechał spod dworca na ul. Reymonta. Według stawek obowiązujących w mieście, powinien zapłacić ok. 14 zł. Edward Z. policzył o 148 zł więcej. - Pięknie mnie Kraków przywitał - żali się student. - Na początku uwierzyłem, że macie tu takie ceny, ale później zgłosiłem skargę do urzędu miasta - dodaje.
W tym czasie naciągacz naliczał już odsetki. Przysyłał kolejne wezwania do zapłaty. Gdy kwota doszła do ok. 14 tys. zł, bezczelnie skierował przeciwko Piotrowi sprawę do sądu. - Mimo, że oszukał klienta, naruszając przepisy o maksymalnych opłatach, to jeszcze żąda lichwiarskich odsetek - mówi Wiesław Szanduła, specjalista z wydziału ewidencji pojazdów i kierowców urzędu miasta, który pomaga chłopakowi walczyć z naciągaczem. Tłumaczy, że ustawowe odsetki to maks. 20 proc. niezapłaconej sumy rocznie ( w przypadku Piotra - 15 zł).
Wczoraj odbyła się pierwsza rozprawa. Edward Z. częściowo wycofał się z żądań wysokich odsetek. Uważa jednak, że dobrze obliczył cenę za kurs. Woził Piotrka jeszcze jako taksówkarz. Łamał przepisy, gdyż w Krakowie obowiązują dla nich maksymalne stawki (2,80 zł za km).
Od listopada 2009 r. może jednak naciągać legalnie - uzyskał licencję na przewóz osób, a tam nie ma limitów cenowych. - Dziś za kurs, którym jechał pan Piotr wziąłbym 230 zł - przyznaje Z. Jednak to, że uzyskał nową licencję nie znaczy, że postępuje zgodnie z prawem. Znak TAXI dalej wabi, a jak twierdzą oszukani klienci, kierowca nie prezentuje w wyraźny sposób cennika. A ma taki obowiązek, nawet w przewozie osób.
Obecnie wymiar sprawiedliwości zajmuje się kilkunastoma sprawami poszkodowanych klientów. Za brak cennika sąd może orzec wobec nich karę do 1500 zł, za zawyżanie cen przez taksówkarzy i oszustwo - od 100 zł grzywny aż po więzienie - nawet do 8 lat). Oszuści odwołują się jednak od wyroków. - Gdy jednak zapadną prawomocne wyroki, będziemy mieli możliwość, żeby odebrać im licencje - mówi z nadzieją Szanduła.
Zobacz wydanie internetowe: Akt oskarżenia w sprawie kradzieży napisu "Arbeit Macht Frei"