Przywódca Zimbabwe Robert Mugabe do swych przeciwników: powieście się
Prezydent Zimbabwe Robert Mugabe, który zwyciężył w wyborach z 31 lipca, powiedział swym przeciwnikom, kontestującym wynik głosowania, żeby "poszli się powiesić". To pierwsze prezydenta przemówienie od reelekcji.
12.08.2013 14:14
- Ci, którzy są zaszokowani swoją porażką mogą iść się powiesić, jeśli mają na to ochotę - powiedział 89-letni Mugabe, dodając, że jego zwycięstwo w wyborach jest nieodwołalne.
- Jeśli umrą, nawet psy nie będą jadły ich ciał - dodał prezydent, cytowany przez BBC, pod adresem swych przeciwników.
"Podajemy im demokrację na tacy"
Oponent Mugabego premier Morgan Tsvangirai odrzucił wynik wyborów i w piątek złożył do sądu odwołanie, domagając się unieważnienia głosowania i rozpisania nowych wyborów. Tsvangirai uważa, że listy wyborcze zostały zmanipulowane, aby ułatwić zwycięstwo Mugabego.
Ten jednak powiedział w poniedziałek: - Podajemy im demokrację na tacy. Można ją wziąć lub nie, ale lud dokonał demokratycznego aktu (wyboru).
Wystąpienie Mugabego zorganizowano w Dzień Bohaterów, święto upamiętniające śmierć bojowników walczących o niepodległość kraju w latach 70.
Jego przemowa koncentrowała się przede wszystkim na wyniku wyborów i Mugabe nie omieszkał powiedzieć, że "zawstydziły one" zachodnich przeciwników Zimbabwe - pisze korespondent BBC.
Oprotestowane wybory
Według komisji wyborczej Mugabe zdobył w wyborach 61 proc. głosów, a Tsvangirai - 34 procent, ale jak zwraca uwagę BBC nie został on jeszcze zaprzysiężony na swą siódmą kolejną kadencję, ponieważ wynik głosowania został oprotestowany. Dziewięcioosobowy Trybunał Konstytucyjny ma rozpatrzyć zażalenia na decyzję komisji wyborczej.
W reakcji na jej werdykt Tsvangirai oświadczył, że jego partia Ruch na rzecz Zmian Demokratycznych (MDC) całkowicie odrzuca wynik wyborów i użyje wszelkich środków prawnych, by go zakwestionować.
Unia Europejska oznajmiła, że jest zaniepokojona doniesieniami o nieprawidłowościach podczas głosowania i brakiem przejrzystości wyborów. Od oceny wyborów będzie zależało, czy UE zdecyduje się na dalsze łagodzenie sankcji, które nałożyła na Zimbabwe. Obejmują one m.in. Mugabego.
Także USA uznały wynik wyborów za niewiarygodny. "Poważne wątpliwości" co do prawidłowości wyniku głosowania wyraziła Wielka Brytania.
Obserwatorzy z Zachodu nie zostali dopuszczeni do wyborów. Obserwatorzy z Afryki w większości zaakceptowali głosowanie, ale niezależni obserwatorzy w kraju uznali, że zostało sfałszowane, przede wszystkim na etapie rejestracji wyborców.
33 lata u władzy
89-letni obecnie Mugabe rządzi krajem od 33 lat. Dawny bohater i przywódca walki o wyzwolenie kraju z kolonializmu przez lata swej władzy uzyskał opinię najbardziej skorumpowanego afrykańskiego tyrana, który zbił fortunę na sprzedaży diamentów wydobywanych w Zimbabwe. W 1980 r. objął władzę jako premier, a od 1987 r. jest prezydentem.
W 2002 roku przegrał wybory, ale ich wyniki zostały później sfałszowane. W 2008 r. jego ówczesny rywal Tsvangirai uzyskał oficjalnie w głosowaniu 48 proc., przed Mugabem - z rezultatem 43 proc. Zwolennicy szefa państwa rozpętali wówczas pogromy jego przeciwników, w wyniku których zginęło ok. 200 ludzi. Przed drugą turą wyborów Tsvangirai zrezygnował z udziału, oddając prezydenturę walkowerem; na mocy kompromisu został następnie premierem.