Przyśpieszone wybory samorządowe w Rzeszowie i Brzegu? Może się tak zdarzyć
Jeszcze nie ostygły emocje po pierwszej turze wyborów samorządowych, w niemal 650 gminach czeka nas „dogrywka”, a tymczasem już można usłyszeć o… kolejnych wyborach samorządowych. I to bynajmniej nie o tych w roku 2023. Może do nich dojść znacznie wcześniej.
- W gminie Krasne musi się odbyć referendum w sprawie połączenia z Rzeszowem. Jeśli doszłoby do fuzji obu gmin, konieczne byłyby powtórne wybory do rady Rzeszowa.
- Podobnie wybierany byłby też prezydent miasta, a media już spekulują, że mogłoby wtedy zabraknąć wśród kandydatów zwycięskiego teraz Tadeusza Ferenca.
- O fuzji sporo mówi się też w kontekście gmin Brzeg i Skarbimierz w woj. opolskim.
- Władze i społeczność Skarbimierza są temu zdecydowanie przeciwne, ale przykład Opola uczy, że opinie mieszkańców bywają w takich przypadkach zmienne.
Podczas gdy kandydaci na radnych, wójtów, burmistrzów i prezydentów miasta szukali sposobów, by mocnym akcentem zakończyć kampanię do pierwszej tury wyborów, Naczelny Sąd Administracyjny rozpatrywał skargę kasacyjną, złożoną przez wójta gminy Krasne (woj. podkarpackie).
W wydanym 19 października orzeczeniu NSA oddalił (ze względów formalnych) skargę na wyrok rzeszowskiego WSA, który 15 maja 2018 r. zarządził przeprowadzenie na wniosek mieszkańców gminy Krasne referendum w sprawie połączenia jej z Rzeszowem. Innymi słowy, referendum musi się odbyć.
- Wygraliśmy wszystko! (…) To nie koniec walki o przyłączenie do Rzeszowa. (…) W związku z tym ustępujący wójt gminy Krasne - Wilhelm Woźniak, wyczerpał wszelkie możliwości blokowania przeprowadzenia uczciwego gminnego referendum w sprawie dobrowolnego połączenia Gminy Krasne z Gminą Miasto Rzeszów – piszą na swojej stronie internetowej członkowie inicjatywy „Gmina Krasne do Rzeszowa”.
Pytany o sprawę Wilhelm Woźniak, obecny wójt gminy Krasne, w rozmowie z portalem www.czytajrzeszow.pl zapewnia, że jeśli komisarz wyborczy ustali termin referendum, to na pewno zostanie ono zrealizowane.
- Sprawa jest oczywista – władza ma realizować to, czego oczekują mieszkańcy, a nie blokować ich inicjatywy. Natomiast jaki będzie wynik referendum? Tego nie wiemy – tak z kolei na łamach wspomnianego portalu komentuje sytuację Jacek Maternia, kontrkandydat Woźniaka w drugiej turze batalii o urząd wójta gminy Krasne.
Nowe referendum, nowe granice i … nowe władze samorządowe?
Referendum, którego przeprowadzenie nakazał rzeszowski WSA, będzie już drugim w sprawie fuzji gminy Krasne i Rzeszowa. W pierwszym, które odbyło się niemal dokładnie dwa lata temu, zdecydowanie wygrali przeciwnicy takiego kroku. Nie pomogły obietnice płynące ze strony władz Rzeszowa, że w razie przyłączenia gminy Krasne do miasta stolica regionu w ciągu 5 lat zainwestuje tam 100 mln złotych.
Mimo tej porażki zwolennicy połączenia obu gmin już w sierpniu 2017 r. ponownie złożyli wniosek o przeprowadzenie referendum. Kiedy uznali, że wójt nie kwapi się do podjęcia tematu, skierowali do WSA skargę na bezczynność organu JST. I właśnie zwieńczeniem tej sprawy było orzeczenie NSA z 19 października br.
Na razie o przyszłości gminy Krasne trudno cokolwiek powiedzieć. Wiadomo tyle, że referendum musi się odbyć, ale nie wiadomo ani kiedy to nastąpi, ani jaki będzie jego wynik, ani kiedy – w razie, gdyby tym razem większość zyskali zwolennicy fuzji z Rzeszowem – ewentualne połączenie ze stolicą Podkarpacia miałoby stać się faktem.
Decydujący głos w tej sprawie będzie miała Rada Ministrów. To bowiem ona – zgodnie z ustawą o samorządzie gminnym – „tworzy, łączy, dzieli i znosi gminy oraz ustala ich granice”. Decyzję podejmuje po analizie wniosku złożonego przez występujący o fuzję samorząd (do wniosku musi być dołączone uzasadnienie, niezbędne dokumenty, mapy i informacje potwierdzające jego zasadność, a także opinia rad gmin objętych wnioskiem). Czyni to najdalej do 31 lipca roku poprzedzającego rok budżetowy, w którym ma nastąpić zmiana w podziale terytorialnym państwa. A te następują 1 stycznia.
Przykładając teorię do realiów, można zatem stwierdzić tylko tyle, że jeżeli mieszkańcy gminy Krasne poprą fuzję z Rzeszowem, a rząd da zielone światło do jej przeprowadzenia, to stolica Podkarpacia w nowych granicach teoretycznie mogłaby się pojawić z dniem 1 stycznia 2020 roku. Wraz z nowymi granicami Rzeszów mógłby też zyskać ok. 11 tysięcy nowych mieszkańców oraz… nowych radnych i prezydenta.
Ustawowe zapisy i medialne spekulacje
Zgodnie z zapisami ustawy o samorządzie gminnym oraz Kodeksu Wyborczego w razie połączenia się jednostek samorządu terytorialnego lub włączenia jednej JST do drugiej „rady tych jednostek zostają z mocy prawa rozwiązane”, a wyznaczony przez szefa MSWiA pełnomocnik „przejmuje wykonywanie zadań i kompetencji ich organów do dnia wyboru nowych organów gminy”.
Innymi słowy, gdyby fuzja gminy Krasne i Rzeszowa doszła do skutku, to po formalnym połączeniu tych jednostek ich mieszkańcy znów (być może już wiosną 2020 r.) poszliby do urn, wybierając zarówno radnych, jak i prezydenta powiększonego Rzeszowa.
Tak właśnie zdarzyło się w powiększonej Zielonej Górze, po tym jak gmina miejska połączyła się z otaczającą ją gminą wiejską. Z tym, że tam z powodu połączenia w obu tych gminach wybory do rad oraz wybory wójta/prezydenta nie odbyły się jak w całym kraju jesienią 2014 r., a mieszkańcy poszli do urn dopiero po połączeniu, w marcu 2015 r.
Wizja wyborów w niecałe półtora roku po wyborach już zaczęła krążyć wśród rzeszowskich mediów. Dziennikarze powołując się na „przecieki” z ratusza i od lokalnych polityków, spekulują, że PiS - nie potrafiąc pokonać obecnego prezydenta Tadeusza Ferenca (niebawem rozpocznie piątą kadencję) w wyborach – byłby gotowy dać „zielone światło” fuzji gminy Krasne z Rzeszowem pod warunkiem, że Ferenc nie będzie się już ubiegać o reelekcję i pójdzie szukać szczęścia w wyborach do Sejmu.
Nie dla wielkiego Opola, tak dla jego prezydenta…
Podkarpacie nie jest jedynym regionem, gdzie trwa dyskusja o ewentualnej zmianie mapy administracyjnej województwa. Od dłuższego już czasu pomysł fuzji pojawia się także w kontekście gmin Brzeg i Skarbimierz w woj. opolskim. Do takiego kroku namawia Grzegorz Surdyka, miejski radny Brzegu i zarazem przedstawiciel Komitetu do spraw Połączenia Gmin Brzegu i Skarbimierza.
Ze wsparciem tego właśnie komitetu szedł do wyborów Grzegorz Chrzanowski, który 4 listopada w drugiej turze powalczy o stanowisku burmistrza Brzegu z pełniącym obecnie tę funkcję Jerzym Wrębiakiem. Ten drugi zresztą także jest zwolennikiem połączenia z gminą Skarbimierz i uważa, że do takiej sytuacji wcześniej czy później dojdzie, choć nie stawia tej kwestii w centrum uwagi.
- Chcę walczyć z mitem, jakoby Brzeg tylko i wyłącznie może funkcjonować poprzez przyłączenie – mówił w sierpniu Wrębiak dla Radia Opole.
Gdyby do takiej fuzji doszło, to w powiększonym Brzegu musiałyby się odbyć ponowne wybory samorządowe. Na razie oczywiście to czyste spekulacje i nie wiadomo, czy kiedykolwiek wyjdą one poza teoretyczne rozważania. Wiadomo jedynie, że po dobroci do takiej fuzji na pewno nie dojdzie, gdyż zdecydowanie sprzeciwia jej wójt Skarbimierza, Andrzej Pulit, który 21 października zapewnił sobie reelekcję pod hasłem „Nie dla łączenia gmin, tak dla dobra mieszkańców”.tu wstaw treść
- Brednie kilku osób mieszkańców Brzegu o przyłączeniu Skarbimierza do Brzegu to wytwór ich niekompetencji i głupoty! Społeczność gminy Skarbimierz ma fundamentalne prawo do samodzielnego rządzenia. Społeczność tej gminy zrealizowała to prawo w 1991 roku poprzez ustanowienie dla swojego obszaru własnej władzy uchwałodawczej i wykonawczej – napisał kilka tygodni temu na swoim facebookowym profilu Pulit.
- Nie było, jak to twierdzą zwolennicy przyłączenia do Brzegu Gminy Skarbimierz, odłączenia od Brzegu terytorium tej gminy. Terytorium Gminy Skarbimierz od niepamiętnych czasów stanowiło odrębną od terytorium Brzegu jednostkę podziału administracyjnego kraju – dodał burmistrz Skarbimierza.
Sądząc po wyborczym wyniku, mieszkańcy Skarbimierza „kupują” takie stanowisko. Choć warto pamiętać, że opinie mieszkańców w tych kwestiach potrafią być zmienne. Gdy dwa lata temu władze Opola zabiegały o włączenie w granice tego miasta terenu kilkunastu sołectw z ościennych gmin, tamtejsi mieszkańcy urządzali manifestacje, blokady dróg, a najbardziej zdeterminowani urządzili nawet strajk głodowy. Dziś prezydent Opola Arkadiusz Wiśniewski (już w pierwszej turze uzyskał reelekcję) z nieukrywanym zadowoleniem podkreśla, że w nowych dzielnicach miasta zdecydowanie zwyciężył.
- Wszyscy byli przekonani, że tamtejsi mieszkańcy będą przeciwko mnie i zamanifestują swoje niezadowolenie. Tymczasem okazało się, że to, co im zaoferowało Opole – miejskie autobusy czy Kartę Seniora – przekonało ich do tej zmiany. Demokracja zwyciężyła – mówi w rozmowie z PortalSamorzadowy.pl Arkadiusz Wiśniewski.