"Przyjmę bez doświadczenia i umiejętności"
Nie liczy się już to, co wpiszesz w CV. Ważne
tylko, byś je zaniósł. Według "Metra", są już firmy w Polsce,
które przyjmują pracowników bez żadnych wymagań.
09.05.2007 | aktual.: 09.05.2007 09:25
Minęły czasy, kiedy trzeba było w podaniach wypisywać jak najwięcej umiejętności i doświadczeń. Przynajmniej w niektórych zawodach wystarczy już tylko chęć do pracy. Firmy są tak przyparte do muru, że otwierają ramiona na widok każdego kandydata. Bo odpływ fachowców za granicę ciągle trwa.
Musiałem poszukać 15 nowych pracowników, szukałem, gdzie mogłem cieśli i murarzy - mówi wiceprzewodniczący warmińsko-mazurskiego oddziału Polskiej Izby Inżynierów Budownictwa i prezes firmy Esbud Mieczysław Domińczak. Zatrudniłem każdego, kto tylko chciał pracować. Nawet nie pytałem, jaki wcześniej zawód wykonywali. Dziś pracują i doszkalają się w zawodzie - dodaje.
Firmy podwykonawcze zapełniają się byłymi fryzjerami, handlowcami, kamieniarzami czy nauczycielami, takimi jak Adam Sapiński. On po siedmiu latach nauczania, za które odbierał ponad 1 tys. zł pensji, poszedł z bratem na budowę. Dziś razem z nim spycharkami równają teren pod autostrady. Praca cięższa, ale trzy razy lepiej płatna - mówi Sapiński. Mam rodzinę i nie chciałem przymierać głodem za pensję nauczyciela - dodaje.
Bez doświadczenia i umiejętności przyjmują jednak nie tylko na budowach. Na takich pracowników otworzyły się już także stocznie. Każdego tygodnia przychodzi do nas ponad 20 osób, najczęściej zupełnie zielonych w zawodzie - mówi dyrektor Stoczni Gdańsk Bogdan Oleszek. Sam zatrudniałem absolwenta AWF-u. Oni chcą pracować, a my poszukujemy pracowników. Przyuczamy ich do zawodu. Dla nas ważne jest tylko, by kandydat miał sprawne ręce - ocenia rozmówca dziennika.
W CV swoich nowych pracowników nie zaglądają także dyrektorzy wielkich zakładów, szczególnie branży elektronicznej. Tak jest m.in. w LG Philips LCD i sześciu poddostawców w Kobierzycach czy LG Electronics z Mławy. Najważniejsze dla dyrekcji jest to, by życiorysy ich przyszłych pracowników w ogóle znalazły się na ich biurku - pisze "Metro".
W ostatnich dwóch, trzech miesiącach coraz większe jest też zapotrzebowanie na studentów informatyki czy młodych pracowników do księgowości - mówi dyrektor działu rekrutacji z Most Wanted Agnieszka Ławrynowicz. Pracodawcy nie mają praktycznie żadnych większych wymogów. Są gotowi inwestować w pracownika nawet przez 1-1,5 roku. Firmy wymagają jedynie podpisania kilkuletniego kontraktu - opowiada gazecie. (PAP)