Przygotowania do marszu przeciwko terroryzmowi. "Zostały zastosowane wszelkie środki"
- Zostały zastosowane wszelkie środki, aby zapewnić bezpieczeństwo w czasie niedzielnego marszu w Paryżu przeciwko terroryzmowi - powiedział szef francuskiego MSW Bernard Cazeneuve. Udział w nim weźmie między innymi prezydent Francji Francois Hollande, przewodniczący RE Donald Tusk oraz premierzy Wielkiej Brytanii, Włoch, Hiszpanii i Polski - David Cameron, Matteo Renzi, Mariano Rajoy, Ewa Kopacz.
10.01.2015 | aktual.: 10.01.2015 13:40
Cazeneuve dodał, że w nadchodzących tygodniach utrzymany zostanie maksymalny poziom alertu antyterrorystycznego w regionie paryskim, podniesiony po zamachu w siedzibie satyrycznego tygodnika "Charlie Hebdo".
- Wziąwszy pod uwagę kontekst, jesteśmy narażeni na ryzyko. Jest zatem ważne, by plan (nadzoru antyterrorystycznego) Vigipirate, który został wzmocniony w regionie Ile-de-France i jest przedmiotem określonych działań w reszcie kraju, został wzmocniony w najbliższych tygodniach - oświadczył, wychodząc ze spotkania kryzysowego w Pałacu Elizejskim.
Marsz przeciw terroryzmowi ma się rozpocząć w Paryżu w niedzielę o godz. 15. Do jego zorganizowania wezwały wszystkie partie polityczne prócz skrajnie prawicowego Frontu Narodowego, a także największe związki zawodowe i organizacje praw człowieka - przypominał "Le Figaro".
Udział w manifestacji zapowiedzieli między innymi premierzy Wielkiej Brytanii, Włoch, Hiszpanii, Polski i Turcji - David Cameron, Matteo Renzi, Mariano Rajoy, Ewa Kopacz i Ahmet Davutoglu, a także przewodniczący Rady Europejskiej Donald Tusk oraz szefowie Komisji Europejskiej i Parlamentu Europejskiego Jean-Claude Juncker i Martin Schulz. Według dziennika "Die Welt" dołączy do nich również kanclerz Niemiec Angela Merkel.
Podobne manifestacje przewidziano też w innych dużych miastach Francji.
Tego samego dnia w Paryżu ma się odbyć spotkanie ministrów spraw wewnętrznych Unii Europejskiej oraz przedstawicieli Stanów Zjednoczonych i Komisji Europejskiej.
Po ataku na redakcję satyrycznego tygodnika "Charlie Hebdo" w Paryżu, w którym zginęło 12 osób, w całym kraju i poza Francją odbyły się manifestacje solidarności, których uczestnicy występowali pod hasłem "Jestem Charlie" (franc. Je suis Charlie).
Od tego hasła odciął się w sobotę założyciel Frontu Narodowego, Jean-Marie Le Pen. - Oczywiście, że jest mi przykro, ale nie jestem Charlie - powiedział w nagraniu opublikowanym na stronie internetowej. - Jestem poruszony śmiercią 12 francuskich współobywateli, ale nie zamierzam bronić ducha "Charlie Hebdo", który jest duchem anarcho-trockistowskim, idealnie psującym polityczną moralność - wyjaśnił. Przypomniał, że tygodnik domagał się rozwiązania FN.
Bracia Cherif i Said Kouachi, odpowiedzialni za dokonanie zamachu na siedzibę pisma, zginęli w piątek, po dwóch dniach obławy, w akcji francuskich antyterrorystów w Dammartin-en-Goele, ok. 40 km na północ od Paryża. Tego samego dnia zginął Amedy Coulibaly, który w czwartek na przedmieściu Paryża, w Montrouge, zabił policjantkę, a w piątek wziął kilkunastu zakładników w sklepie żydowskim we wschodniej części stolicy Francji. Na wolności pozostaje wspólniczka Coulibaly'ego, 26-letnia Hayat Boumeddiene, którą media określają jako najbardziej poszukiwaną kobietę we Francji.
Bracia Kouachi i Coulibaly twierdzili w piątek, że współpracują i potwierdzili przynależność odpowiednio do Al-Kaidy w Jemenie oraz Państwa Islamskiego.