PolskaPrzez niewypał stanęło pół miasta, bo saperzy byli po pracy

Przez niewypał stanęło pół miasta, bo saperzy byli po pracy

Była godzina 16.30, gdy policjanci zamknęli w czwartek ulicę Strzegomską na odcinku od Rogowskiej do ronda. Cały zachód Wrocławia na pięć stanął w gigantycznych korkach. Sparaliżowana została też komunikacja miejska. Na lotnisko dojechać można było tylko przez Żerniki.

09.07.2010 | aktual.: 12.07.2010 09:48

Decyzja zapadła po tym, jak ok. godz. 17.00 robotnicy pracujący przy przebudowie ul. Strzegomskiej pół metra od jezdni znaleźli pocisk moździerzowy z II wojny światowej. Saperzy odmówili natychmiastowego przyjazdu po niewybuch.

- Powiedzieli, że są już po pracy. I że na Strzegomskiej zjawią się dopiero w piątek - mówił nam Krzysztof Zaporowski z biura prasowego policji.

W całym Wrocławiu jest tylko jeden patrol saperski. Pracuje w nim ośmiu żołnierzy. - Obowiązuje nas ośmiogodzinny czas pracy. Na dłuższą nie pozwalają przepisy. Nie przewozimy przecież jajek, ale niebezpieczne przedmioty - bronił się Przemysław Parol, szef patrolu saperskiego. - Zgodnie z przepisami, mamy 24 godziny na odebranie niewypału.

Dopiero gdy cały zachód Wrocławia stanął w korku, wojsko zmieniło zdanie. Saperzy tłumaczyli, że odmówili przyjazdu do innego niewybuchu, który znaleziono kilkaset metrów dalej, przy ul. Granicznej.

- To nieporozumienie. Niewybuchem z Granicznej zajmiemy rano - tłumaczył chorąży Parol. - Na Strzegomską przyjechaliśmy, bo dostaliśmy zgłoszenie, jako pilne. Było duże zagrożenie, jeśli chodzi o wstrzymanie ruchu, poza tym pocisk leżał zbyt blisko drogi.

W końcu przed godz. 22.00 saperzy zabrali oba niewybuchy, a ruch wrócił do normy.

Polecamy w wydaniu internetowym:
Pociągiem z Wrocławia do Berlina ciut szybciej

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (3)