Przewrót w TK? Wrogowie Julii Przyłębskiej chcą się jej pozbyć z Trybunału
Politycy PiS obawiają się, że spory w Trybunale Konstytucyjnym i problemy prezes Julii Przyłębskiej doprowadzą do paraliżu prac TK. Los szefowej tej instytucji jest niepewny.
13.07.2022 17:19
Kiedyś było tak: prezes TK Julia Przyłębska i jej zastępca, sędzia TK Mariusz Muszyński, z uśmiechem na ustach żartują na wspólnej konferencji prasowej. Pouczają dziennikarzy, sugerują, jakie pytania powinni zadawać. Nastroje mają świetne. Łączy ich sympatia i poczucie sprawczości. Był 2017 rok.
Dziś jest tak: Trybunał Konstytucyjny jest pogrążony w konfliktach, Mariusz Muszyński atakuje swoją byłą koleżankę z pracy, a sama prezes TK mierzy się z wizerunkowymi kłopotami i aferą mailową.
Polityk PiS: - Jeśli sytuacja się nie uspokoi, ktoś inny będzie musiał przejąć ten interes. Julia nad tym nie panuje, przerosła ją rola.
Sędzia uderza w szefową
Czerwiec 2022. Wypływają kolejne maile ze skrzynki ministra Michała Dworczyka. Dotyczą one rozmów szefa Kancelarii Premiera z prezes TK Julią Przyłębską, którą Dworczyk w wiadomości do premiera Mateusza Morawieckiego nazwał "Julią P.".
Sprawa jest poważna. Szef Kancelarii Premiera Michał Dworczyk miał ustalać z prezes Julią Przyłębską termin rozpraw Trybunału Konstytucyjnego, a następnie rozmowy te relacjonował w prywatnych wiadomościach premierowi Mateuszowi Morawieckiemu. Podczas domniemanego spotkania, Dworczyk z Przyłębską mieli poruszyć trzy kwestie rozpatrywane przez TK. Co ciekawe, sprawy te - w zależności od orzeczenia - mogły generować olbrzymie koszty dla budżetu państwa, liczone w miliardach.
Chodziło o trzy sprawy: niekorzystną sytuację emerytek z rocznika 1953 (w tej sprawie wyrok TK zapadł zapadł 6 marca 2019 r., dając furtkę do ponownego przeliczenia świadczeń na korzystniejszych zasadach), sprawę świadczeń opiekuńczych (TK wydał wyrok 26 czerwca 2019 r., nakazujący przyznanie prawa do świadczenia pielęgnacyjnego rencistom, którzy opiekują się innymi osobami) oraz kwestię służebności gruntów (chodziło o przepisy dotyczące możliwości zajmowania gruntów prywatnych m.in. przez firmy energetyczne mające swoją infrastrukturę na tych terenach, np. słupy).
W każdej z wymienionych spraw wyrok Trybunału Konstytucyjnego oznaczał koszty dla budżetu państwa. To właśnie szacowane wydatki są najprawdopodobniej wypisane w nawiasach widocznych w mailu, którego miał napisać do premiera Michał Dworczyk. Z kolei nazwiska, które widzimy w treści maila, mogą wskazywać, że uczestniczyć w tych sprawach mieli sędziowie TK: Leon Kieres i Mariusz Muszyński.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Po publikacji maili prezes TK rozpoczęła "tournée" po mediach. Tłumaczyła się z treści opublikowanych wiadomości. Nie zaprzeczyła, że mail szefa KPRM faktycznie dotyczył jej osobiście, ale stwierdziła, że minister nigdy nie wpływał na orzeczenia Trybunału.
Jak zauważyła jednak dziennikarka Dominika Wielowieyska: "Stara zasada polityków głosi, żeby prostować zarzuty, które nie zostały postawione. I tak też robi Julia P., twierdząc, że nie omawiała orzeczeń z min. Dworczykiem. Nie, nie omawiała, a za to ustalała z nim terminy rozpraw i opóźniała je tak, aby rząd był zadowolony, a nie obywatele".
Politycy PiS długo unikali komentowania opublikowanego maila. Liczyli, że sprawa przycichnie. Ale nic z tego: temat nie schodził z czołówek mediów. Co więcej, najważniejsi politycy rządu PiS - jak wicepremier Henryk Kowalczyk - nie zaprzeczali, że mail Dworczyka na temat Przyłębskiej może być fałszywy lub zmanipulowany. Ba, minister Kowalczyk w programie "Tłit" WP stwierdził nawet, że spotkania szefa KPRM z prezes TK i rozmowy na temat orzeczeń i ich skutków dla budżetu są zupełnie normalną sprawą.
Ta wypowiedź wywołała jeszcze większe kłopoty. Wreszcie głos w tej sprawie zabrał sędzia TK i wiceprezes tej instytucji Mariusz Muszyński, który orzekał w wymienionych przez Dworczyka sprawach. Muszyński w oświadczeniu dla mediów… zaatakował swoją przełożoną.
"Nie podzielam spojrzenia pani Prezes na rolę TK, sposób procedowania przed Trybunałem, jak i na rolę sędziego w życiu polityczno-społecznym Polski (…). Uważam, że moja znajomość i rozumienie Konstytucji różni się horrendalnie od znajomości i rozumienia tego aktu przez panią Prezes" - napisał sędzia Muszyński.
Jak reagują na to politycy PiS? - Wiemy o konfliktach w Trybunale i nikt nie jest zadowolony z sytuacji, jaka tam panuje. O losach pani Julii nie decyduje już jednak prezes Kaczyński, a sami sędziowie. Opinie polityków PiS nie mają większego znaczenia - przekazał nam jeden z przedstawicieli partii rządzącej.
Dziś Jarosław Kaczyński faktycznie nie ma wpływu na przyszłość Julii Przyłębskiej w TK. Ale to lider PiS właśnie - po sugestii swojej znajomej Anny Bieleckiej - lata temu zdecydował o tym, że na czele TK stanęła właśnie ona. - Pani Julia realizuje zadania polityczne, ale nie jest politykiem, więc nie ma bezpośredniego wpływu na partię. Jej wizerunek nie odbija się na naszej formacji. Dlatego jest bezpieczna, bo jest pewna, lojalna i zadaniowa - mówił nam niedawno o prezes TK człowiek z obozu władzy.
"Julia P." walczy o przetrwanie
Nie wszyscy jednak podzielają opinie o pewności sytuacji Julii Przyłębskiej. Pewne jest, że zależy jej na utrzymaniu się na stanowisku prezesa TK. Ale niektórzy doszukują się furtki, dzięki której - jak twierdzą - będą mogli odsunąć Przyłębską z funkcji już z końcem tego roku.
Wszystko to wskutek prawnego chaosu, który wprowadziła na początku swoich rządów partia rządząca. PiS bowiem chciało wówczas określić kadencję prezesa TK na sześć lat, bo wcześniej przyjmowano, że prezesem można być aż dziewięć lat. Uchwalono więc ustawę, która weszła w życie 20 grudnia 2016 r. i po raz pierwszy wprowadziła 6-letnią kadencję prezesa TK.
Dzień później Julia Przyłębska została powołana na to stanowisko przez prezydenta Andrzeja Dudę. Szkopuł w tym, że przepis o 6-letniej kadencji wszedł w życie z 14-dniowym vacatio legis (3 stycznia 2017 r.), czyli… tuż po powołaniu Przyłębskiej.
Wynikły z tego dwie interpretacje. Według pierwszej, Julia Przyłębska po 6-letniej kadencji zwalnia fotel prezes TK w grudniu 2022 r. i pozostaje tylko szeregowym sędzią.
Według drugiej: 6-letnia kadencja Przyłębskiej nie obowiązuje, więc prezeską jest aż do grudnia 2024 r., gdy w ogóle odejdzie z TK.
I przy tej interpretacji właśnie stoi sama Julia Przyłębska. Ale jednocześnie prezes TK wie, że ma w Trybunale opozycję w postaci sędziów i nie może być w stu procentach pewna swoich losów. - O tym, czy Przyłębska zostanie prezeską, zdecydują sami sędziowie. Żaden polityk ręcznie składem Trybunału sterować nie może - twierdzą rozmówcy z PiS.
Zmiana prezesa? Święczkowski faworytem
W obozie władzy Julia Przyłębska ma wielu przeciwników. Niektórzy z nich sączyli przez ostatnie miesiące plotki wśród dziennikarzy, że Przyłębską powinien zastąpić sędzia TK Bogdan Święczkowski, były prokurator krajowy, bliski współpracownik Zbigniewa Ziobry, ale też człowiek niezwykle ceniony przez Jarosława Kaczyńskiego.
- Plotki te rozsiewali sami "ziobryści". Oni nie lubią prezes Julii, bo mroziła ich wnioski i nie tańczy, jak oni by chcieli - mówi polityk PiS.
Wiadomo jednak, że i w samym Trybunale prezes Przyłębska - mówiąc najoględniej - nie ma wielu przyjaciół.
Lubi ją za to prezes Kaczyński, a ceni - choć głównie publicznie - premier Mateusz Morawiecki.
Sama prezes Przyłębska broni swojej niezależności. W rozmowie z radiową "Trójką" szefowa TK odniosła się m.in. do sformułowania "Trybunał Konstytucyjny Julii Przyłębskiej". - Ja jestem jedną z sędziów Trybunału. Mam taki sam głos, jak każdy inny sędzia. Orzeczenia zapadają w składach trzy-, pięcio- i piętnastoosobowych. Mówienie "Trybunał Przyłębskiej" to jest celowe degradowanie TK. Mówienie o "sędziach-dublerach" jest skandaliczne - przekazała Przyłębska.
Tłumaczenia pani prezes wywoływały uśmiechy w samym PiS. - Smutne jest to, że w Trybunale Konstytucyjnym jest wielu świetnych prawników, cenionych w swoich dziedzinach, a na ich czele stoi osoba bez autorytetu - powiedział nam jeden z polityków tej partii.
Opozycja chce pozbyć się Przyłębskiej
Niezależnie od sporów w TK, usunięcia Juli Przyłębskiej z Trybunału chce opozycja.
A ta uważa, że to, co zrobili minister Michał Dworczyk i prezes TK, to przestępstwo. Politycy wszystkich opozycyjnych ugrupowań domagają się nie tylko dymisji Przyłębskiej, ale też działań organów ścigania. Zawiadomienie do prokuratury o możliwości popełnienia przestępstwa z art. 231 Kodeksu karnego złożyło już Porozumienie Jarosława Gowina oraz przedstawiciele Koalicji Obywatelskiej. Przypominają, że prezes TK może grozić kara nawet do trzech lat pozbawienia wolności.
Mówił o tym niedawno szef PO Donald Tusk. - Jest możliwe przywrócenie stanu sprzed czasu, kiedy łamano prawo, bez konieczności pisania nowych ustaw. I oczywiście do tego potrzebna jest i wyobraźnia, i determinacja, odwaga i siła - mówił polityk w wywiadzie dla "Gazety Wyborczej".
- A jak się pani Przyłębska przykuje do fotela, to co? - zapytała dziennikarka. - To trzeba odkuć. Po prostu - skwitował Tusk.
Czy to możliwe? - Nie wiem na czym miałoby polegać to "odkuwanie", to nie jest dobre słowo. Sędzia Julia Przyłębska została powołana w sposób prawidłowy. Nie należy do kręgu osób powołanych na miejsca już zajęte w Trybunale Konstytucyjnym. Procedura odwoławcza mogłaby być uruchomiona tylko wtedy, gdyby to sam Trybunał uznał, że trzeba wszcząć postępowanie dyscyplinarne - tłumaczy prof. Wojciech Hermeliński, sędzia TK w stanie spoczynku, były szef PKW.
Podkreśla, że w tej sprawie żadnych uprawnień nie ma również prezydent, który powołuje prezesa TK, ale nie może go odwołać.
Michał Wróblewski, dziennikarz Wirtualnej Polski