HistoriaPrzewrót majowy - rewolucja bez rewolucyjnych zmian

Przewrót majowy - rewolucja bez rewolucyjnych zmian

Piłsudski, po przewrocie, zamiast wprowadzić rewolucyjne zmiany i bezwzględnie rozprawić się ze swoimi przeciwnikami, wyciszył rewolucję i ostatecznie uchronił Polskę przed jej widmem. Rewolucja bez rewolucyjnych zmian ustabilizowała na kolejne lata sytuację polityczną w Polsce – pisze Mateusz Staroń w artykule dla Wirtualnej Polski.

Przewrót majowy - rewolucja bez rewolucyjnych zmian
Źródło zdjęć: © Wikimedia Commons

11.05.2016 18:17

90 lat temu na ulicach Warszawy miał miejsce pucz Józefa Piłsudskiego. Zamach na legalne władze Rzeczypospolitej wywołał prawdziwy wstrząs w społeczeństwie i jego trwały podział. Do dzisiaj ocena tamtych wydarzeń wywołuje zapiekłe dyskusje nie tylko w gronie historyków, ale również wśród osób, które nie zajmują się zawodowo historią. Jak je widział sam autor? Piłsudski z nieskrywaną dumą mówił: ''zrobiłem jedyny w swoim rodzaju fakt historyczny, żem zrobił coś podobnego do zamachu stanu i potrafił go natychmiast zalegalizować i żem uczynił coś w rodzaju rewolucji bez żadnych rewolucyjnych konsekwencji''. Piłsudski, po przewrocie, zamiast wprowadzić rewolucyjne zmiany i bezwzględnie rozprawić się ze swoimi przeciwnikami, wyciszył rewolucję i ostatecznie uchronił Polskę przed jej widmem. Rewolucja bez rewolucyjnych zmian ustabilizowała na kolejne lata sytuację polityczną w Polsce.

Człowiek lewicy?

Piłsudski wychodząc z inicjatywą odsunięcia od władzy legalnego, centrowo-prawicowego rządu Wincentego Witosa, uzyskał poparcie partii lewicowych – PPS, PSL „Wyzwolenia” i Stronnictwa Chłopskiego (a nawet komunistów). Były oni zapiekłymi wrogami istniejącego rządu. Wyrazem poparcia tych środowisk w trakcie majowego przełomu był bunt kolejarzy podporządkowanych PPS, który - w dużej mierze - przyczynił się do porażki wojsk rządowych. Marszałek powszechnie uchodził za człowieka lewicy, który u progu niepodległości powołał lewicowy rząd, uosabiał tradycję PPS i demokracji polskiej. Lewica oczekiwała od niego przeprowadzenia radykalnych zmian i powołania rządu rewolucyjnego na czele z nim, który przeprowadzi reformy polityczno-społeczne. Jan Dąbski ze Stronnictwa Chłopskiego oczekiwał, że gdy Marszałek dojdzie do władzy, rozpocznie się ''okres rządów nie tylko silnej ręki, ale i śmiałego programu, leżącego w interesie szerokich mas w mieście i na wsi. Rząd ten rozwiąże wiele spraw, w tym wykonanie reformy rolnej.
Ożywi życie gospodarcze, bo wzbudzi zaufanie u wszystkich, co do jego trwałości, a więc i u możnych''. Oczekiwano w tych środowiskach natychmiastowego objęcia przez Marszałka stanowiska Prezydenta RP, powołania rządu robotniczo-chłopskiego, który wykona reformę rolną, rozwiązania Sejmu i Senatu oraz przeprowadzenia nowych wyborów. Socjaliści marzyli o zdobyciu władzy.

Podobnie myślała prawica, która obawiała się, że wystąpienie Marszałka to tylko preludium do zasadniczych zmian. Piłsudski sprawnie grał na tych nastrojach i w pierwszej wypowiedzi po dokonaniu zamachu uderzał w lewicową nutę: ''Nie może być w państwie za wiele niesprawiedliwości względem tych, co dużo pracą swą dla innych dają, nie może być w państwie – gdy nie chce iść ku zgubie – za dużo nieprawości''. Lewica mogła zacierać ręce - ich człowiek wkrótce zrobi co trzeba. Tymczasem Piłsudski zaskoczył wszystkich. Jego przemyślnej polityki nie przejrzała żadna ze stron - nie zrealizował żadnego z życzeń lewicy, ani nie spełniły się obawy prawicy. Zrobił coś całkowicie zaskakującego dla wszystkich.

Wyciszanie rewolucji

Pierwszy Marszałek Polski miał jasno sprecyzowany plan wyciszenia rewolucji, którą rozpoczął. Świadomie i konsekwentnie go później realizował. 14 maja delegacja PSL ''Wyzwolenie'' została przywitana niemiłymi słowami Piłsudskiego: ''wywłaszczenia bez odszkodowania nie będzie. Możecie odejść''. Wkrótce motyw niesprawiedliwości zniknął z jego narracji, a na to miejsce pojawiły się postulaty karania ''nieprawości'' popełnionych przed zamachem, ''ocalenia Polski'' i ''uzdrowienia'' stosunków wewnętrznych w kraju. W wywiadzie dla francuskiego dziennika „La Matin” podkreślał, że Polska musi unikać ''ryzykownych eksperymentów''. Pod koniec maja całkowicie odcinał się zarówno od lewicy, jak i prawicy, wyznając, że ''osobiście nigdy nie chciałem być członkiem ani polskiej prawicy, ani polskiej lewicy''.

Piłsudski atakował obie izby parlamentu, poniżając je niewybrednymi słowami. Mówił: ''Nie będę bronił Sejmu i Senatu, gdy dojdzie do władzy ulica […] Wydałem wojnę – szujom, łajdakom, mordercom, złodziejom i w walce tej nie ulegnę […] Moim programem jest zmniejszenie łajdactw i utworzenie drogi uczciwości''. Do natychmiastowych wyborów nie dopuścił, bo wiedział, że wygra je lewica. 15 maja utworzył nowy rząd Kazimierza Bartla – swojego zaufanego człowieka, a sam objął tekę ministra spraw wojskowych. Nazywano go ''rządem pracy'', aby w oczach społeczeństwa nie był to rząd partyjny, ale fachowy, który załatwi palące problemy Polski, jednak bez ''doktrynerskich eksperymentów''. Rząd ten dostał zadanie odwlekania w czasie kolejnych wyborów i uspokajania rozgrzanych do czerwoności nastrojów.

Politykę uspokojenia i maksymalnego przeciągnięcia rozstrzygnięć politycznych po zamachu przychylnie powitały koła gospodarcze związane z wielkim przemysłem i finansami oraz ziemiaństwo zaniepokojone wizją reformy rolnej. Dystansowanie się od lewicy i puszczanie oczka do prawicy doprowadziło do wprowadzenia do nowego rządu Piłsudskiego (od 2 października 1926 r.) przedstawicieli konserwatystów wileńskich, co wywołało konsternację socjalistów. Nowy rząd, gdzie obok konserwatystów zasiadał lewicowiec Jędrzej Moraczewski jako minister robót publicznych, był prawdziwą zagwozdką dla wielu obserwatorów. Jednak była to świadoma decyzja Piłsudskiego, która wpisywała się w jego przemyślany plan. Ten ''egzotyczny'' rząd stworzono na potrzeby zagranicy. Pokazywał on dobrą wolę Marszałka do utrzymania w Polsce społecznej równowagi. Manifestował tym samym, że tylko on jest w stanie zapewnić Polsce wewnętrzny spokój. Maksymalne opóźnienie politycznych rozstrzygnięć wynikało również z bardzo prozaicznego powodu. Marszałek
szykował się do tworzenia własnego stronnictwa, a to wymagało czasu.

Policzek dla lewicy

Wizyta Piłsudskiego w Nieświeżu 25 października 1926 r. i sprawne pozyskanie kół ziemiańskich w celu odseparowania ich od Narodowej Demokracji było dla lewicy bolesnym ciosem. Czarę goryczy przelało kokietowanie przedstawicieli Kościoła Rzymsko-Katolickiego. Lewica musiała obejść się ze smakiem i porzucić wszelkie nadzieje pokładane w Piłsudskim - w 1927 r. przeszła do zdecydowanej opozycji. Marszałek już jednak przekonał do swoich planów konserwatywne ziemiaństwo oraz kręgi wielkiego przemysłu i finansów skupione w ''Lewiatanie''. Dla wsi rzucono hasło ''ewolucyjnej reformy rolnej'', która chroniła interesy ziemian, a dla całej gospodarki - budowy Gdyni.

Konsekwentnie prowadzona gra polityczna Piłsudskiego utorowała mu drogę do władzy. Wyciszenie rewolucji przyczyniło się do zminimalizowania skali przemocy, jaka wchodziłaby w rachubę, gdyby wydarzenia potoczyły się w kierunku oczekiwanym przez stronników Piłsudskiego podczas zamachu. Marszałek zapoczątkował wtedy kurs polityczny walki ze wszystkimi nurtami politycznymi i utworzenia swojego stronnictwa. Nie dopuścił do rewolucyjnych zmian, co faktycznie ustabilizowało sytuację. Ostatecznie, Piłsudski uchronił Polskę przed rewolucją, ale wydaje się, że nie miał skrystalizowanej koncepcji przebudowy państwa.

Mateusz Staroń dla Wirtualnej Polski

Podczas pisania tego tekstu korzystałem z artykułów z pracy zbiorowej "Zamach Stanu Józefa Piłsudskiego 1926 roku" (pod red. Marka Siomy, Lublin 2007).

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)