Przewidział wojnę w Ukrainie. Teraz mówi, jak może ona się zakończyć
Moskwa doskonale wie, że nie jest w stanie prowadzić wojny z NATO. Ale do inwazji na Ukrainę mogła też przyczynić się polityka "resetu" za czasów Obamy - ocenia w pierwszym odcinku nowego programu Wirtualnej Polski "Didaskalia" Krzysztof Wojczal, analityk geopolityczny. Już w 2019 roku przewidział, że dojdzie do pełnoskalowej inwazji rosyjskiej. Teraz mówi, kiedy zakończy się wojna i jakie są możliwe scenariusze. Dokładnie trzy.
Gościem Patrycjusza Wyżgi w pierwszym odcinku nowego programu Wirtualnej Polski "Didaskalia" był Krzysztof Wojczal, prawnik, analityk geopolityczny, publicysta i autor książek, w tym "Trzecia dekada. Świat dziś i za 10 lat".
W wyniku bestialskiej napaści Rosji na Ukrainę zburzony został dotychczasowy porządek świata. Wielu zachodnich ekspertów twierdziło wówczas, że spełnił się czarny scenariusz, o którym w kuluarach mówiło się od dawna. Wojczal przez lata analizował geopolityczne położenie Ukrainy i plany Władimira Putina. Co ciekawe, już w 2019 roku przedstawił warunki, mogące sprowokować Rosję do rozpoczęcia konfliktu na pełną skalę, a trzy lata później znalazły one odzwierciedlenie w rzeczywistości.
Wojczal swoje przemyślenia opisywał na autorskim blogu. Na prowadzonej przez siebie stronie internetowej przedstawiał analizy sytuacji geopolitycznej Ukrainy, z których wynikało, że Rosjanie przygotowują się do próby zmiany rządów w Kijowie. Z początku, w ocenie eksperta, wszystko wyglądało tak, jakby ilość zgromadzonego wojska nie odpowiadała takiemu działaniu. Wszystko zmieniło się jednak w mgnieniu oka.
"Didaskalia". Pierwszy odcinek programu Patrycjusza Wyżgi
Ekspert podkreśla, że do wojny w Ukrainie mogła przyczynić się także postawa Waszyngtonu, kiedy prezydentem USA był Barack Obama, i polityka "resetu" wobec Rosji. - Pewne cele Putin osiągnął już wcześniej. Postrzegam ten moskiewski reżim i ustępstwa wobec niego jako coś, co popchnęło Rosjan dalej. Jeśli Kreml dostał coś i był w stanie zrealizować wcześniej założone cele, przeszedł do następnych i do realizacji szerszego planu - twierdzi Krzysztof Wojczal w rozmowie z Patrycjuszem Wyżgą.
"Rosja wie, że jest słabsza niż NATO"
Zanim Putin zaatakował Ukrainę, miał plany wobec NATO. Żądał zdemilitaryzowania wschodniej flanki. Dyktator regularnie powtarzał, że zachodnia broń jest zbyt blisko granic jego państwa.
Tak też, gdyby Rosjanie zrealizowali swoje plany i w trzy dni osiągnęli swoje cele, czyli obalili rząd w Kijowie, próbowaliby wymusić na Sojuszu zmianę polityki obronnej. Tymczasem heroiczna postawa Ukraińców i samego Wołodymyra Zełenskiego zjednoczyła cały Zachód i sprawiła, że NATO jest bliskie rozszerzenia, stając się silne jak nigdy przedtem.
W ocenie Wojczala Moskwa zdaje sobie sprawę, że nie jest w stanie prowadzić wojny z NATO. Z tego powodu Putin zaatakował Ukrainę, co do której również się przeliczył.
- Federacja Rosyjska wie, że jest słabsza niż NATO, niż Zachód jako całość i właśnie dlatego mamy wojnę w Ukrainie - stwierdził prawnik.
Mołdawia kolejnym celem Putina
Niewykluczone, że po zajęciu Kijowa Rosjanie zaatakowaliby Mołdawię. To dlatego, że Naddniestrze jako separatystyczny region tego kraju od lat jest w centrum zainteresowania Kremla. Moskwa wspiera separatystyczną republikę i od lat utrzymuje tam swój garnizon.
Na przełomie ostatnich tygodni niepokojąco rośnie napięcie wokół Naddniestrza. Kreml poinformował, że Ukraińcy próbowali przeprowadzić zamach terrorystyczny na marionetkowe władze w Tyraspolu. Służba Bezpieczeństwa Ukrainy jednoznacznie oceniła te doniesienia jako prowokację. Według gościa programu Wirtualnej Polski, Mołdawia to kolejny kraj po Ukrainie, który nie może spokojnie patrzeć w przyszłość. Na potwierdzenie swojej tezy wskazuje na dwa ważne szczegóły.
- Wydaje mi się, że Mołdawia mogłaby być bardzo łatwym, kolejnym celem Putina. To państwo nie jest objęte gwarancjami NATO i nie jest członkiem UE. Podobnie jak Ukraina, Kiszyniów wydaje się samotny na arenie międzynarodowej. Rosjanie już są w Naddniestrzu - wyjaśnił analityk.
Co z bezpieczeństwem Polski?
W obawie przed postępującą eskalacją wojny w Ukrainie nasuwają się pytania, co z bezpieczeństwem nad Wisłą? Do grona państw zagrożonych kremlowską agresją może należeć także Polska. Warszawa niestrudzenie stoi u boku Kijowa, wspiera walczący kraj dostawami broni i amunicji, czym nie raz rozwścieczyła już Putina. Zdaniem Wojczala sytuacja w Ukrainie dalej będzie dynamiczna, jednak Polacy mogą spać spokojnie.
- W mojej ocenie, jeśli chodzi o zagrożenie dla Polski konfliktem takim jak w Ukrainie, to jest ono wciąż bardzo małe. Jesteśmy w innej sytuacji niż Ukraina. Jesteśmy państwem NATO, członkiem UE, więc obejmują nas gwarancje bezpieczeństwa - uspokaja Wojczal.
Jaka przyszłość czeka Ukrainę? Wojczal prognozuje
Jak twierdzi rozmówca Patrycjusza Wyżgi, przyszłość Ukrainy uzależniona jest od zakończenia wojny. Wciąż nie ma pewności, jak w następnych miesiącach potoczy się sytuacja na froncie. Ekspert widzi tutaj trzy możliwe scenariusze. Przy czym, jak przewiduje, "działania militarne w Ukrainie zakończą się w tym roku".
W pierwszym scenariuszu triumfuje Rosja. Wtedy Kreml utrzymałby okupowane terytoria Ukrainy na wschodzie i południu. Również Krym pozostałby w rękach Moskwy.
Drugi zakłada porażkę armii Putina. W takim scenariuszu Ukraina odzyskuje okupowane tereny i rozpoczyna drogę do wejścia do NATO i UE.
Ostatni wariant to zamrożenie konfliktu na czas nieokreślony z powodu odniesienia poważnych strat po obu stronach spowodowanych długotrwałymi walkami.
- Jeśli Ukraina jest etapem, a Zachód ulegnie, może to doprowadzić do dalszej eskalacji i wybuchu globalnej wojny. Taka groźba istnieje tylko w przypadku bierności, czy zaniechania ze strony Zachodu - przestrzega Wojczal. - To nasza wojna - mówi wprost gość programu "Didaskalia".