Wagnerowcy blisko granicy. Mamy stanowisko litewskich władz
Po tym, jak ponad 100 najemników grupy Wagnera przesunęło się w kierunku przesmyku suwalskiego, polski rząd ocenił sytuację jako realne zagrożenie. Z kolei rząd Litwy, która dzieli z Polską granicę przesmyku, uspokaja i mówi o najemnikach, że nie są "pełnoprawną jednostką bojową".
31.07.2023 | aktual.: 31.07.2023 20:35
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
- Instytucje litewskie i partnerskie aktywnie monitorują proces związany z Grupą "Wagnera". Obecnie baza głównej grupy znajduje się we wschodniej części Białorusi. Po buncie siły zbrojne Rosji przejęły grupę uzbrojoną i przemieszczającą się ze sprzętem. Bez ciężkiej broni i opancerzonych techników bojowych ta grupa może wykonywać tylko bardzo ograniczone zadania – informuje Wirtualną Polskę Martynas Bendikas, doradca Departamentu Informacji Publicznej litewskiego MON.
I jak dodaje, w ocenie litewskich władz, liczby członków grupy (zarówno zwykłych, jak i zlokalizowanych na Białorusi) publikowane w rosyjskich i białoruskich mediach oraz na portalach społecznościowych są przesadzone.
- Obecnie grupa ta nie stanowi dla Litwy konwencjonalnego zagrożenia militarnego – grupa "Wagnera" na Białorusi w obecnym kształcie nie jest pełnoprawną jednostką bojową. Szacujemy jednak, że Rosja i Białoruś będą nadal przeciw nam wykorzystywać wojnę informacyjną - przekazuje nam Martynas Bendikas.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
To komentarz, który uzyskaliśmy z litewskiego MON do zamieszania związanego z pojawieniem się wagnerowców w Grodnie na Białorusi - kilka kilometrów od naszej granicy.
"Atak hybrydowy na Polskę"
Według polskich władz, zagrożenie jest jednak realne. Jak mówił w sobotę premier Mateusz Morawiecki ponad 100 rosyjskich najemników przesunęło się w kierunku przesmyku suwalskiego. Według szefa rządu "na pewno jest to krok w kierunku dalszego ataku hybrydowego na polskie terytorium".
- Będą pewnie przebrani za białoruską straż graniczną i będą pomagali nielegalnym imigrantom przedostać się na terytorium Polski, zdestabilizować Polskę, ale przypuszczalnie będą też starali się przeniknąć do Polski, udając nielegalnych imigrantów, a to stwarza dodatkowe ryzyka - powiedział.
Większość przybyłych najemników ma mieć doświadczenie w działalności przemytniczej, w tym w przemycie nielegalnych imigrantów. Według Sił Operacji Specjalnych Ukrainy, wagnerowcy mają przygotowywać się do "rozchwiania" sytuacji na terytorium przygranicznym Polski i Litwy. Obecnie granicę polsko-białoruską zabezpiecza ponad 5 tys. funkcjonariuszy Straży Granicznej, 2 tys. żołnierzy Wojska Polskiego i 500 policjantów z oddziałów prewencji.
"Wojna psychologiczna tak, atak wagnerowców nie"
Zdaniem litewskiego dziennikarza i publicysty Witolda Janczysa, informacje o przesunięciu się wagnerowców w kierunku przesmyku suwalskiego, nie zrobiło na Litwie jakiegoś dużego wrażenia.
- Oczywiście jesteśmy świadomi zagrożenia. Ochrona naszej granicy została wzmocniona, a Straż Graniczna została ostrzeżona. Nie wydaje mi się jednak, żeby rząd litewski miał wysłać w kierunku granicy dodatkowe siły wojskowe. Nie są one obecnie przesuwane. Słyszałem, że bardziej zagrożona może być Łotwa i tamtejsza miejscowość Dyneburg, niż sam teren Litwy – mówi Wirtualnej Polsce Witold Janczys.
W jego ocenie, wątpliwe jest, żeby wagnerowcy próbowali wtargnąć na terytorium Litwy czy Polski.
- Bardziej jestem skłonny przychylić się do słów premiera Polski Mateusza Morawieckiego, który mówił o możliwym ataku hybrydowym ze strony najemników. Przykładowo – mogą próbować przejść granicę wymieszani z uchodźcami albo prowokować Straż Graniczną. Gdyby jakaś kula trafiła polskiego bądź litewskiego funkcjonariusza Straży Granicznej, byłoby to bardziej szkodliwe, aniżeli wtargnięcie najemników. Do tego drugiego bowiem w ogóle by nie doszło. Na Litwie nie myśli się w takich kategoriach. Wojna psychologiczna tak, atak wagnerowców nie – uważa litewski dziennikarz.
Krytycznie na temat podejścia polskiego rządu wypowiedzieli się politycy opozycji. W ich ocenie, to straszenie Polaków i element gry politycznej. "Wygląda na to, że PiS szuka pomocy wagnerowców ze strachu przed wyborami" - napisał na Twitterze Donald Tusk.
Przypomnijmy, przesmyk suwalski, to odcinek o długości około 96,5 km na granicach Litwy i Polski. Jest to najkrótsza droga lądowa między Białorusią, a rosyjskim terytorium w obwodzie kaliningradzkim.
W przypadku poważnych incydentów z udziałem żołnierzy rosyjskiej najemniczej Grupy Wagnera ewentualną odpowiedzią ze strony Polski i Litwy miałoby być wspólne zamknięcie granicy z Białorusią. W piątek mówił o tym litewski wiceminister spraw wewnętrznych Arnoldas Abramaviczius. Jego zdaniem, obecność wagnerowców "militarnego zagrożenia dla Polski i Litwy nie stanowi", ale "możliwość prowokacji istnieje".
Według litewskiej agencji informacyjnej ELTA, "każdy poborowy, który służył w armii litewskiej w ostatnich latach wie, że wtargnięcie najemników Wagnera na terytorium Litwy skończyłoby się dla nich tragicznie".
I cytuje eksperta ds. obrony, dziennikarza Aleksandrasa Matonisa: "Od 2014 roku armia litewska intensywnie ćwiczy scenariusze neutralizacji najeźdźczej i rzekomo niesfornej grupy wojskowej Wagner. Narodowe siły szybkiego reagowania są do tego dobrze przygotowane, a ponadto na Litwie działają siły NATO o bardzo dobrej gotowości bojowej – ciężka grupa bojowa dowodzona przez Niemcy i grupa bojowa amerykańskiego batalionu czołgów ciężkich, każda wspierana własną artylerią. Nawet nie zaczynam opowiadać o super gotowych litewskich siłach specjalnych" – zapewnia Matonis.
Sylwester Ruszkiewicz, dziennikarz Wirtualnej Polski