Przesłuchanie Sebastiana M. Jego słowa komentuje adwokat rodziny ofiar
Sebastian M. w czasie przesłuchania nie przyznał się do winy, miał za to wiele do powiedzenia na temat działań prokuratury w jego sprawie. Twierdzi, że są one motywowane politycznie. - To wygodne tłumaczenie dla podejrzanego - obnaża taktykę Sebastiana M. adwokat rodziny ofiar, Łukasz Kowalski.
Rzeczniczka prokuratora generalnego prok. Anna Adamiak przekazała, że w czwartek odbyło się spotkanie w formie wideokonferencji w sprawie postępowania ekstradycyjnego dotyczącego Sebastiana M. Przedstawiciel strony emirackiej poinformował na nim o przesłuchaniu Sebastiana M.
Sebastian M. jest podejrzany o spowodowanie śmiertelnego wypadku samochodowego we wrześniu 2023 roku na autostradzie A1 niedaleko Piotrkowa Trybunalskiego. W wyniku zdarzenia zginęła trzyosobowa rodzina - rodzice i ich pięcioletni syn.
Jak przekazała WP rzecznik Prokuratora Krajowego Anna Adamiak, przesłuchanie Sebastiana M. rozpoczęło się od poinformowania go o treści zarzutu popełnienia przestępstwa. W związku z nim polska prokuratura żąda jego ekstradycji. Po wysłuchaniu tej informacji, Sebastian M. od razu stwierdził, że nie jest sprawcą wypadku i do niczego się nie przyznał. Miał za to wiele do powiedzenia na temat działań prokuratury, która próbuje ściągnąć go do Polski. Oświadczył m.in., że podejmowane wobec niego działania przez polską prokuraturę są motywowane politycznie.
Adwokat rodziny ofiar: Wygodne tłumaczenie dla podejrzanego
- Po analizie materiału dowodowego zgromadzonego przez prokuraturę nie widziałem tam żadnego politycznego wątku. Oczywiście jest to wygodne tłumaczenie dla podejrzanego, żeby zasiać jakiś niepokój w procesie ekstradycyjnym - zapewne obrał taką taktykę - mówi w rozmowie z Wirtualną Polską Łukasz Kowalski, adwokat rodziny ofiar, które zginęły w wypadku na A1.
Adwokat przekazuje też, że nie miał możliwości brania udziału w spotkaniu w formie wideokonferencji, więc bazuje tylko na komunikacie prokuratury.
Zapytany o to, co dalej planowane jest w sprawie Sebastiana M., mec. Łukasz Kowalski przekazał, że działania prowadzi Prokuratura Krajowa w porozumieniu z MSZ. - Zarówno ja, jak i pokrzywdzeni musimy po prostu czekać, licząc na to, że pan Sebastian M. wreszcie pojawi się w Polsce. My nie możemy nic zrobić, nie jesteśmy stroną postępowania ekstradycyjnego, nie mamy wglądu w materiały, nie możemy uczestniczyć w wideokonferencjach - dodaje.
"Widać większą dynamikę w działaniach"
Adwokat podkreślił również, że bliscy ofiar muszą uzbroić się w cierpliwość, a "ta cierpliwość na pewno nie pomaga rodzinie, bo sieje u nich duży niepokój i rodzi obawy, czy w ogóle uda się tę sprawę wyjaśnić". - Teraz widać większą dynamikę w tym wszystkim - i działania ministra Sikorskiego, i przesłuchanie - widać, że nabrało to właściwego rytmu. Pozostaje mieć nadzieję, że zmierzamy do szczęśliwego finału, czyli wydania przez służby wymiaru sprawiedliwości Zjednoczonych Emiratów Arabskich pana Sebastiana M. polskiemu wymiarowi sprawiedliwości - przekazuje też mec. Łukasz Kowalski.
Mówiąc o tym, jakie są szanse na ściągnięcie podejrzanego, adwokat reprezentujący rodzinę ofiar przekazuje, że "nie ocenia i nie bawi się we wróżkę". - Liczyłem, że to będzie troszeczkę szybciej, natomiast widocznie pewne procedury są na tyle skomplikowane, że wymagają czasu. Rodzina czeka cierpliwie, ale każde doniesienia medialne i postawa Sebastiana M. od samego wypadku rodzi u nich niepokój, czy na pewno to wszystko szczęśliwie się skończy i sprawca poniesie odpowiedzialność za czyn, który prawdopodobnie popełnił - podaje adwokat, dodając, że obowiązuje domniemanie niewinności, "natomiast z materiału dowodowego wynika, że z dużą dozą prawdopodobieństwa, graniczącą z pewnością, dopuścił się on tego czynu".
- Młyny sprawiedliwości mielą bardzo długo, ale mielą. Czekamy - skwitował mecenas.
Odnosząc się natomiast do działań polskich służb po wypadku na A1 adwokat mówi, że "na szukanie winnych przyjdzie czas". Natomiast w kwestii tego, czy ewentualne zaniedbania miały miejsce zaraz po wypadku, jest prowadzone postępowanie. - Dajmy popracować prokuraturze, jeżeli poczynią jakieś ustalenia w tym zakresie, to pewnie skończą się one stosownymi zarzutami - podsumowuje.
Aleksandra Wieczorek, dziennikarka Wirtualnej Polski
Czytaj również: