Przesłuchanie Millera przełożone
Z powodu alarmu bombowego nie doszło w
łódzkim sądzie okręgowym do przesłuchania w
charakterze świadka b. premiera i b. szefa SLD Leszka Millera.
Miał on zeznawać w procesie dotyczącym niegospodarności w
Wojewódzkim Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej w
Łodzi w latach 1999-2000.
Na ławie oskarżonych zasiada m.in. b. baron SLD w Łódzkiem
Andrzej Pęczak.
Leszek Miller przyjechał przed południem do łódzkiego sądu wraz z małżonką. Przez kilka godzin czekał przed salą sądową na wezwanie. Rozmawiał z dziennikarzami. Pytany, co czuje widząc za kuloodporną szybą wychudzonego Pęczaka, stwierdził, że "jest to przykry widok". Zdaniem Millera, Pęczak powinien zostać jak najszybciej albo skazany albo uniewinniony. Taki okres tymczasowości (Pęczak od półtora roku przebywa w areszcie) jest na pewno dysfunkcjonalny i dla niego i dla opinii publicznej- powiedział b. premier.
Około południa b. premier został poproszony na salę sądową. Tam sędzia poinformował go, że wszystkie toczące się rozprawy - ze względu na alarm bombowy - zostaną o godz. 13.30 przerwane na godzinę. Sędzia przyznał, że w takiej sytuacji przesłuchanie b. premiera mogłoby się rozpocząć nie wcześniej niż o godz. 15 i dlatego zaproponował nowy termin - 18 maja. Miller zgodził się na propozycję, poprosił tylko, aby zeznawał jako pierwszy. Wychodząc z sądu powiedział jedynie: czekałem, czekałem, ale się nie doczekałem.
W toczącym się od końca stycznia przed łódzkim sądem okręgowym procesie dotyczącym niegospodarności w latach 1999-2000 w WFOŚiGW w Łodzi na ławie oskarżonych, obok Pęczaka, zasiadają 22 osoby.
Według prokuratury, w związku z ich działalnością, Fundusz stracił ponad 42 mln zł. Wśród oskarżonych - oprócz Andrzeja Pęczaka - są m.in. b. marszałek województwa z ramienia SLD, a obecnie prezydent Piotrkowa Trybunalskiego Waldemar Matusewicz, b. prezes Funduszu Marek K. (jedyny obok Pęczaka, który przebywa w areszcie), b. szef łódzkiego PSL Wiesław S. i b. senator Jerzy Pieniążek. Wszyscy nie przyznają się do winy. Większości z oskarżonych grozi kara do 10 lat więzienia, niektórym z nich - do 3 lat pozbawienia wolności.