Przerwany proces dziennikarzy "Pahonii"
W Grodnie rozpoczął się w czwartek proces
dwóch dziennikarzy opozycyjnej gazety Pahonia oskarżonych o
zniesławienie prezydenta Aleksandra Łukaszenki.
Na wniosek oskarżyciela proces natychmiast jednak przerwano, a datę kolejnej rozprawy wyznaczono na 4 czerwca. Powodem jest choroba prowadzącego dotąd sprawę prokuratora. Nowy, obecny na sali oskarżyciel, musi się dopiero zapoznać z aktami sprawy.
Kiedy miesiąc temu proces miał się rozpocząć po raz pierwszy, równie nieoczekiwanie został hospitalizowany przewodniczący składu sędziowskiego, a rozprawę przełożono.
To wyraźna gra władz z nami - oskarżonymi, obywatelami, którzy chcą obserwować proces, i dziennikarzami - również zagranicznymi. Przekładając co chwilę rozprawę, chce się osiągnąć naturalne "zmęczenie materiału" i doprowadzić do spadku zainteresowania procesem - powiedział jeden z oskarżonych Nikoła Markiewicz, ubrany w koszulkę z napisem Jestem dziennikarzem, a nie przestępcą.
Markiewiczowi, głównemu redaktorowi zamkniętej przez władze w listopadzie zeszłego roku grodzieńskiej gazety "Pahonia", i Pawłowi Mażejce, jednemu z jej czołowych dziennikarzy, grozi nawet pięć lat więzienia. Prokuratura uznała, że część ich krytycznych w stosunku do Łukaszenki przedwyborczych artykułów zniesławiła białoruskiego prezydenta.
Za dziennikarzami i wolnością słowa na Białorusi wstawiły się m.in. polskie władze. Z oświadczeniem w tej sprawie wystąpiła Kancelaria prezydenta Kwaśniewskiego i polski MSZ. W obronę wziął ich również Międzynarodowy Pen Club oraz organizacja Reporterzy bez Granic. Kilkunastu grodzieńskich opozycjonistów, którzy demonstrowali w obronie "Pahonii" i spędzili za to kilka dni w areszcie, Amnesty International uznała za więźniów sumienia.
W czwartek wsparcie oskarżonym okazali - obecni na pękającej w szwach sali rozpraw - przedstawiciele ambasad Stanów Zjednoczonych, Wielkiej Brytanii i Niemiec. (mp)