Przełożone posiedzenie Sejmu. Bartosz Arłukowicz: gdyby przyszli i zagłosowali, to by teraz nie płakali po kątach
- Są tam zapisy niejasne, nieczytelne, a w czasie wojny, a jesteśmy na wojnie z wirusem, zasady muszą być jasne, czytelne i precyzyjne - tak w programie "Newsroom" w WP były minister zdrowia, poseł Koalicji Obywatelskiej Bartosz Arłukowicz tłumaczył wniosek o przesunięcie prac nad tzw. ustawą "o dobrym Samarytaninie". - Ustawa wpływa do Sejmu o godz. 18, a we wszystkich mediach lekarze, pielęgniarki, ratownicy, diagności mówią, że nikt z nimi tego nie konsultował, że nikt nie ustalał zasad, na jakich lekarze będą przesuwani do walki z COVID-19. Nie mówimy "nie", tylko trzeba jasno opisać zasady, co z tymi lekarzami będzie, kto zastąpi tych lekarzy w szpitalach, z których ich zabrano? Czy te szpitale, z których ich zabrano i odsunięto od leczenia innych chorych, dostaną rekompensatę finansową? Co z lekarzami powyżej 60. roku życia, co z lekarką, która jest matką małego dziecka? Tego wszystkiego tam nie ma. Tam jest zapis, że minister zdrowia może sprowadzić lekarzy z zagranicy. Na jakich zasadach, skąd ma ich sprowadzić? Cały świat walczy z pandemią. My złożyliśmy ten wniosek, by poprawić błędy, których jest pełno w tej ustawie. Ale prawda jest taka, że posłowie PiS-u po prostu nie zagłosowali za tą ustawą. Gdyby przyszli i zagłosowali, to by teraz nie płakali po kątach - dodał Bartosz Arłukowicz.