"Przekazałem Tomaszowi Lipcowi 170 tys. zł łapówki"
Były dyrektor Centralnego Ośrodka Sportu Tadeusz M. potwierdził na procesie b. ministra sportu Tomasza Lipca i innych oskarżonych o korupcję, że przekazał Lipcowi 170 tys. zł łapówki za przetarg na ochronę stołecznych obiektów sportowych. Powtórzył też przed sądem, że słyszał o funduszu PiS, na który miały trafiać pieniądze z przetargów na budowę stadionu narodowego.
13.08.2009 | aktual.: 13.08.2009 16:06
Tadeusz M. sam stoi pod wieloma zarzutami korupcji w COS. W czerwcu 2007 br. na dziedzińcu resortu sportu zatrzymało go CBA. Niedługo później ówczesny premier Jarosław Kaczyński przyjął dymisję ministra Lipca.
W czwartek przed Sądem Okręgowym w Warszawie Tadeusz M., 54-letni inżynier, zeznawał jako świadek. Od sądowej oceny wiarygodności jego słów w dużym stopniu będzie zależał los oskarżonych w procesie. Tadeusz M. będzie zeznawał jeszcze co najmniej na dwóch kolejnych rozprawach - obrona ma do niego wiele pytań.
Zeznając w czwartek Tadeusz M. ani razu nie skorzystał z przysługującego mu prawa do odmowy odpowiedzi na pytanie, która mogłaby narazić go na odpowiedzialność karną - a opowiadał o tym, jak przekazywał łapówki z dwóch przetargów. Dwukrotnie miał je zostawiać w służbowym samochodzie Lipca, który ten mu na krótką chwilę "wypożyczał" - we wcześniejszych wyjaśnieniach Lipiec zaprzeczał, by kiedykolwiek dochodziło do takich sytuacji.
Pieniądze - przekazane w dwóch transzach 170 tys. zł - miały pochodzić od właściciela firmy ochroniarskiej Sylwestra Z., za rozstrzygnięcie przetargu na ochronę stołecznych obiektów sportowych. - Z. sądził, że to łapówka za ustawienie przetargu, ale de facto przetarg nie był ustawiony - powiedział świadek.
Świadek przyznał zarazem, że "do dziś ma kłopoty z komornikiem", które ciągną się za nim od czasów, gdy szefował COS. Chodzi o udziały w spółce cywilnej na kwotę 20 tys. zł, których - jak oświadczył - nie zapłaci i są mu one potrącane przez komornika.
Tadeusz M. podtrzymał swe słowa ze śledztwa, że na prośbę Lipca zatrudnił w COS opiekunkę dzieci ministra; dał też kilku innym polecanym osobom bez wymaganych kwalifikacji pracę na kierowniczych stanowiskach, które w istocie nie były do niczego potrzebne. - Dlaczego więc uczestniczył pan w korupcji? - pytał adwokat Lipca, mec. Krzysztof Stępiński. - To był taki wybór - albo to robisz albo nie pracujesz - odparł Tadeusz M.
Większość winy co do korupcji świadek zrzucał jednak na innego oskarżonego w procesie - Arkadiusza Ż., którego uznał za "szarą eminencję" w kierowanym przez Lipca przed objęciem ministerialnych funkcji Warszawskim Ośrodku Sportu i Rekreacji. Ż. miał być według świadka tym, który ciągle interesował się, ile można "wyciągnąć" z kolejnych przetargów.
- I ja, i minister Lipiec podkreślaliśmy nieprawdopodobne chamstwo w relacjach międzyludzkich, jakie Ż. prezentował. Mówił: "mam na ciebie wszystkie kwity, ja cię załatwię". Wiem, że to bolało pana Lipca. Na dowolną naradę wchodził jak do siebie. Jak oficer polityczny z czasów komuny - zeznawał świadek. Lipiec - słysząc skargi na Ż. - pozbył się go z resortu sportu.
Arkadiusz Ż. w przerwie procesu powiedział, że zamierza pozwać Tadeusza M. za te oskarżenia, które uznaje za fałszywe.
Tadeusz M. powtórzył przed sądem to, co mówił już w śledztwie ws. korupcji w COS na temat generowania pieniędzy z łapówek przy przetargach na budowę Stadionu Narodowego. Prokuratura kilka miesięcy temu, nie znalazłszy dowodów, umorzyła śledztwo w tej sprawie. W czwartek pytany przez adwokatów M. przyznał, że zeznawał na ten temat i oświadczył, że miało wtedy chodzić o przetargi na reklamy, wywóz gruzu, ochronę i ubezpieczenie inwestycji.
- Chodziło o planowane zamierzenia inwestycji. Według mojej wiedzy, pieniądze miały być przeznaczone na przekazanie firmom w jakiś sposób zależnych od jednej z partii politycznych - od PiS. Firma, która ma przekazać pieniądze, przekazuje je na podstawie umów i faktur na usługi firmom wskazanym przez doradcę Lipca, Jacka Różyckiego. To wszystko było w sferze projektów - podkreślił Tadeusz M. Nie pytano go, skąd o tym wie.
Adwokaci pytali Tadeusza M. o osobę Tomasza M., oficera ABW oddelegowanego do resortu sportu. Świadek powiedział, że poznał go z nim oskarżony Arkadiusz Ż. - Od razu dostałem polecenie zatrudnienia go na zlecenie w celu przeprowadzenia "super-ekstra kontroli" w COS w Zakopanem - powiedział. - Z czasem oceniłem, że jego kompetencje jako prawnika nie odpowiadają oczekiwanym standardom, okazał się niekompetentny - dodał świadek.
Lipca oskarżono, że jako minister uzależnił od łapówki powołanie Tadeusza M. na wiceszefa COS i że przyjął od niego co najmniej 100 tys. zł. Jest też oskarżony, że w 2006 r. przekroczył uprawnienia ministra, bo polecił Tadeuszowi M. fikcyjne zatrudnienie pewnego człowieka jako swego kierowcy, za co płacił mu więcej niż zarabia kierowca.
Z kolei jeszcze jako szef warszawskiego OSiR, Lipiec w latach 2004-05 miał zażądać 170 tys. zł łapówki za realizację umowy na remont lodowiska na Stegnach i otrzymał tę kwotę. I jako szef OSiR, i jako minister miał też polecić podwładnym fikcyjne zatrudnienie opiekunki swego dziecka, za co wypłacono nienależne pieniądze w łącznej kwocie 34 tys. zł.
Ponadto w latach 2006-07 jako minister miał polecić, by zatrudnić w COS pewną osobę w dziale obsługi stadionu X-lecia, choć miał on być zlikwidowany. Lipiec nie przyznał się do żadnego z postawionych zarzutów. Uważa, że próbowano go skompromitować, by jego miejsce w rządzie PiS mogła zająć Elżbieta Jakubiak, chcąca tej funkcji po przyznaniu Polsce organizacji Euro 2012.