Przegrała Polska, wygrała sprawiedliwość
Trybunał Praw Człowieka w Strasburgu przyznał, że Zabużanom należą się odszkodowania za utracone mienie. Trybunał nie rozstrzygnął jednak, kiedy, ile i w jakiej formie dostaną.
Wczoraj trybunał wydał wyrok w sprawie Jerzego Broniowskiego przeciw Polsce. Broniowski domagał się od państwa polskiego 3 mln złotych za dom i grunt zostawiony przez jego babkę we Lwowie. Trybunał w Strasburgu przyznał mu rację i dał władzom polskim pół roku na ugodę z poszkodowanym w sprawie rekompensaty. Dla ponad 80 tysięcy Zabużan, w tym pięciu tysięcy mieszkających na Opolszczyźnie, ważniejsza jest decyzja nakazująca władzom polskim zapewnienie ekwiwalentu za mienie utracone na Wschodzie wszystkim uprawnionym.
- Ten wyrok to jeszcze nie jest zwycięstwo Zabużan, bo odszkodowanie zasądzono tylko wobec pana Broniowskiego, a w dodatku odroczono je o pół roku - mówi Elwira Kosierkiewicz-Wasylik, prezes opolskiego oddziału Stowarzyszenia Kresowian Wierzycieli Skarbu Państwa. - To jest dla nas światełko w tunelu, nadzieja na nową, sprawiedliwą ustawę o mieniu zabużańskim.
Obowiązująca obecnie ustawa z grudnia 2003 roku daje Zabużanom prawo do rekompensaty w naturze z zasobów Skarbu Państwa w wysokości 15 procent wartości mienia zostawionego na Wschodzie, ale nie wyższej niż 50 tys. zł. I właśnie ta ustawa została zakwestionowana przez sędziów w Strasburgu. Zabużanie mówią o niej równie źle. Tak właśnie ocenia ją Witold Żukiewicz z Opola, który ma decyzję o prawie do odszkodowania w wysokości 260 tys. zł za dom i ogród zostawiony przez jego matkę w Dolinie, w województwie stanisławowskim.
- W ogóle nie starałem się o tę rekompensatę w wysokości 15 procent, bo uważam to za niesprawiedliwość - mówi Żukiewicz. - Zresztą majątku Skarbu Państwa w województwie opolskim, o który można by się starać, nie ma. Gdzieś w Polsce mógłbym stawać do przetargu o dobra popegeerowskie, ale one są zwykle znacznie więcej warte niż przyznane mi odszkodowanie. Musielibyśmy się zebrać w kilka osób, potem otrzymany majątek sprzedać, wreszcie podzielić się gotówką. Taka operacja dla nas, osób wiekowych, jest praktycznie niewykonalna.
Zabużanie chcieliby więc, aby nowa ustawa przyznawała im odszkodowanie w gotówce. Wtedy, zdaniem Elwiry Kosierkiewicz-Wasylik, większość przystałaby na rekompensaty w wysokości 50 procent utraconego mienia.
- Rozumiemy, że budżet państwa ma inne potrzeby, nie tylko nasze rekompensaty, ale z drugiej strony nasz problem nie powstał wczoraj. Czekamy już ponad 50 lat, dlatego najbardziej sprawiedliwa byłaby pełna rekompensata. Jeśli nie w gotówce, to chociaż w obligacjach lub w bonach - uważa pani prezes.
Na stworzenie nowej ustawy i przynajmniej rozpoczęcie wypłat rekompensat władze polskie mają pół roku. Po tym czasie wysokość odszkodowania dla Jerzego Broniowskiego zasądzi trybunał w Strasburgu i na jego wypłacenie pieniądze będą się musiały znaleźć, bo decyzja trybunału jest ostateczna. A jeśli swoje otrzyma Broniowski, o sprawiedliwość w polskich sądach i Strasburgu może się upomnieć kolejnych 80 tysięcy poszkodowanych, którym w sumie należy się około 5 mld złotych.
- To jest suma znacząca, szczególnie teraz, gdy w budżecie szuka się każdych kilkuset tysięcy - uważa Marek Zuber, główny ekonomista Firmy Doradztwa Finansowego TMS - ale nie jest to kwota, przez którą Polska mogłaby zbankrutować. Tym bardziej, że wyrok jest trochę salomonowy. Każe naprawić krzywdy, ale nie rozstrzyga, czy odszkodowanie ma być stuprocentowe ani kiedy ma zostać wypłacone.
Marek Zuber nie spodziewa się, by rekompensaty zostały wypłacone w gotówce i w ciągu jednego roku budżetowego. Oczekuje raczej rozpisania 10-letnich obligacji lub wypłat w kilku ratach, np. po 20 procent wartości rekompensat rocznie. Tłumaczenie, że państwo nie ma pieniędzy, nie całkiem do Zabużan przemawia.
- To jest niezrozumiałe, że w tym samym kraju nie ma pieniędzy nie tylko dla nas, ale także dla matek samotnie wychowujących dzieci czy osób niepełnosprawnych, ale miliony wyciekają z budżetu lub są zwyczajnie rozkradane - uważa Witold Żukiewicz.
Jak władze zamierzają rozwiązać problem rekompensat, w Ministerstwie Infrastruktury nie umiano nam wczoraj powiedzieć.
- Wyrok jest nam znany tylko z lakonicznego komunikatu kanclerza trybunału. Dokument ma 61 stron i nikt nie miał jeszcze możliwości, by się z nim zapoznać - powiedziała nam Katarzyna Szarkowska, p.o. dyrektor Departamentu Regulacji Rynku Nieruchomości.
Krzysztof Ogiolda