Przedłużenie stanu wyjątkowego? Jasna deklaracja Przydacza
Do 1 października na terenach przygranicznych z Białorusią potrwa stan wyjątkowy. Coraz więcej polityków deklaruje, że zostanie on przedłużony o 60 dni. Głos w tej sprawie zabrał również wiceminister spraw zagranicznych Marcin Przydacz. Polityk zdradził również szczegóły rozmów z Białorusią i odniósł się do konfliktu wokół Turowa.
28.09.2021 08:46
Marcin Przydacz był gościem Roberta Mazurka w RMF FM. Wiceminister odniósł się do pytania, czy przedłużenie stanu wyjątkowego o 60 dni jest już przesądzone.
- Decyzja należy do pana prezydenta, ale jak słyszeliśmy wczoraj, minister spraw wewnętrznych będzie wnioskował do Rady Ministrów o podjecie stosownej uchwały. W czwartek Rada Ministrów tą sprawą się zajmie - powiedział.
Wiceminister dodał, że "wszystko wskazuje na to, że taka uchwała zostanie podjęta".
Zobacz też: "Prymitywny wpis". Sienkiewicz oburzony tweetem Brudzińskiego
- Myślę, że nie ustały powody, dla których stan wyjątkowy został wprowadzony w pasie przygranicznym. Decyzja należy do pana prezydenta, ale spodziewać się należy, że ten stan zostanie przedłużony - wskazał.
Kryzys na granicy. "Rozmowy na odpowiednim szczeblu" z Białorusią
Przydacz został też zapytany, czy polski rząd próbuje w ogóle rozmawiać o sytuacji na granicy ze stroną białoruską.
- Tak, są prowadzone rozmowy na odpowiednim szczeblu, na pewnym poziomie, poprzez nasze placówki. (...) Rozmowy odbyły się kilka tygodni wcześniej pomiędzy MSW a przedstawicielami strony białoruskiej, ale niestety strona białoruska zachowuje się nie tylko niekonstruktywnie, co destrukcyjnie. Białoruś prowadzi celowe działania hybrydowe wysyłając migrantów celem spowodowania kryzysu na granicy UE - powiedział.
Wiceminister tłumaczył, że przedstawiciele Białorusi mówią, że na granicy pojawili się "jacyś migranci, którzy przyjechali nie wiadomo skąd".
- Twierdzą, że to nasz problem i powinniśmy się nimi zająć w sensie humanitarnym. Próbują wywołać tę debatę wewnętrzną po naszej stronie (...) Natomiast fakty przemawiają w sposób oczywisty, że są to działania celowe - stwierdził.
"Musimy bronić granicy"
Wiceminister przekonywał, że można przekonać Białorusinów do zaprzestania takich działań "poprzez fakty".
- Jeśli nie osiągną swoich celów politycznych, nie zdestabilizują granicy, nie wywołają kryzysu i pogłębionej, destrukcyjnej debaty wewnątrz krajów członkowskich to myślę, że w pewnym momencie dojdą do wniosku, że to jest dla nich rzecz nieopłacalna. Jednocześnie, przy szczelności tej granicy, ci migranci zostaną na Białorusi, co spowoduje dla nich dodatkowy, wewnętrzny problem. (...) Musimy bronić naszej granicy tak, aby wykazać spójność i skuteczność wobec strony białoruskiej - wskazał.
Spór o Turów. "Wymagamy minimum szacunku"
Przydacz odniósł się także do konfliktu z Czechami wokół elektrowni w Turowie.
- Poniedziałkowe rozmowy przesunęły nieco sprawy naprzód, ale nie są one konkluzywne. Sytuacji nie pomaga fakt, że za tydzień Czesi będą mieli wybory wiec dodaje to emocji wewnętrznej - przekonywał.
Wiceminister przyznał, że jednym z argumentów w rozmowie z Czechami jest ten, że ewentualne kary nałożone na Polskę przez TSUE, nie trafią do Czech, ale do Brukseli.
- Mamy jeszcze inne argumenty, ale to jeden z nich. (...) Oferta ze strony polskiej leży na stole od kilku miesięcy. Jasną sprawą jest, że strona polska w jakiś sposób musi doprowadzić do rekompensaty dla strony czeskiej - powiedział.
Zapytany o to, dlaczego rozmawiamy o Turowie z czeskim ministrem a nie z premierem przyznał, że "cała ta sytuacja wpływa negatywnie na stosunki polsko-czeskie".
- Premier Babisz musi mieć tego świadomość, że tego typu zagrania wpływają negatywnie na klimat współpracy. Wymagamy minimum szacunku i odpowiedzialności - podsumował.
Źródło: RMF FM