Przedłuża się proces lustracyjny senatora PO
Bydgoski sąd, przed którym toczy się proces lustracyjny senatora Zbigniewa Pawłowicza (PO), niespodziewanie odnalazł dokument potwierdzający zniszczenie teczki agenta "Pawlika", którym miał być parlamentarzysta.
09.11.2009 | aktual.: 09.11.2009 18:18
Podczas rozprawy okazało się, że w archiwach IPN udało się w ostatnich tygodniach odnaleźć protokół komisji, która 25 lutego 1978 roku zniszczyła teczkę pracy Pawłowicza. Teczka była jedną z kilkudziesięciu zniszczonych tego dnia, ale sąd liczy na to, że przesłuchanie osób podpisanych pod protokołem, może coś nowego wnieść do sprawy senatora i zarządził ich poszukiwanie.
IPN zarzuca senatorowi, że zataił współpracę z Wojskową Służbą Wewnętrzną podczas służby w misji wojskowej na Bliskim Wschodzie w latach 70., czyli dopuścił się kłamstwa lustracyjnego.
Uzupełniające zaznania złożył Józef Nosowski, jeden z dowódców polskiego kontyngentu na Bliskim Wschodzie, odpowiedzialny za pracę kontrwywiadu w czasie, gdy służył tam Pawłowicz. Oficer, który miał zwerbować Pawłowicza do pracy w kontrwywiadzie, od wielu lat nie żyje.
Nosowski nie potrafił podczas rozprawy znaleźć wytłumaczenia, dlaczego dokument potwierdzający zwerbowanie Pawłowicza został podpisany jego nazwiskiem, ale ręką jego ówczesnego zastępcy. Cytowana przez prokuratora IPN instrukcja WSW dopuszczała takie działanie, ale Nosowski upierał się, że wydał ustne polecenie konsultowania z nim werbunku agentury i dokumenty Pawłowicza zostały przygotowane "za jego plecami". Przyznał jednak, że takie "zatajenie" sprawy nie przyniosłoby nikomu żadnych korzyści i trudno się tu doszukiwać celowych nadużyć.
W grudniu 2007 r. w katalogach osób publicznych IPN ujawniono, że Pawłowicz był zarejestrowany w 1977 r. jako tajny współpracownik Wojskowej Służby Wewnętrznej, czyli kontrwywiadu wojska PRL, ps. Pawlik. Według katalogu współpracę rozwiązano w grudniu 1977 r. z powodu "braku możliwości"; teczkę pracy TW zniszczono, zachowała się zaś teczka personalna TW.
Zapisy dotyczą okresu, kiedy Pawłowicz pracował jako lekarz w Polskim Polowym Szpitalu w Egipcie pod flagą ONZ. Na początku procesu senator mówił, że WSW przedłożyło mu do podpisu deklarację współpracy podczas kilkumiesięcznych przygotowań do wyjazdu, prowadzonych w Budowie koło Złocieńca i że podpisał ją "machinalnie", bo traktował to, jako element przygotowań do wyjazdu, ale do żadnych kontaktów z kontrwywiadem później nie doszło.
Kolejną rozprawę wyznaczono na grudzień. Gdyby sąd uznał, że parlamentarzysta zataił współpracę z kontrwywiadem wojska PRL, straciłby mandat i przez okres od 3 do 10 lat nie mógłby pełnić funkcji publicznych.