PolskaPrymas: przyjmując odznaczenia powstańcy okazali przebaczenie

Prymas: przyjmując odznaczenia powstańcy okazali przebaczenie

Przyjęcie przez uczestników Powstania Warszawskiego państwowych odznaczeń świadczy, że przebaczyli prześladowania i spychanie na margines - powiedział prymas Józef Glemp w Warszawie podczas mszy za poległych, pomordowanych i zmarłych w czasie Powstania.

01.08.2004 | aktual.: 01.08.2004 15:38

Wygłaszając homilię w przepełnionym kościele św. Wojciecha na Woli, prymas przypomniał, że klęska Powstania - 18 tys. zabitych uczestników walk i dziesięciokrotnie więcej zabitych cywilów, wypędzenie tych, którzy przeżyli, i systematyczne burzenie jeszcze nie zniszczonych fragmentów miasta - nie była końcem cierpień. Wola to dzielnica, w której podczas powstania oddziały hitlerowskie dopuściły się masowych zbrodni,

Najboleśniejszy stopień był, kiedy nastała Polska Ludowa. Kiedy wszyscy bohaterowie, żołnierze Armii Krajowej, powstańcy doznawali prześladowań. Czekały ich procesy, skazania na śmierć, więzienia, szykany. A przede wszystkim jakieś odepchnięcie jako złych Polaków. Cały paradoks tej klęski polega na tym, że jej najlepsi synowie zostali odtrąceni jako niewłaściwi synowie. Ta klęska trwała długo i była najbardziej bolesna - mówił.

Wczoraj byłem na odznaczeniu tych wszystkich zasłużonych bohaterów czasu Powstania. Otrzymywali państwowe odznaczenia. I podchodzili, ażeby być udekorowani orderami Polski. Podchodzili z pogodą. Ale to nie łaska władzy polskiej, że im je dała. Łaskę świadczą oni, bohaterowie, że przebaczyli władzom ojczyzny, że przyjęli od niej gest pojednania, gest uznania. To jest sens przyjęcia tego odznaczenia. Przebaczyć Polsce to znaczy ukazać miłość do niej - powiedział Glemp.

Prymas przypomniał, że wznieceniu Powstania towarzyszyły kalkulacje na szybkie nadejście Armii Czerwonej i pomoc zachodnich aliantów, podkreślił, że podjęcie ryzyka było uzasadnione. Ocenił, że powstanie było potrzebne, bo jak inne przegrane powstania, pozwoliło ocalić polską tożsamość.

Źródło artykułu:PAP
Zobacz także
Komentarze (0)