Protest związków zawodowych sparaliżował Buenos Aires
Protest związków zawodowych przeciwnych polityce prezydent Argentyny Cristiny Fernandez sparaliżował w środę Buenos Aires.
Związkowcy z Centrali Pracowników Argentyny (CTA), do której należy wielu zatrudnionych w sektorze publicznym, rozpoczęli 36-godzinny strajk i zorganizowali demonstrację, która zablokowała główne arterie miasta. Protestowali przeciw polityce fiskalnej rządu, skarżyli się na niskie płace i koszty życia. Członkowie CTA zaapelowali też do władz o wstrzymanie zwolnień w sektorze prywatnym.
Z powodu protestu zamknięto wiele urzędów w Buenos Aires i okolicznych miastach. Media przewidują, że skutki strajku będą jeszcze bardziej odczuwalne w czwartek, ponieważ do protestu mają włączyć się zawodowi kierowcy, pracownicy gastronomii i część personelu szkolnictwa.
Szef gabinetu ministrów Jorge Capitanich skrytykował związki za blokowanie ruchu i handlu w sposób "totalitarny" i uznał ich działania za motywowane "politycznie".
CTA jest uważana za jedną z bardziej radykalnych organizacji pracowniczych w Argentynie. Krytykowała działania prezydent, nawołując do większych wydatków socjalnych.
Protest zorganizowano w okresie pogłębiających się problemów gospodarczych. Argentyńska gospodarka jest w recesji, inflacja sięga 40 proc.
Z końcem lipca kraj znalazł się w stanie technicznej niewypłacalności, gdyż upłynęła dozwolona miesięczna zwłoka w przekazaniu posiadaczom obligacji państwowych należnych im odsetek.
W 2001 roku masowe protesty i zamieszki doprowadziły do upadku rządu ówczesnego prezydenta Fernando del la Rua.