Protest przed NFZ przeciw wycenie świadczeń medycznych
Około 40 osób przyszło przed
siedzibę centrali Narodowego Funduszu Zdrowia, by zaprotestować
przeciw wycenie świadczeń medycznych proponowanej przez Fundusz w
kontraktach na 2009 r. Protest zorganizował Ogólnopolski Związek
Zawodowy Lekarzy, który uważa, że NFZ "nieodpowiedzialnie zaniżył"
ceny świadczeń.
Protestujący trzymali transparenty: "51 zł za punkt to śmierć dla szpitali klinicznych", "Narodowa Fikcja Zdrowia" i "Cicha agonia medycyny klinicznej". Odczytano także petycję z żądaniami zmiany wyceny świadczeń.
Zdaniem uczestników protestu zaniżenie punktu rozliczeniowego spowoduje lawinowe zadłużanie się szpitali. "Dzięki temu na wiosnę czeka nas kolejna fala protestów niezadowolonych pacjentów i lekarzy" - powiedział Maciej Jędrzejowski ze Szpitala Klinicznego przy ul. Banacha.
- Za te pieniądze nie jesteśmy w stanie leczyć; jesteśmy zmuszani, by tylko zobaczyć pacjenta i powiedzieć mu do widzenia, ponieważ na leki i badania już nie starczy - powiedziała Urszula Sokołowska-Kołacz z Instytutu Hematologii.
"Za 51 zł nic nie da się zrobić, będziemy mogli jedynie robić pacjentom krzywdę" - wtórował jej wiceprzewodniczący OZZL Tomasz Underman.
Protestujący podkreślali, że wycena punktu rozliczeniowego jest jedną z najniższych w Europie. - Nawet na Białorusi wartość tego punktu jest o 40%. wyższa - argumentował Underman.
Demonstranci zaproponowali, by NFZ zwiększył wycenę punktu, przeznaczając na to pieniądze z rezerw. - NFZ ma 800 mln zł rezerwy na kryzys światowy. Gdyby przeznaczyć te pieniądze na leczenie, punkt mógłby kosztować 63 zł - tłumaczyła Marta Starczewska ze Szpitala Klinicznego przy ul. Banacha.
Warunkom stawianym przez NFZ w kontraktach na 2009 r. sprzeciwia się większość dyrektorów szpitali wojewódzkich, powiatowych oraz klinicznych. W ich ocenie proponowana wycena punktu rozliczeniowego nie pozwoli na prawidłowe funkcjonowanie lecznic, może doprowadzić do ich zadłużenia, a także do wprowadzenia od stycznia odpłatności za planowe zabiegi.