Protest przed ambasadą Rosji w Warszawie. Tatarzy przypominają o Krymie
Przeciwko aneksji Krymu przez Rosję i represjom politycznym na półwyspie - przede wszystkim wobec Tatarów - protestowali uczestnicy pikiety przed rosyjską ambasadą w Warszawie protest. "Wolny Krym" i "Krym, Warszawa - wspólna sprawa" - krzyczeli zebrani.
Protest rozpoczął się przed ambasadą Rosji, a następnie jego uczestnicy przeszli przed ambasadę Ukrainy, gdzie spotkali się z ambasadorem Andrijem Deszczycą.
Uczestnicy nieśli flagi i transparenty, na których widniały m.in. hasła: "Putin to zbrodniarz wojenny, jego miejsce jest w Hadze", "Wolność dla więźniów politycznych Krymu", "Świętą ziemię Krymu depczą okupanci".
Przemawiając przed ambasadą Rosji, członek Rady Koordynacyjnej Światowego Kongresu Tatarów Krymskich Nedim Useinow przypomniał, że 26 lutego został ustanowiony przez prezydenta Ukrainy Petro Poroszenkę Dniem Oporu Tatarów Krymskich przeciw okupacji rosyjskiej.
- To dzień, który nas tutaj zebrał, mimo że mija już trzecia rocznica okupacji i aneksji Krymu, my Tatarzy krymscy, Ukraińcy i nasi przyjaciele na całym świecie nie pogodzimy się i nigdy nie zaprzestaniemy naszej walki o wolny Krym, o Krym w składzie Ukrainy - mówił Useinow.
"Mój kraj kradnie kawałek Ukrainy"
- Wierzymy, że spotkamy się na Krymie i znów będziemy mogli rozmawiać z naszymi tatarskimi przyjaciółmi, ukraińskimi przyjaciółmi i rosyjskimi przyjaciółmi o tym, w jaki sposób Krym znów może być częścią Ukrainy - powiedział Komitetu Obywatelskiego Solidarności z Ukrainą.
Masza Makarowa przedstawicielka stowarzyszenia "Za wolną Rosję" wspominała, że swoją zaangażowaną działalność rozpoczęła trzy lata temu na manifestacji przed rosyjską ambasadą, gdy - jak mówiła - jej "ojczyzna anektowała Krym", a ona poczuła, że jej "kraj kradnie kawałek Ukrainy" i że to jej kraj "jest przestępcą". - My, Rosjanie nie zgadzamy się z aneksją Krymu - powiedziała Makarowa.