Protest pielęgniarek w lubartowskim szpitalu
Kilkadziesiąt pielęgniarek w szpitalu w
Lubartowie nie przyszło w czwartek do pracy; wzięły
urlopy na żądanie lub zwolnienia lekarskie. Domagają się podwyżek
płac.
- W pracy powinno być 66 pielęgniarek; rano przyszło ich 39. Niektóre planowe operacje zostały odwołane, ale opieka nad pacjentami jest zapewniona, pomagają lekarze - poinformował dyrektor szpitala Rafał Radwański.
Czwartek był drugim dniem protestu w lubartowskim szpitalu. W środę także część pielęgniarek nie przyszła do pracy.
Protest wiąże się ze sporem zbiorowym o podwyżki płac. Pielęgniarki z Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Pielęgniarek i Położnych domagają się wzrostu wynagrodzeń o 400 zł, natomiast z "Solidarności" - o 600 zł. Średnie wynagrodzenie pielęgniarek w lubartowskim szpitalu wynosi 2,5 tys. zł brutto.
- To spontaniczna akcja, związek nie kieruje nią, my tylko prowadzimy rozmowy z dyrekcją o podwyżkach - powiedziała przewodnicząca OZZPiP w lubartowskim szpitalu Anna Różniewska.
Dyrekcja lubartowskiego szpitala chce poczekać z decyzją o podwyżkach do zakończenia negocjacji z NFZ dotyczących przyszłorocznego kontraktu. - Rozmowy trwają. Nie wiemy jeszcze, jakimi pieniędzmi będziemy dysponować w przyszłym roku, dlatego trudno je dzielić, zobaczymy jakie będą realne możliwości - mówi dyr. Radwański.
Według Radwańskiego finansowa sytuacja szpitala jest "średnia". Placówka ma 17 mln zł długów, ale zachowuje płynność finansową.