Protest niepełnosprawnych. Kuba Hartwich: wysokość renty to "barbarzyństwo"

Wysokość renty i zasiłku, jaki w Polsce otrzymują niepełnosprawni, budzi niedowierzanie poza granicami kraju. Jakub Hartwich, jeden z protestujących w ubiegłym roku w Sejmie, usłyszał niedawno, że to barbarzyństwo. – Przykre i prawdziwe – przyznał w rozmowie z Wirtualną Polską.

Protest niepełnosprawnych. Kuba Hartwich: wysokość renty to "barbarzyństwo"
Źródło zdjęć: © East News | Jan Bielecki
Katarzyna Romik

23.05.2019 | aktual.: 24.05.2019 10:52

Jakub Hartwich stał się jedną z twarzy protestu niepełnosprawnych i ich opiekunów w Sejmie. Razem z mamą, Iwoną Hartwich, przez kilkadziesiąt dni okupowali sejmowe korytarze. Na całą grupę nałożono zakaz wejścia do parlamentu.

Rząd spełnił część postulatów. O pozostałych niepełnosprawni przypomnieli podczas protestu w Warszawie 23 maja.

Wysokość renty "barbarzyństwem"

Kilka dni przed czwartkową manifestacją Jakub Hartwich spotkał się z dziennikarzami z Belgii. Kuba będzie jednym z bohaterów materiału.

– Najbardziej zszokowały ich kwoty, które dostajemy – podkreśla nasz rozmówca. – Kiedy usłyszeli, że to 183 zł zasiłku pielęgnacyjnego, to byli pewni, że to jest stawka dzienna. Było dla nich czymś logicznym, że za takie pieniądze się nie wyżyje ani nie będzie można się usamodzielnić – relacjonuje spotkanie Hartwich.

Dziennikarze z Belgii mówili o tym, jak u nich w kraju wygląda system wsparcia dla niepełnosprawnych.

– Asystent takiej osoby przychodzi np. codziennie i zabiera podopiecznego na basen, do kina czy nawet na spacer. To jest pomoc dla niepełnosprawnego i odciążenie dla opiekuna. Tak wygląda codzienność w Unii Europejskiej, do której od 15 lat należymy, a o której możemy pomarzyć – nie krył rozżalenia Jakub Hartwich.

I o to również będą się upominać protestujący w czwartek w Warszawie.

Niepewny "plus"

Niepełnosprawni zaplanowali protest po tym, jak w nowej "piątce" PiS-u zabrakło dla nich oferty. W lutym Jarosław Kaczyński zapowiedział m.in. wsparcie dla młodych oraz emerytów.

Obietnica premiera sprzed kilku dni, o nowym programie "500+" dla niepełnosprawnych, upewniła ich, że muszą wyjść na ulice. Mateusz Morawiecki zapowiedział, że osoby z niepełnosprawnością będą otrzymywać 500 zł ze środków zgromadzonych w funduszu solidarnościowym.

– Chcemy zobaczyć projekt tej ustawy. Nie wiemy, jakie są założenia tego pomysłu – podkreśla Kuba. – Obawiamy się, że będziemy musieli stawić się ponownie na komisję w ZUS-ie. Już słyszymy, że osoby, które są gdzieś zatrudnione i otrzymują wynagrodzenie, nie dostaną tego dodatku.

Nasz rozmówca ocenia, że pieniądze muszą być dołożone do renty socjalnej, a nie być wypłacone w formie dodatku. To powinno być stałe świadczenie, tak żeby renta wynosiła 1435 zł (czyli obecne 935 zł plus zapowiedziane 500 zł).

– Rząd nie wie, ile ma w funduszu pieniędzy. Dobrze, że chociaż ma świadomość, jak duża jest w Polsce grupa niepełnosprawnych – dodaje Hartwich.

Protestujący niepełnosprawni od roku czekają na przeprosiny

Czwartkowy protest niepełnosprawnych rozpoczął się przed Kancelarią Prezydenta.

– Andrzej Duda nas zawiódł i rozczarował. Rok temu prezydent zapewnił, że osobiście wszystkim się zajmie, a my możemy iść do domu. Dzień po zakończeniu protestu już nikt nie odbierał od nas telefonu – mówi Kuba.

Nasz rozmówca wraz ze znajomymi i opiekunami czekają na jeszcze jedno – słowo "przepraszam".

– Pamiętamy zamykanie okien, nieczynne toalety, włączone światło, żebyśmy nie mogli spać, i ustawioną na najniższą temperaturę klimatyzację. Chcieli się nas pozbyć. Udało się, bo mamy zakaz wejścia do Sejmu. Ale nie uciszą nas – tak jakby chciał szef PiS-u – podkreślił Jakub Hartwich.

Masz news, zdjęcie lub film związany z pogodą? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (199)