Protest nauczycieli. "Minister Anna Zalewska do dymisji". Znamy nazwisko potencjalnego następcy
- Nauczyciele zostali postawieni pod ścianą. I mają pełne prawo protestować. Minister edukacji powinna odejść z rządu - mówią WP o sytuacji w szkołach politycy opozycji. Strajk nauczycieli znów skłonił do zadawania pytań: kto odważy się zastąpić niepopularną minister Annę Zalewską? Padło jedno nazwisko.
17.12.2018 | aktual.: 17.12.2018 21:24
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Odwołane lub skrócone lekcje, łączone klasy i grupy, a w niektórych miejscach całkowicie zamknięte placówki. To efekt oddolnego protestu nauczycieli, który od poniedziałku rozlewa się na całą Polskę.
- Masowe przechodzenie na L4 to dobra metoda na protest? - pytamy byłą minister edukacji Krystynę Szumilas. - A jakie mają wyjście? - odpowiada pytaniem na pytanie rozmówczyni WP.
Szumilas podkreśla, że nauczyciele "próbowali już wielokrotnie różnych metod protestu". - Za każdym razem pani minister ich ignorowała. Przekonywała, że wie, jak zreformować polską oświatę. Bez rozmów z samymi nauczycielami. Jednoosobowo stwierdziła właściwie, jak powinny wyglądać programy nauczania. Bez żadnych konsultacji - uważa była szefowa MEN.
Dlatego Szumilas nie ma wątpliwości, że obecna forma strajku - przechodzenie na zwolnienia chorobowe - jest jedyną możliwą. Niczym "akt desperacji". - Wśród nauczycieli jest ciągły strach. O to, czy zostanie się zwolnionym, o pracę, o formę tej pracy. O wynagrodzenie. Nauczyciele boją się często wyrażać swoje krytyczne zdanie na temat reformy, bo boją się, że będą szykanowani - twierdzi była szefowa MEN.
- Nauczyciele często są na "gołych" etatach, nie mają opłacanych godzin ponadwymiarowych. Łączą etaty w kilku szkołach. Szumne zapowiedzi pani minister Zalewskiej o podwyżkach można włożyć między bajki. To są grosze - mówi nam Krystyna Szumilas. - Przykro mówić, ale bardziej opłaca się dziś być kasjerem w dyskoncie, niż nauczycielem - konstatuje była minister w rządzie PO-PSL.
Dlatego - jak twierdzi opozycja - Anna Zalewska powinna złożyć dymisję. A premier Mateusz Morawiecki - jak przekonują rozmówcy WP - powinien przy "okrągłym stole", przy telewizyjnych kamerach, spotkać się z przedstawicielami nauczycieli. I wyjaśnić sytuację opinii publicznej - wymieniając przy okazji Zalewską na inną osobę w MEN.
Zmiana na lepsze
- Jeśli Ania zdecyduje się kandydować do Parlamentu Europejskiego, to zastąpi ją wiceszefowa MEN Marzena Machałek - usłyszeliśmy w PiS w dzień wybuchu strajku nauczycieli.
Co ciekawe, nasi rozmówcy z opozycji twierdzą, że Machałek byłaby jedynym i najbardziej rozsądnym wyborem. - Bardzo wysoko oceniamy jej kompetencje. Pytanie, czy będzie chciała przed wyborami wziąć na siebie za to wszystko odpowiedzialność - mówi jedna z polityczek opozycji, członkini sejmowej komisji edukacji.
- Do sytuacji w kontekście strajku odniesiemy się we wtorek. Odpowiemy na wszystkie pytania - zapewniła w rozmowie z WP wiceminister edukacji.
Oszukiwanie nauczycieli
Tyle że sama odpowiedź rządu może nie wystarczyć.
- Nie udało się nauczycieli oszukać podwyżkami, bo nauczyciele zdali sobie sprawę, że te podwyżki były na ich koszt - mówi WP przewodnicząca Nowoczesnej Katarzyna Lubnauer, wiceszefowa komisji edukacji narodowej. - Zlikwidowano część dodatków, wydłużono czas awansu. To jest dla nauczycieli niesamowicie dotkliwe - zwraca uwagę nasza rozmówczyni.
Lubnauer podkreśla, że skoro rząd "tak bardzo chwali się wzrostem gospodarczym i rosnącymi płacami Polaków", to "niech nie dziwi się, że pracownicy w zawodach związanych z budżetem oczekują podwyżek". - Po co ludziom wzrost gospodarczy, skoro on się nie przekłada na ich życie? - pyta nasza rozmówczyni. Szefowa Nowoczesnej dodaje: - Ta "reforma" pokazała, że rząd wydaje miliardy złotych na nieakceptowaną zmianę, za którą nie idą podwyżki i pracownicy nic z tego nie mają.
- Czy taka forma protestu, przechodzenie na L4, jest Pani zdaniem dopuszczalna? - pytamy wiceprzewodniczącą komisji edukacji.
- Niedawny protest policjantów nie wzbudził negatywnych reakcji w społeczeństwie. Przeciwnie. Nie dziwmy się więc, że kolejne grupy społeczne idą tą samą drogą. Zwłaszcza, że rząd przyznał ostatecznie policjantom rację - zauważa przewodnicząca Lubnauer.
Próbowaliśmy zapytać posłów PiS z komisji edukacji narodowej o protest nauczycieli. Albo nie odbierali telefonów, albo prosili o SMS, w jakiej sprawie dzwonimy.
Gdy poinformaliśmy, o czym chcemy porozmawiać, nikt nie odpowiedział.