Protest górników na dachu kopalni
Kolejna tura rozmów w Katowicach w sprawie likwidacji czterech kopalń między związkowcami a Kompanią Węglową, tym razem z udziałem ekspertów z obu stron, nie przyniosły zbliżenia stanowisk.
Na wieść o fiasku rozmów ośmiu pracowników kopalni "Centrum" w Bytomiu rozpoczęło protest na dachu tego zakładu. To jedna z kopalń przeznaczonych do likwidacji, obok kopalni "Bytom II" oraz "Polska-Wirek" w Rudzie Śląskiej" i "Bolesław Śmiały" w Łaziskach Górnych.
Siedmiu protestujących to członkowie związku zawodowego "Przeróbka", jeden należy do "Solidarności". Zapowiadają, że protest będzie rotacyjny - kolejni górnicy będą protestować na dachu po zakończeniu zmiany.
"Koledzy zaskoczyli nas ta akcją, była spontaniczna. Namawialiśmy, by weszli do jakiegoś pomieszczenia, ale nie zgodzili się. Dostarczymy im koce i wszelką potrzebną pomoc. Są bardzo zdesperowani" - powiedział rzecznik protestujących w dwóch przeznaczonych do zamknięcia bytomskich kopalniach "Centrum" i "Bytom II" Mirosław Truchan.
"To dowód na to, że sytuacja może wymknąć się spod kontroli, jeśli nie teraz, to podczas czwartkowej manifestacji w Warszawie" - ocenił wiceprzewodniczący Związku Zawodowego Górników w Polsce Wacław Czerkawski.
"Z ubolewaniem i niepokojem przyjęliśmy decyzję związkowców. Rozmowy cały czas trwają, lepiej się porozumiewać przy stole negocjacyjnym. Tym bardziej, że to protest przedwczesny i na wyrost - wszyscy pracownicy dołowi mają zagwarantowaną pracę" - powiedział Zbigniew Madej z biura prasowego Kompanii Węglowej.
Poniedziałkowe rozmowy dotyczyły przesłanek wytypowania kopalń do likwidacji. Związkowcy uważają, że wyznaczono je na fałszywych podstawach i to nie te zakłady osiągnęły najgorsze wyniki. Mówią też, że dane do analiz pochodziły w wielu wypadkach z czasu, kiedy nie funkcjonowała jeszcze Kompania Węglowa.
Kompania Węglowa tłumaczy, że kopalnie do likwidacji wyznaczono na podstawie analizy różnych czynników, jak wydajność, koszty wydobycia, bezpieczeństwo pracy itp. Typując kopalnie brano też jednak pod uwagę aspekt społeczny oraz możliwość przenoszenia górników do innych kopalń, znajdujących się w pobliżu.
"Zarząd Kompanii przyznał nam nawet częściowo rację mówiąc, że to nie są najgorsze kopalnie, ale pozostał przy swoim stanowisku. Wobec tego kierujemy sprawę do prokuratury pod zarzutem działania przez Kompanię na szkodę właściciela, czyli Skarbu Państwa" - podkreślił Czerkawski.
Rząd i przedstawiciele Kompanii zapewniają, że żaden z pracowników przeznaczonych do likwidacji kopalń nie pozostanie bez propozycji pracy w innej kopalni lub zabezpieczenia socjalnego. Przeznaczone do likwidacji kopalnie zatrudniają 8 tysięcy 654 osoby.
6 tysięcy 100 górników dołowych oraz pracowników zakładów przeróbki mechanicznej węgla z tych zakładów ma znaleźć zatrudnienie w innych kopalniach. 1 tysiąc 400 ma przejść na emerytury lub skorzystać ze świadczeń przedemerytalnych i otrzymywać wtedy 75 proc. dotychczasowych pensji. 1 tysiąc 100 zatrudnionych na powierzchni ma skorzystać z pakietu osłonowo- aktywizującego - to m.in. stypendia na przekwalifikowanie i pożyczki na uruchomienie własnego biznesu.
Osłony wprowadzi przyjęta przez rząd ustawa. Wygaszanie wydobycia węgla w kopalniach ma się rozpocząć dopiero po wejściu jej w życie, co powinno nastąpić z początkiem przyszłego roku.