Prostytutki w mieszkaniu Stanisława Gawłowskiego. Mamy zdjęcia lokalu
Kobieta, która wynajmowała mieszkanie od Stanisława Gawłowskiego spotykała się w lokalu z mężczyznami i uprawiała z nimi seks za pieniądze. Jej zdaniem, Gawłowscy nic o tym nie wiedzieli. Wirtualna Polska dotarła do zdjęć mieszkania, które okazało się miejscem schadzek.
Centrum Szczecina. Trzypokojowe mieszkanie na pierwszym piętrze budynku przy ul. Chodkiewicza. To tam znajduje się lokal należący do byłego sekretarza generalnego Platformy Obywatelskiej Stanisława Gawłowskiego. Polityk od miesiąca przebywa w areszcie. Ma zarzuty m.in. przyjęcia łapówek w kwocie co najmniej 175 tysięcy złotych, a także dwóch zegarków o wartości prawie 25 tysięcy złotych.
Jak wynika z oświadczenia majątkowego, Gawłowski na wynajmie mieszkania zarabiał 18,6 tys. zł rocznie. O lokalu jest głośno jednak z innego powodu.
Przypomnijmy, jak ustaliło Radio Szczecin, w apartamencie posła miała funkcjonować agencja towarzyska. Prostytutki za godzinę przyjemności miały inkasować 180 złotych. Sprawa wyszła na jaw przy okazji przeszukania mieszkania przez agentów CBA. O działalności agencji miał wiedzieć zarządca budynku, a informację Radia Szczecin potwierdzili mieszkańcy kamienicy.
W odpowiedzi, żona posła Renata Gawłowska nazwała medialne doniesienia oszczerstwami i bzdurami. I zapowiedziała pozew przeciwko dziennikarzom Radia Szczecin. Według Gawłowskiej, lokal wynajmowała kobieta, która prowadziła działalność gastronomiczną. O żadnej agencji towarzyskiej nie miało być mowy.
Tymczasem, jak ujawnił w poniedziałek onet.pl – kobieta, która wynajmowała lokal od Gawłowskich, przyznaje, że spotykała się w lokalu na seks z mężczyznami. Podkreśla jednak, że właściciele o całej sprawie nie mieli pojęcia.
– To było tak… Ja miałam działalność gospodarczą, gastronomiczną. Wzięłam duży kredyt, przestałam spłacać. Komornik na mnie wisiał. No i zaczęłam się spotykać z mężczyznami na sponsoring. Tak sobie po prostu dorabiałam. Muszę spłacać kredyt, mieszkanie to też niemały koszt i tak to wyglądało. Po prostu nie dawałam rady – mówi najemczyni lokalu od Gawłowskich. - Teraz muszę się z panią Gawłowską skontaktować, ale chyba najlepiej byłoby się wyprowadzić, bo teraz na nią kłopoty sprowadziłam. Proszę pana, właściciele naprawdę nic nie wiedzieli. Szczerze i z ręką na sercu panu mówię. Ja tu cichutko wszystko robiłam. Gdyby nie ta cała afera... – dodaje.
Co na to Renata Gawłowska? – Przepraszam, ale jestem w pracy. Nie mam teraz czasu – odpisała jedynie sms-em. Do jej męża, w poniedziałek rano udał się adwokat mec. Rafał Wiechecki. On również zapowiadał złożenie pozwu wobec mediów, które ujawniły informacje o mieszkaniu polityka. - Odbiorę pełnomocnictwo od mojego klienta. Z relacji jego żony wynika, że mieszkanie wynajmowała kobieta prowadząca działalność gastronomiczną związaną z food truckami – mówił mec. Wiechecki.
W sprawie zabrał też głos Stanisław Gawłowski. W przekazanym prawnikowi oświadczeniu, zaprzecza by wiedział, co się działo w jego mieszkaniu. „Kategorycznie stwierdzam, że nie miałem żadnej wiedzy, aby w wynajmowanym mieszkaniu świadczone były przez najemcę usługi wątpliwe moralnie" - napisał Gawłowski. Jak podkreślił, umowa najmu "została zawarta ponad dwa lata temu z kobietą w średnim wieku, która prowadzi działalność gospodarczą w zakresie usług gastronomicznych". "Dochody z najmu były opodatkowane i ujawnione w oświadczeniach majątkowych – broni się poseł PO.
"Nie miałem żadnych sygnałów, informacji - i tym podobnych - o tym, że w wynajmowanym mieszkaniu dochodzi do jakichkolwiek nieprawidłowości" – twierdzi Gawłowski. Jego zdaniem, informacje mediów publicznych to "kolejny bezpardonowy atak" na siebie, "mający na celu poniżenie" go w oczach opinii publicznej.
Poinformował też, że udzielił Wiecheckiemu pełnomocnictwa do rozwiązania umowy z najemcą mieszkania "w celu transparentności".
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl