Prokuratura złożyła w sądzie zażalenia Olewników
Cztery zażalenia - trzech członków rodziny Olewników oraz współpracownika Włodzimierza Olewnika - na prokuratorskie przeszukania w ich domach i miejscach pracy złożyła w sądzie gdańska Prokuratura Apelacyjna.
Do przeszukań doszło 17 listopada. Prokuratorzy zdecydowali się na nie, bo podejrzewali, że rodzina Olewników nie przekazała wszystkich dowodów, które mogły być istotne dla sprawy dotyczącej porwania i zabójstwa Krzysztofa Olewnika. Chodziło m.in. o nagrania dźwiękowe z negocjacji z porywaczami.
Jak poinformował rzecznik Prokuratury Apelacyjnej w Gdańsku Krzysztof Trynka, zażalenia zostały złożone w Sądzie Rejonowym Gdańsk-Południe. Zgodnie z procedurą dołączono do nich pisma z wyjaśnieniami śledczych oraz akta, które mogą być przydatne sądowi przy rozpatrywaniu sprawy.
Trynka odmówił udzielenia informacji o tym, na co konkretnie skarżą się autorzy zażaleń oraz jak na te skargi odpowiedzieli prokuratorzy. Wyjaśnił, że w pierwszym rzędzie z tymi informacjami powinien zapoznać się sąd. - Mogę powiedzieć tylko, że śledczy podtrzymali swoje stanowisko w sprawie zasadności przeszukań - dodał Trynka.
17 listopada śledczy przeszukali nieruchomości należące do Włodzimierza Olewnika, domy obu sióstr Krzysztofa - Danuty i Anny - oraz lokale, którymi rozporządzał jeden ze współpracowników Włodzimierza Olewnika. - W sumie czynności miały miejsce w siedmiu miejscach zamieszkania i pracy, a w ich trakcie zabezpieczono 480 różnego rodzaju dowodów - powiedział Trynka.
Pełnomocnik rodziny Olewników mecenas Bogdan Borkowski, który pomagał w sporządzeniu zażaleń złożonych w imieniu Włodzimierza Olewnika oraz jego córki Danuty, poinformował, że wskazano w nich na naruszenie podstaw prawnych i niezasadny tryb przeszukania.
Zdaniem skarżących - dodał - śledczy nie mieli wystarczających podstaw, by sądzić, że rodzina Olewników ukrywa jakiekolwiek dowody. Zapewnił, że rodzina zawsze wykazywała chęć współpracy z prokuraturą i śledczy mogli dokonać przeszukań "nawet za zgodą rodziny". Borkowski dodał, że w zażaleniach zwraca się też uwagę na fakt, że zarówno Włodzimierz Olewnik, jak i jego córka mają w śledztwie status osób pokrzywdzonych.
Jak dodał Borkowski, w zażaleniu złożonym przez Danutę Olewnik zwrócono też dodatkowo uwagę na tryb, w jakim dokonano przeszukania, w tym na jego bardzo wczesną porę (przeszukanie rozpoczęło się o godz. 6) oraz obecność dzieci przy tej czynności.
Jak poinformowała w wydanym 17 listopada oświadczeniu gdańska prokuratura, dokonywane tego dnia przeszukania w domach Olewników i współpracownika Włodzimierza Olewnika przeprowadzono w celu ujawnienia i zabezpieczenia m.in. oryginałów wszelkich nośników mogących zawierać nagrania dźwiękowe dotyczące kontaktów członków rodziny K. Olewnika z osobami podającymi się za porywaczy, urządzeń służących do rejestracji tych nagrań, zapisów z monitoringu posesji K. Olewnika dokonanych w październiku 2001 r. oraz nieprzekazanych do tej pory do prowadzonego postępowania karnego oryginałów listów skierowanych przez K. Olewnika do osób najbliższych po jego uprowadzeniu.
Jak poinformowali śledczy, ich wątpliwości wzbudził np. fakt, iż w treści dwóch nagrań, którymi dysponowała prokuratura, a na których utrwalono głos Krzysztofa Olewnika, pojawiają się odpowiedzi na pytania, które nie występują na żadnym z dostarczonych śledczym nagrań.
Wątpliwości prokuratorów wzbudziło też porównanie czasu trwania części przekazanych do postępowania nagrań z czasem trwania połączeń telefonicznych, w trakcie których nagrania miały być rejestrowane. Śledczy doszli do wniosku, że być może przekazano im niepełne nagrania rozmów pomiędzy członkami rodziny Krzysztofa Olewnika a porywaczami.
Śledczy powzięli też podejrzenia, że na terenie posesji oraz w domu Krzysztofa Olewnika w 2001 r. mógł - wbrew zapewnieniom rodziny - działać monitoring. Zdaniem prokuratorów wskazuje na to wiele przesłanek. Na nagraniu wideo z oględzin w domu Olewnika przeprowadzonych tuż po ujawnieniu jego zaginięcia (tj. 27 października 2001 r.) na słupie linii energetycznej widoczna jest choćby kamera z przewodami prowadzącymi w stronę domu.
W dniu przeszukania prokuratura ujawniła także, że dysponuje nagraniem, które może potwierdzić wersję mówiącą o tym, że Krzysztof Olewnik sam się uprowadził. Mogłaby wskazywać na to ekspertyza nagrania rozmowy między rodziną Olewników a przedstawicielem porywaczy ze stycznia 2002 roku, a więc kilka miesięcy po porwaniu. W tym czasie Krzysztof Olewnik miał być więziony na działce w okolicach Kałuszyna. Rozmowa, dotycząca okupu, została zarejestrowana z podsłuchu założonego na telefonie sprawców. Osoba znajdująca się w pobliżu telefonu, jeszcze przed rozpoczęciem połączenia, instruuje mężczyznę, który rozmawia potem z członkiem rodziny Olewników; jak wykazały badania, osobą tą był Krzysztof Olewnik, a rozmowa przeprowadzona została w centrum Warszawy.
Według gdańskiej PA, analiza wcześniejszego materiału dowodowego i nowe dowody w sprawie "każą podać w wątpliwość dotychczas ustaloną wersję przebiegu zdarzeń, zarówno w czasie zaginięcia K. Olewnika, tj. 26-27 października 2001 r., jak i w późniejszym okresie".
Do porwania Krzysztofa Olewnika doszło w październiku 2001 roku. Sprawcy porwania kilkadziesiąt razy kontaktowali się z rodziną Olewnika, żądając okupu. W lipcu 2003 r. porywaczom przekazano 300 tys. euro okupu, jednak Krzysztof Olewnik nie został uwolniony. Jak się później okazało, miesiąc po odebraniu przez przestępców pieniędzy został zamordowany. Jego ciało zakopano w lesie w pobliżu miejscowości Różan (Mazowieckie). Odnaleziono je w 2006 r., a w 2010 r. po ekshumacji na cmentarzu w Płocku i badaniach genetycznych ostatecznie potwierdzono tożsamość Krzysztofa Olewnika.