PolskaProkuratura zajmie się "podsłuchami u Marcinkiewicza"

Prokuratura zajmie się "podsłuchami u Marcinkiewicza"

Prokuratura Okręgowa w Warszawie, na
zlecenie Prokuratury Krajowej, przeprowadzi postępowanie
sprawdzające co do zarzutów b. premiera Kazimierza Marcinkiewicza,
jakoby w grudniu 2005 r. prezydent-elekt Lech Kaczyński polecił
szefowi ABW założyć mu podsłuch.

Prokuratura zajmie się "podsłuchami u Marcinkiewicza"
Źródło zdjęć: © WP.PL

26.05.2008 | aktual.: 26.05.2008 15:55

Zgodnie z prawem, postępowanie sprawdzające kończy się albo wszczęciem formalnego śledztwa - jeśli prokuratura uzna, że zachodzi uzasadnione prawdopodobieństwo przestępstwa - albo odmową tego. Na decyzję prokuratura ma miesiąc.

"Prokuratura Okręgowa w Warszawie na zlecenie Prokuratury Krajowej przeprowadzi postępowanie sprawdzające, którego celem będzie ocena zaistnienia przesłanek do wszczęcia śledztwa w kierunku przestępstwa podżegania funkcjonariusza publicznego do przekroczenia uprawnień, ewentualnie innych przestępstw ściganych z oskarżenia publicznego" - głosi komunikat rzecznika prasowego Prokuratora Generalnego.

To zupełna nieprawda - tak zarzuty Marcinkiewicza odpierał sekretarz stanu w Kancelarii Prezydenta Michał Kamiński. Zarzutom zaprzeczył też ówczesny szef ABW Witold Marczuk. Prezes PiS Jarosław Kaczyński ocenił doniesienia Marcinkiewicza jako całkowicie bezpodstawne i kłamliwe.

Minister sprawiedliwości Zbigniew Ćwiąkalski mówił w mediach, że jeśli Marcinkiewicz kłamie, mógłby za to odpowiedzieć. Dodawał, że prokuratura przesłucha Marcinkiewicza w pierwszej kolejności; wystąpi też o domniemaną notatkę Marczuka.

"Marcinkiewicz był legalnie sprawdzany jako kandydat na premiera i informacje na temat wyników tego sprawdzenia trafiły zgodnie z art. 18 ustawy o ABW do prezydenta Kwaśniewskiego" - twierdzi "Gazeta Wyborcza". Według "GW", jeśli o takie materiały na temat Marcinkiewicza Kaczyński miał prosić Marczuka, to szef ABW musiał mu odmówić, bo Kaczyński jako prezydent-elekt nie miał prawa ich dostać, ale dopiero po zaprzysiężeniu (wtedy obejmuje się formalnie urząd prezydenta).

Sobotnia publikacja "Dziennika" nie jest pierwszą na temat podsłuchów u Marcinkiewicza. W listopadzie 2007 r. "Dziennik" pisał, że ABW podsłuchiwała rozmowy Marcinkiewicza w czasie, gdy był premierem. Jednak, jak wtedy pisała gazeta, to nie premier był celem służb specjalnych. Podsłuch został założony na telefon jego rozmówcy, także wysokiego urzędnika rządu. W sierpniu 2007 r. Marcinkiewicz ujawnił, że w grudniu 2005 r., gdy był jeszcze szefem rządu, ważny polityk PiS prosił Marczuka, aby ten zbierał informacje właśnie na jego temat.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)