Prokuratura: za wcześnie na ocenę, jak zmarły ofiary tragedii
Dopiero gdy prokuratorzy otrzymają komplet
protokołów sekcji zwłok ofiar sobotniej katastrofy w Katowicach
będzie można rozstrzygnąć, czy wszystkie ofiary zginęły od obrażeń
odniesionych po zwaleniu się dachu, czy też część z nich zmarła
pod gruzami z zimna, zanim dotarli do nich ratownicy.
Na razie - jak poinformował rzecznik prowadzącej postępowanie w sprawie katastrofy Prokuratury Okręgowej w Katowicach, Tomasz Tadla - prokuratura czeka na kompletne protokoły sekcji zwłok ofiar tragedii.
O tym, że przyczyną śmierci części ofiar mogło być zamarznięcie, spekulowała prasa. Gdy doszło do tragedii, w Katowicach było kilkanaście stopni mrozu.
To na razie czyste spekulacje. Modlę się, żeby było w ten sposób, że ci ludzie nie umierali tam z zimna - powiedział dowodzący akcją ratunkową komendant wojewódzki śląskiej straży pożarnej, nadbrygadier Janusz Skulich.
Zaznaczył, że ostateczne rozstrzygnięcie w tej sprawie należy do prokuratury, gdy ta będzie dysponowała protokołami sekcji zwłok ofiar. Prok. Tadla powiedział, że obecnie, kiedy prokuratura nie ma jeszcze kompletu dokumentów, podawanie informacji w tej sprawie byłoby nieuprawnione.
Tadla zapowiedział, że w najbliższych dniach prokuratura nie będzie udzielała szczegółowych informacji o przebiegu postępowania, tłumacząc to jego dobrem i koniecznością skupienia się na czynnościach procesowych.
Według wcześniejszych informacji dowodzących akcją ratowniczą, na miejscu obecni byli specjaliści z zakresu hipotermii; kończąc akcję to z nimi konsultowano m.in. to, czy jest szansa, aby przy panującej temperaturze w gruzach jeszcze ktoś przeżył.
Ostatnią żywą osobę strażacy wydobyli z gruzów po niespełna pięciu godzinach od zawalenia hali. W rozmowie z reporterami radia RMF mężczyzna ten mówił m.in., że czekając na ratunek nie czuł zimna, przeciwnie - było mu gorąco, prawdopodobnie z emocji.
Do szpitali trafiły jednak osoby z odmrożeniami. Jak informowano w szpitalu im. Św. Barbary w Sosnowcu, u jednego z pacjentów, oprócz złamań kończyn lekarze stwierdzili również poważne odmrożenia.
Podczas akcji strażacy rozważali użycie urządzeń do ciepłego nawiewu, aby osobom pod gruzami było cieplej. Po analizach uznano jednak, że skutek mógłby być odwrotny do zamierzonego: spaliny z silników urządzenia mogłyby zatruć ofiary, a ciepłe powietrze mogłoby stopić śnieg i lód, którego elementy także podtrzymywały zawaloną konstrukcję.