Prokuratura wszczęła śledztwo ws. Bartłomieja Misiewicza. Antoni Macierewicz broni współpracownika
• Prokuratura w Piotrkowie Trybunalskim wszczęła śledztwo ws. Bartłomieja Misiewicza, byłego szefa gabinetu politycznego ministra obrony narodowej
• Rzecznik prokuratury: śledztwo dotyczy propozycji, którą współpracownik Antoniego Macierewicza miał składać radnym PO
• Misiewicz miał obiecywać pracę w państwowej spółce w zamian za koalicję z PiS
• Sprawę szeroko opisywały media
• Macierewicz: jestem przekonany, że śledztwo wykaże nieprawdziwość medialnych oskarżeń i próbę zorganizowania politycznej nagonki na PiS i Misiewicza
03.11.2016 | aktual.: 03.11.2016 14:38
Prokuratura wszczyna śledztwo
Prokuratura Okręgowa w Piotrkowie Trybunalskim poinformowała, że prowadzi śledztwo w sprawie obietnic składanych przez pracownika gabinetu politycznego ministra obrony. Sprawa dotyczy doniesień prasowych na temat Bartłomieja Misiewicza - zawieszonego w obowiązkach szefa gabinetu politycznego MON i rzecznika prasowego resortu.
Rzecznik Prokuratury Okręgowej w Piotrkowie Trybunalskim Sławomir Mamrot poinformował, że śledztwo zostało wszczęte 28 października po zawiadomieniu dwóch posłów opozycji w związku z artykułem, jaki ukazał się w "Newsweeku". Według tygodnika Bartłomiej Misiewicz miał proponować radnym PO w Bełchatowie przystąpienie do koalicji z PiS, sugerując, że w zamian zapewni im zatrudnienie w państwowej spółce, której prezes miał towarzyszyć mu w "werbunkowym spotkaniu".
Jak poinformował Mamrot, śledztwo prowadzone jest ws. obietnic składanych przez pracownika gabinetu politycznego ministra obrony narodowej. Zwrócił uwagę, że obecnie wykonywane są czynności procesowe, przesłuchania świadków. Pytany, czy śledczy planują przesłuchanie Misiewicza odpowiedział, że na tym etapie śledztwa trudno powiedzieć.
Antoni Macierewicz zadowolony ze wszczęcia śledztwa
Sprawę wszczęcie śledztwa skomentował w oświadczeniu przesłanym Wirtualnej Polsce szef MON Antoni Macierewicz. "Wyrażam zadowolenie, że zostało podjęte śledztwo prokuratorskie, które, jak jestem przekonany, wykaże nieprawdziwość medialnych oskarżeń i próbę zorganizowania politycznej nagonki na Prawo i Sprawiedliwość oraz na pana dyrektora Bartłomieja Misiewicza" - napisał minister
Kłopoty Bartłomieja Misiewicza po doniesieniach "Newsweeka"
We wrześniu Platforma złożyła zawiadomienie do prokuratury w związku z powołaniem Misiewicza do rady nadzorczej Polskiej Grupy Zbrojeniowej. Według "Rzeczpospolitej", Misiewicz nie ukończył kursu dla członków rad nadzorczych. Nie posiada także - jak podawały inne media - ukończonych studiów wyższych. W połowie września stołeczna prokuratura rozpoczęła czynności sprawdzające w tej sprawie.
19 września Misiewicz - ówczesny szef gabinetu politycznego oraz rzecznik MON - poprosił ministra Antoniego Macierewicza o zawieszenie w funkcjach w MON; zapowiedział też, że wytoczy proces "Newsweekowi" za "nieprawdziwy i szkalujący artykuł". Według tego tygodnika, Misiewicz miał proponować radnym PO w Bełchatowie przystąpienie do koalicji z PiS, sugerując, że w zamian zapewni im zatrudnienie w państwowej spółce, której prezes miał towarzyszyć mu w "werbunkowym spotkaniu".
Jeszcze tego samego dnia szef MON przychylił się do stanowiska Misiewicza i zawiesił go w czynnościach. - Pan Misiewicz zwrócił się z prośbą w związku z kampanią wymierzoną w jego dobre imię i w niego osobiście, obawiając się, że to może także utrudnić funkcjonowanie ministerstwa obrony, z prośbą o zawieszenie w czynnościach. Uważam, że to jest z punktu widzenia funkcjonowania słuszne stanowisko do czasu, gdy zostaną przedstawione dowody i oczekuję teraz od tych, którzy prowadzą tę kampanię, że poza pomówieniami przedstawią także dowody. A do tego czasu przychylam się do stanowiska pana Misiewicza i zawieszam go w czynnościach - mówił szef MON. Resort dodawał, że jako zawieszony w obowiązkach Misiewicz nie pobiera wynagrodzenia.
Na początku września 26-letni Misiewicz został członkiem rady nadzorczej Polskiej Grupy Zbrojeniowej, która podlega MON; krótko po ujawnieniu tej informacji media podały, że zrezygnował on z członkostwa w radzie nadzorczej innej spółki - Energa Ostrołęka. Niebawem po tym zrezygnował także z zasiadania w RN PGZ. Stało się to po publikacjach mówiących, że Misiewicz nie ukończył kursu dla członków rad nadzorczych i nie ma także ukończonych studiów wyższych. Publikacje zaowocowały doniesieniem do prokuratury wysłanym przez PO.
W niedawnym wywiadzie dla tygodnika "wSieci" Macierewicz oceniał, że w całej sprawie chodzi nie o Misiewicza, lecz o atak na niego. - W tym wypadku postanowiłem, że zarzuty wobec pana Misiewicza muszą zostać zweryfikowane. Jak dotąd poza pomówieniami nie przedstawiono żadnych dowodów, że postawione mu przez jedno z pism zarzuty dotyczące rzekomego korumpowania radnych w Bełchatowie są czymkolwiek poparte. Inne okazały się również wyłącznie insynuacjami - mówił dodając, że z tej przyczyny uważa, iż "blokowanie jego (Misiewicza - przyp. red.) powrotu do pracy byłoby niewłaściwe". - Oczywiście musi jak najszybciej dokończyć studia - dodał szef MON.
Misiewicz wrócił do łask w MON?
W październiku Radio Zet podało, że Bartłomiej Misiewicz znowu udziela się publicznie w ministerstwie. Według stacji mimo zawieszenia we wszystkich funkcjach w MON Misiewicz miał nie tylko pojawiać się w siedzibie resortu przy ul. Klonowej, ale też prowadzić odprawy służbowe, m.in. na temat szkolenia Obrony Terytorialnej.
Wojskowi nie kryli zaskoczenia, szczególnie w kontekście ostatnich słów Jarosława Kaczyńskiego, który przyznał, że "nieszczęsny" Misiewicz był "wpadką" - zauważa Radio Zet.
(meg)