Prokuratura: we wrześniu możliwy akt oskarżenia wobec Marka Falenty
Możliwe jest sporządzenie we wrześniu aktu oskarżenia wobec m.in. Marka Falenty w sprawie nielegalnie nagranych rozmów osób publicznych w stołecznych restauracjach - przyznaje Prokuratura Okręgowa Warszawa-Praga.
- Jeśli materiał dowodowy nie zmieni się, to jest jeden sposób zakończenia śledztwa: akt oskarżenia - tak rzeczniczka prokuratury Renata Mazur skomentowała czwartkowe nieoficjalne doniesienia "Gazety Wyborczej", że we wrześniu będzie sporządzony i skierowany do sądu akt oskarżenia wobec Falenty, jego współpracownika i dwóch kelnerów, którzy nagrywali rozmowy.
Śledztwo ws. podsłuchiwania od lipca 2013 r. do czerwca 2014 r. w dwóch restauracjach kilkudziesięciu osób z kręgu polityki, biznesu oraz byłych i obecnych funkcjonariuszy publicznych jest przedłużone do 17 września. Jeszcze w ub.r. zarzuty postawiono biznesmenowi Falencie, który miał zlecić wykonanie nagrań, jego współpracownikowi Krzysztofowi Rybce oraz wykonującym nagrania dwóm pracownikom restauracji Łukaszowi N. i Konradowi L. Falenta nie przyznaje się do zarzutów.
"GW": Falenta potrójnym agentem
"GW" podała, że w akcie oskarżenia zapewne utrzyma się hipoteza, że nagrania były zemstą Falenty za śledztwo w sprawie firmy Składy Węgla, gdzie miał udziały, oraz próbą zdobycia ważnych informacji dla jego działalności gospodarczej. "GW" twierdzi także, że Falenta był współpracownikiem trzech służb specjalnych: ABW, CBA i policyjnego CBŚ (obecnie CBŚP - PAP), które nawzajem o tym nie wiedziały. "Służby myślały, że prowadzą Falentę, a on sądził, że wodzi je za nos, zyska bezkarność i wykończy konkurencję" - mówi "GW" "wysoki rangą urzędnik MSW".
Rzecznik ABW płk Maciej Karczyński przyznał, że szef ABW "polecił przeprowadzić wewnętrzną kontrolę mającą na celu wyjaśnienie kontaktów funkcjonariuszy z Markiem F. i ich charakteru". Jej wyniki po zakończeniu przekazano prowadzącym postępowanie. Ponadto gen. Łuczak zwolnił z tajemnicy służbowej wszystkich funkcjonariuszy występujących w śledztwie, którzy zostali wskazani - dodał rzecznik. Wskazał, że ABW od samego początku ściśle współpracuje z prokuraturą. - Wszelkie materiały, o które zwróciła się prokuratura, zostały natychmiast jej przekazane - dodał.
- Żadna służba specjalna na świecie nie informuje o tym, czy ktoś był lub nie był jej współpracownikiem. Potwierdzenie lub zaprzeczenie tego byłoby złamaniem podstawowych zasad - powiedział PAP rzecznik CBA Jacek Dobrzyński.
Według "GW", po wybuchu afery podsłuchowej szef ABW gen. Dariusz Łuczak powołał specjalny zespół, który analizował relacje Falenty z wrocławską delegaturą ABW. Zdaniem "GW" wyniki pracy zespołu - które są w tajnej części akt prokuratury - świadczą, że ABW rozpracowywała Falentę w latach 2003-11 co do jego spółki Electus; w 2011 r. Falenta ze statusu "figuranta" uzyskał status "dialoganta", czyli osobowego źródła informacji; prowadzący sprawy Falenty kpt. Bogusław T. odszedł w 2012 r. na emeryturę i znalazł pracę u Falenty; w 2013 r. w "dialog" włączyła się delegatura ABW z Katowic; jej dwóch oficerów interesował import węgla z Rosji, którym zajmował się Falenta, a co rząd uznawał za groźne dla polskiego górnictwa. Według zespołu informacje Falenty nie miały wartości i na ich podstawie nie wszczęto żadnego śledztwa; były to głównie fałszywe donosy na konkurencję - mimo to "dialog" był kontynuowany - pisze "GW".
"GW" podała, że kontrolerzy z ABW stwierdzili, iż relacje z Falentą łamały przepisy o pracy ze źródłami oraz że zawiódł nadzór, który powinien był przerwać bezowocną współpracę. Za pomocą wykrywacza kłamstw stwierdzili, że nie wiedzieli oni, iż informacje Falenty pochodzą m.in. z nielegalnych podsłuchów. Łuczak zwolnił szefa delegatury we Wrocławiu i kilku jej naczelników. Sam też chciał odejść, ale jego dymisja nie została przyjęta - utrzymuje "GW".
Zdaniem dziennika bardziej powściągliwe było CBA, z którym Falenta też współpracował. On i emerytowany kpt. Bogusław T. przekazywali agentom z Wrocławia informacje z nagrań. CBA nie zwolniło jednak swoich agentów z tajemnicy służbowej, by mogli opowiedzieć prokuraturze o tych kontaktach. Pracę straciło kilka osób z wrocławskiego CBA - podała "GW".
Według niej najmniej wiadomo o relacjach Falenty z CBŚ. Miał go rozpracowywać i potem prowadzić Krzysztof S. z delegatury w Lublinie. Odszedł on na emeryturę i jest prywatnym detektywem pracującym dla Falenty. Według "GW" ma prokuratorskie zarzuty w związku z nielegalnym nagrywaniem biznesmenów konkurujących z Falentą w imporcie węgla z Rosji oraz przekazywaniem Falencie policyjnych danych. Zarzuty za zakładanie podsłuchów dostał też kpt. Bogusław T.
Prok. Mazur, która przyznała, że jest niejawna część akt sprawy, nie skomentowała treści artykułu "GW".
Szef speckomisji poseł SLD Stanisław Wziątek powiedział, że kilka razy komisja zajmowała się sprawą, ale "sedno tkwi w działaniach mających charakter operacyjny, do których komisja nie ma dostępu". Dodał, że m.in. dlatego był zwolennikiem powołania sejmowej komisji śledczej w sprawie. Powiedział, że spodziewa się we wrześniu aktu oskarżenia.
Z ustaleń śledztwa ws. tzw. afery podsłuchowej wynika, że nagranych zostało ponad 100 spotkań, w których uczestniczyło około 90 osób. W śledztwie dotychczas przesłuchano 240 świadków, dokonano 35 przeszukań i przeprowadzono trzy eksperymenty procesowe. Uzyskano także 19 opinii kryminalistycznych.