Prokuratura umorzyła sprawę śmierci Lecha Grobelnego
Prokuratura ma niezbite dowody na to, że Lech Grobelny został zamordowany, jednak po roku śledztwa sprawcy nie zostali wykryci. Sprawa śmierci Grobelnego została umorzona - czytamy w "Rzczeczpospolitej".
20.06.2008 | aktual.: 20.06.2008 12:01
W trakcie śledztwa sprawdzono wiele tropów i wykorzystano najnowsze techniki śledcze. – Wszystkie dowody wskazują na to, że do jego śmierci przyczyniły się osoby trzecie. Jednak z powodu niewykrycia sprawców umorzyliśmy śledztwo – mówi „Rz” Renata Mazur, rzecznik Prokuratury Okręgowej Warszawa-Praga. Motyw zbrodni: zemsta, rozliczenia finansowe czy może przypadkowa kłótnia – pozostaje tajemnicą.
Lech Grobelny – przed laty szef Bezpiecznej Kasy Oszczędności, w której pieniądze stracili drobni ciułacze – zginął od rany kłutej zadanej nożem w klatkę piersiową. Jego zwłoki strażnicy miejscy znaleźli w kwietniu zeszłego roku w pawilonie handlowym na warszawskim Bródnie, gdzie mieszkał. W mieszkaniu znaleziono nóż bez śladów krwi, ale nie wykluczano, że tkanka tłuszczowa wyczyściła ostrze, gdy nóż się wysuwał, bo Grobelny był otyły. Późniejsze ekspertyzy nie pozostawiły wątpliwości: Grobelny został zamordowany, a zabójca wytarł nóż.
Prawdopodobnie Grobelny sam wpuścił mordercę do mieszkania, zapewne go znał, bo był ostrożny i nie każdemu otwierał drzwi. Co działo się potem, to hipotezy: jedna z nich mówi, że mogło dojść do kłótni, np. na tle finansowym, w trakcie której padły śmiertelne ciosy. W BKO 11 tysięcy osób ulokowało, jak się szacuje, 25 mld starych złotych. Straciło je, gdy Grobelny latem 1990 r. uciekł za granicę, a bank zamknięto. Za zagarnięcie pieniędzy nigdy nie został skazany.
Ostatnio były szef BKO żył ze zbierania złomu i obracał się w nieciekawym towarzystwie - czytamy na łamach "Rzeczpospolitej".