PolskaProkuratura przejęła śledztwo ws. obalenia Millera

Prokuratura przejęła śledztwo ws. obalenia Millera

Prokuratura Apelacyjna w Warszawie już
formalnie przejęła śledztwo w sprawie gróźb wobec syna biznesmena
Aleksandra Gudzowatego - wraz z pomijanym dotychczas przez
prokuraturę na stołecznej Pradze wątkiem próby odsunięcia od
władzy w 2003 r. premiera Leszka Millera.

18.09.2006 | aktual.: 14.10.2006 01:03

Poinformował o tym rzecznik prokuratury apelacyjnej Zbigniew Jaskólski. Dodał, że obecnie trwa analiza akt sprawy, które liczą kilkanaście tomów. Jakiś czas ta analiza potrwa - tak Jaskólski odniósł się do pytania PAP, kiedy zaczną się przesłuchania "wszystkich osób" występujących w sprawie domniemanego odsunięcia w 2003 r. ówczesnego premiera Leszka Millera".

Przesłuchania zapowiedział w zeszłym tygodniu prokurator krajowy Janusz Kaczmarek. Według niego, prokuratura na warszawskiej Pradze "nic nie zrobiła", zajmując się tylko sprawą gróźb wobec syna biznesmena, a nie podejmując wątku prowokacji wobec Millera. Kaczmarek wyjaśniał, że w ramach jednego postępowania będzie wyjaśniana zarówno sprawa gróźb wobec syna biznesmena, jak i ewentualnego odsunięcia Millera. Z relacji prokuratorów wynika, że wszystkie te elementy łączą się ze sobą i dlatego trzeba je prowadzić łącznie - powiedział.

W sierpniu 2005 r. warszawska prokuratura odmówiła wszczęcia śledztwa z doniesienia Gudzowatego w sprawie gróźb wobec jego syna. Dopiero po zażaleniu biznesmena w styczniu 2006 r. rozpoczęto śledztwo. W kwietniu zaś pojawiły się zeznania świadka, na którym "Dziennik" oparł swe ostatnie artykuły o próbie wykorzystania Gudzowatego przez służby specjalne do usunięcia Millera z funkcji szefa rządu. "Dziennik" napisał, że świadkiem tym był szef ochrony Gudzowatego Marcin Kossek.

Tygodnik "Wprost" oraz "Dziennik" napisały, że z relacji i dokumentów z 2003 r. wynika, iż mogło wtedy dojść do próby pozakonstytucyjnego usunięcia premiera. Wśród ludzi związanych z lewicą i służbami specjalnymi miała być szykowana korupcyjna prowokacja, mająca na celu przypisanie synowi Millera przyjmowanie łapówek. To zaś - jak powiedział "Dziennikowi" Leszek Miller junior - zakończyłoby się dymisją rządu ojca. Szef wywiadu za rządów SLD - Zbigniew Siemiątkowski - miał otrzymać poufną informację od byłego oficera służb specjalnych, że syn premiera jest korumpowany przez największych polskich biznesmenów: Jana Kulczyka, Ryszarda Krauzego, Aleksandra Gudzowatego. Opowiadać miał o tym Gudzowaty. Siemiątkowski - według "Dziennika" - poinformował o sprawie premiera Millera. 11 czerwca 2003 r. miało dojść do ostrej konfrontacji, w trakcie której Gudzowaty stanowczo zaprzeczył, że mówił o płaceniu łapówek młodemu Millerowi. Stwierdził, że to nieprawdziwa informacja, spreparowana w służbach. Miller - jak podaje
"Wprost" - po konfrontacji uznał sprawę za zamkniętą.

"Dziennik" pisze też, że w sprawę zaangażował się Marek Ungier, minister z kancelarii prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego. Według gazety, Ungier miał dążyć do zatuszowania sprawy, którą miały się też zająć WSI.

Leszek Miller wyklucza, by b. Kwaśniewski stał za rzekomą prowokacją, która miała doprowadzić do odsunięcia go ze stanowiska szefa rządu. Artykuł "Dziennika" to uderzenie w Aleksandra Kwaśniewskiego- powiedział zaś Siemiątkowski, wyjaśniając, że jego zdaniem chodzi o to, by znów wezwać b. prezydenta na przesłuchanie do prokuratury. Dodał, że ABW sprawdzała wątek związany z synem Millera. Zaprzeczył, by WSI kiedykolwiek miały zająć się całą sprawą.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)