PolskaProkuratura potwierdza, że śledzi kto wyjawił tajemnicę

Prokuratura potwierdza, że śledzi kto wyjawił tajemnicę

Prokuratura wszczęła formalne śledztwo w
sprawie ujawnienia tajemnicy z innego tajnego śledztwa - w tzw.
sprawie inwigilacji prawicy. Mieliby się tego dopuścić posłowie
Jarosław Kaczyński (PiS) i Antoni Macierewicz (RKN), którzy
publicznie mówili o udziale w sprawie tzw. inwigilacji prawicy
jednego z dziennikarzy, będącego też funkcjonariuszem UOP.

"Rzeczpospolita" napisała, że Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego złożyła do prokuratury doniesienie na Kaczyńskiego i Macierewicza. ABW uznała, że obaj posłowie w swych wypowiedziach prasowych z 2003 r. naruszyli tajemnicę śledztwa w sprawie tzw. inwigilacji prawicy.

W 2003 r. "Rz" zasugerowała, że Jacek Podgórski (dziennikarz, funkcjonariusz UOP, bliski współpracownik Aleksandry Jakubowskiej i b. premiera Leszka Millera) mógł brać udział w przekazywaniu mediom informacji, które miały skompromitować szefa sejmowej komisji śledczej Tomasza Nałęcza. W tym tekście "Rz" przypomniała wypowiedzi Kaczyńskiego i Macierewicza sprzed kilku lat, gdy po zapoznaniu się z aktami tajnego śledztwa w sprawie inwigilacji prawicy mówili oni, że w mediach działał pracownik na niejawnym etacie w UOP z grupy ppłk. Jana L. We wrześniu 2003 r. Kaczyński i Macierewicz potwierdzili, że mieli na myśli właśnie Podgórskiego.

Ponieważ śledztwo w sprawie inwigilacji prawicy było tajne, a Kaczyński i Macierewicz (także Jan Olszewski i inni politycy prawicy) mieli dostęp do akt jako pokrzywdzeni, ich wypowiedzi ABW uznała za ujawnienie tajemnicy państwowej i wystąpiła do prokuratury o wszczęcie śledztwa. Prokuratura odmówiła, ale ABW odwołała się do Prokuratury Apelacyjnej, która uchyliła decyzję niższej instancji.

"Prokuratura Apelacyjna uznała naszą decyzję za przedwczesną. Wobec tego musieliśmy wszcząć formalne śledztwo" - powiedział rzecznik prokuratury okręgowej Maciej Kujawski. Zastrzegł, że to śledztwo także jest niejawne i nie zdradził jego szczegółów. Poinformował jedynie, że postępowanie toczy się w sprawie, nikomu nie postawiono zarzutów, a Kaczyński i Macierewicz nie byli jeszcze w tej sprawie wezwani na przesłuchanie. Kujawski nie odpowiedział, czy prokuratura przesłuchała już inne osoby.

Tajne śledztwo w sprawie inwigilacji antywałęsowskiej prawicy w latach 1993-96 wszczęto w październiku 1997 r. na podstawie doniesienia ówczesnego szefa UOP Andrzeja Kapkowskiego. Sprawę ujawnił w sierpniu 1997 r., na krótko przed wyborami parlamentarnymi, Zbigniew Siemiątkowski z SLD, ówczesny koordynator służb specjalnych w rządzie Włodzimierza Cimoszewicza.

Materiały sprawy wykryto w lipcu 1997 r. w UOP, w szafie ppłk. Jana L., szefa tajnego zespołu przy gabinecie szefa UOP. Zespół ten miał w 1993 r. opracować plany działań operacyjnych UOP, których elementem miała być inwigilacja przywódców ówczesnej antywałęsowskiej prawicy. Celem działań miało być skłócenie i skompromitowanie czołowych działaczy Porozumienia Centrum, Ruchu III Rzeczypospolitej oraz Ruchu dla Rzeczypospolitej.

W sierpniu 1999 r. prokuratura umorzyła śledztwo, uznając, że nie popełniono przestępstwa, a działania funkcjonariuszy UOP miały jedynie charakter "uchybień służbowych". Po odwołaniach sąd nakazał jednak kontynuować to śledztwo. W jego wyniku w styczniu 2003 r. prokuratura oskarżyła Jana L. o przekroczenie uprawnień funkcjonariusza publicznego, za co grozi do trzech lat więzienia. Sam L. w wywiadzie zaprzeczał wówczas, by zespół, którym kierował, zajmował się inwigilacją.

Źródło artykułu:PAP

Wybrane dla Ciebie

Komentarze (0)