Prokuratura nie zajmuje się Marszem Niepodległości. "Nie mamy żadnego zawiadomienia”
Jak ustaliła Wirtualna Polska, w warszawskiej prokuraturze nie prowadzone są obecnie żadne postępowania dotyczące rządowego Marszu Niepodległości. Nieoficjalnie, śledczy czekają na policyjne ustalenia. Z kolei ubiegłoroczne śledztwo trwa nadal.
- W prokuraturze nie ma zarejestrowanych takich postępowań. Z informacji przekazanych mi przez Prokuraturę Rejonową na Śródmieściu wynika, że nie zgłoszono żadnych zdarzeń dotyczących przebiegu Marszu. Nie otrzymaliśmy również żadnych materiałów z policji, która zapewne będzie analizowała materiał z niedzielnego wydarzenia. Na tym etapie nie prowadzimy żadnych czynności – mówi Wirtualnej Polsce Łukasz Łapczyński, rzecznik prokuratury okręgowej w Warszawie.
Przypomnijmy, że dzień po Marszu stołeczna policja wszczęła czynności w związku z użyciem materiałów pirotechnicznych (odpaleniem rac)
przez nieustalone osoby. - W trakcie dotychczasowych czynności funkcjonariusze zabezpieczyli wizerunki podejrzewanych o popełnienie wykroczenia. Z uwagi na uzasadniony interes społeczny, a także w związku z ustawowym obowiązkiem ścigania przez policję sprawców przestępstw i wykroczeń, wizerunki te publikujemy na naszej stronie internetowej. Policjanci prowadzący przedmiotowe postępowanie zwracają się do wszystkich z prośbą o pomoc w identyfikacji osób widocznych na zdjęciach – informuje Komenda Stołeczna Policji.
Tymczasem, śledztwo w sprawie ubiegłorocznego Marszu dotyczące propagowana faszyzmu i nawoływania do nienawiści na tle rasowym trwa nadal. Wszczęto je w ubiegłym roku w listopadzie. Okazuje się, że do dziś nie udało się ustalić osób, które za to odpowiadają.
- Śledztwo jest w toku. Trwają czynności mające na celu ustalenie personaliów wszystkich osób, które dopuściły się naruszenia porządku prawnego podczas Marszu, a także potwierdzenie lub wykluczenie udziału osób, które już zostały wytypowane, jednak zaprzeczyły, by brały udział w Marszu w ogóle bądź w sytuacjach prawnie zakazanych. Zgromadzony w toku śledztwa materiał dowodowy obejmuje kilkadziesiąt tomów dokumentów, w tym dziesiątki godzin nagrań video, które należało przeanalizować. Czas trwania przedmiotowego postępowania wynika z obszerności zgromadzonego materiału dowodowego, konieczności opracowania go w sposób umożliwiający typowanie konkretnych osób, a następnie potwierdzenia bądź wykluczenia ich udziału w Marszu w sytuacjach prawnie zakazanych, w tym poprzez przesłuchania osób z terenu całego kraju oraz uzyskanie opinii biegłych - informuje WP prok. Łukasz Łapczyński z Prokuratury Okręgowej w Warszawie.
- W toku przedmiotowego śledztwa przesłuchano ponad 50 świadków. Po zgromadzeniu całego materiału dowodowego i wyczerpaniu inicjatywy dowodowej mającej na celu ustalenie tożsamości wszystkich osób, które zostały utrwalone na nagraniach w sytuacjach prawnie zakazanych, prokurator podejmie decyzję co do roli procesowej tych osób i dalszego toku postępowania. Śledztwo prowadzone jest w sprawie – dodaje w rozmowie z nami prok. Łukasz Łapczyński.
Co ciekawe, w lutym tego roku wiceminister spraw wewnętrznych i administracji Jarosław Zieliński pytany o powyższe śledztwo ignorował problem. W odpowiedzi na poselską interpelację napisał: "Transparenty zawierające treści mogące naruszać prawo (w wyniku wykonanej dotychczas analizy zapisów Marszu Niepodległości ustalono, że podczas ww. Marszu użyto 5 takich transparentów oraz niewielką ilość transparentów z symbolem krzyża celtyckiego i falangi) były marginesem w stosunku do transparentów zawierających hasła o treści bezsprzecznie patriotycznej” .
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl